Czym imponuje nam kraj, w którym żyje sześć razy więcej owiec niż ludzi?
Czym imponuje nam kraj, w którym żyje sześć razy więcej owiec niż ludzi? Dla Polaków Nowa Zelandia to od dawna ideał demokracji i symbol wolności obywatelskich. Dr Marcin Wałdoch, adiunkt na wydziale Nauk o Polityce i Administracji UKW w rozmowie o jego najnowszej książce „Bliskie antypody” na temat relacji nowozelandzko-polskich.
Łatwo spotkać Polaka w Nowej Zelandii?
Bardzo łatwo. Pewnego razu, kiedy wysiadłem na lotnisku w Auckland i poszedłem do kiosku, usłyszałem „Pan jest z Polski”? Pani kioskarka pochodziła z Pomorza, poznała mnie zapewne po akcencie. W zależności od tego, kto w Nowej Zelandii jest przy władzy, polityka migracyjna się zmienia, ale społeczeństwo jest narodowościowo bardzo zróżnicowane.
Nasi rodacy znają Nową Zelandię niemal od początku, od czasów wypraw Jamesa Cooka.
Tak, oficjalne początki Polaków w Nowej Zelandii sięgają XVIII wieku i zaczęły się właśnie na statku Jamesa Cooka. W czasie drugiej podróży dookoła świata angielskiemu kapitanowi towarzyszyli dwaj botanicy: Jan Forster i jego syn Jerzy, pochodzili z Pomorza. Jako pierwsi w historii opisali florę i faunę dzisiejszej Nowej Zelandii. Dla świata tę wyspiarską krainę odkrył już ponad sto lat wcześniej holenderski żeglarz i badacz, Abel Tasman, był jednak przekonany, że dopłynął do wybrzeży mitycznego kontynentu.
Historia nie raz pokazała, że jest nam blisko do Nowej Zelandii…
Nasze wzajemne relacje rozwijają się do dziś głównie dzięki jednostkom – najpierw dzięki podróżnikom, później – polskim uchodźcom, żołnierzom. Armia polska i nowozelandzka walczyły wspólnie na kilku frontach II wojny światowej, w tym w Bitwie o Anglię i Bitwie pod Monte Cassino. Nowozelandzcy piloci byli wśród zachodnich aliantów, którzy wspierali Polaków w Powstaniu Warszawskim. W pierwszej połowie XIX wieku Nowa Zelandia, w której dotąd poza rdzennymi plemionami Maorysów mieszkało sporo Anglików, nie funkcjonował żaden system prawny, stała się kolonia brytyjską. Mniej więcej w tym samym czasie, w wyniku polityki Kulturkamfu, Polacy zaczęli masowo emigrować z ziem polskich. Do Nowej Zelandii wypływali głównie mieszkańcy Pomorza Gdańskiego. Na miejscu otrzymywali co prawda kawałek ziemi, ale z reguły na terenach podmokłych, które własnymi siłami musieli osuszać, albo działki do wykarczowania. W Nowej Zelandii rozwijała się w tym czasie infrastruktura, potrzebni byli robotnicy, m.in., do prac przy budowie kolei. Zachowały się listy z nazwiskami tych, którzy wyjechali, Polacy stanowili kilka tysięcy spośród 300 tysięcy ówczesnych emigrantów. Problemem w dotarciu do pełnego spisu jest to, że wielu Polaków klasyfikowano wtedy jako Niemców.
Przeczytaj dalszą część artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień