Czynione dobro powraca!
Zaraz po publikacji artykułów ruszyła lawina pomocy dla pani Marioli. Dzięki niej uda się wybudować podjazd dla wózków inwalidzkich. - Mama w końcu wyjdzie na spacer! - nie kryje radości córka Lidia.
Pani Mariola trzy lata temu miała udar mózgu. Wcześniej, działała społecznie. Nigdy nie odmawiała nikomu pomocy.
- Początkowo bardzo pomogli nam pracownicy szpitala, gdzie pracowała mama - mówi Lidia Porwisiak, córka pani Marioli, która choć sama niepełnosprawna dzielnie opiekuje się swoją mamą.
W ostatnich miesiącach stan pani Marioli pogorszył się na tyle, że jest w stanie wykonywać tylko podstawowe czynności. Od dawna nie wychodziła też z domu. Z wyjątkiem sytuacji, gdy miała umówioną wizytę lekarską.
- Największa trudność? By mama mogła wyjść z domu, trzeba zaangażować kilka osób. Bo mamę na wózku trzeba znieść po schodach - opowiada córka. - Dla mamy to ogromny stres i właśnie dlatego nie chce wychodzić z domu. Dzięki pochylni poradziłabym sobie z tym sama. Byłybyśmy w końcu niezależne. Po roku siedzenia w domu mama wyszłaby w końcu na spacer.
Z tą myślą dzieci pani Marioli zaczęły starania o dofinansowanie na pochylnię, czyli zjazd wózków inwalidzkich z balkonu. Z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON). Udało się pozyskać 10 tysięcy złotych, ale… wstępny kosztorys wykonawcy opiewał na kwotę 36 tys. zł. Pani Lidia zgromadziła wszelkie niezbędne pozwolenia, ale przeszkodą były pieniądze.
Wówczas skontaktowała się z naszą redakcją. My zaś z fundacją Pomoc i Nadzieja. Jej prezes, Beata Zatylna, zapewniła, że przyjmie kobiety pod opiekę. Wtedy pani Lidia uwierzyła, że jest szansa, by pomóc mamie. A ta przyszła niespodziewanie bardzo szybko!
- Zaraz po publikacji artykułu odezwały się dwie osoby, które zaproponowały pomoc finansową. Dzięki nim wszystko się zaczęło - wspomina.
Państwo Leszek i Elżbieta Pietrasik przeprowadzili zbiórkę i zebrali znaczną sumę. Inne małżeństwo przekazało kolejne datki.
- Jestem też niezwykle wdzięczna prezes fundacji, która bardzo mi pomogła. Doradzała, przekazywała wiele cennych wskazówek. To wsparcie pozwoliło mi uwierzyć, że będzie dobrze - mówi kobieta.
Prezes Fundacji Pomoc i Nadzieja, Beata Zatylna, podkreśla, że właśnie po to ona istnieje: - Nigdy nie odsyłamy nikogo potrzebującego. Gdy my sami nie jesteśmy w stanie pomóc, poszukujemy innych rozwiązań, instytucji, osób. Trzeba zauważyć, że powodzenie tej akcji to zasługa wszystkich osób, które wpłaciły pieniądze.
Leszek Pietrasik pytany, dlaczego wraz z małżonką postanowili wesprzeć kobiety, odpowiada: - Po prostu chcieliśmy pomóc. W chwili, gdy dowiedzieliśmy się o tej sytuacji, obchodziliśmy 40 rocznicę ślubu. Wspólnie postanowiliśmy, by goście zamiast kwiatów czy prezentów darowali pieniążki na tak szczytny cel - mówi pan Leszek. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że w ten sposób udało się pomóc pani Marioli.
Pewną kwotę przekazało też kolejne małżeństwo, które życzy sobie pozostać anonimowe.
- Po pierwsze zawsze należy pomagać ludziom, którzy są w trudniejszej sytuacji, a po drugie pani Mariola była osobą znaną ze społecznego działania, otwartości. Zawsze służyła pomocą - zdradza darczyńca. - Pochylnia ma być oknem na świat. Nowym otwarciem.
Ale pieniędzy nadal było za mało.
- Dlatego moja siostra skontaktowała się ze swoją koleżanką - dodaje pani Lidia.
Koleżanką okazała się być współinicjatorka powołania nieformalnej grupy Świebodzińskie Równe Babki - Ewa Wójcik. Bez chwili zastanowienia zapewniła, że pomoże. I tak się stało!
Dlaczego? - Czynione dobro powraca ze zdwojoną siłą, a brak dobra jest podwójnie odczuwalny, gdy najmniej się tego spodziewamy. To moja życiowa zasada i motyw mojego działania - mówi Ewa Wójcik.
Jak zaznacza, gdy zadzwoniła do niej córka pani Marioli i powiedziała: Ewka, potrzebny jest podjazd dla mamy, bo od roku nie wychodziła domu. Brakuje nam 15 tys. zł. Pomyślałam, że to jest wręcz nierealne, żeby taka kwota była przeszkodą w codziennym funkcjonowaniu. Wystarczy 1.500 osób, które wpłaciłyby po 10 zł. Jest grupa Świebodzińskie Równe Babki. Sprawdźmy, jaką mamy moc - pomyślała.
Zbiórkę pieniędzy przeprowadzono za pośrednictwem strony zrzutka.pl, gdzie nie są pobierane żadne prowizje, a opłaty za transakcje są dobrowolne. Akcję ogłoszono już kilkanaście minut po rozmowie telefonicznej z córką pani Marioli.
- Finalnie udało się zebrać 7. 840 tys. Pieniądze są już na koncie Fundacji Pomoc i Nadzieja, która koordynuje temat - opowiada E. Wójcik.
- Firma, którą reprezentuje Tomasz Bąbelek przygotowała, drugi kosztorys i cenę z 36 tys. obniżono do 25 tys. zł - wyjaśnia pani Lidia.
- Za każdą złotówkę jesteśmy niezmiernie wdzięczni. Pomogło nam wiele osób, wielu mieszkańców naszego osiedla. Ludzie zaczepiają mnie na ulicy i mówią: - Jak cudownie, że się udało! Nie jestem w stanie wyrazić tego, co czujemy. Jestem przeszczęśliwa. Mama codziennie się wzruszała. Pewność, że pochylnia powstanie, jest dla niej bardzo ważna. Mówi, że już samo wyjście na balkon i oglądanie, jak pada śnieg, będzie dla niej czymś wspaniałym - mówi córka. Dzięki pięknej akcji pochylnia zostanie wybudowana jeszcze w tym roku.