W ostatnim tygodniu z poznańskiego magistratu i Zarządu Dróg Miejskich odeszło dwóch ważnych urzędników.
W ubiegły piątek Tomasz Lisiecki, zastępca dyrektora Gabinetu Prezydenta, pożegnał się z poznańskim magistratem. Rzecznik prezydenta Jacka Jaśkowiaka tłumaczył, że odejście zostało spowodowane zmianą regulaminu, a co za tym idzie likwidacją stanowiska zastępcy dyrektora gabinetu do spraw komunikacji społecznej. Sam T. Lisiecki nie chciał komentować sprawy, stwierdzając jedynie, iż cieszy go fakt wykreowania J. Jaśkowiaka na polityka ogólnokrajowego formatu.
- Konflikt między prezydentem a Tomaszem Lisieckim narastał już od jakiegoś czasu. Niewypałami okazały się organizowane przez gabinet akcje czytania konstytucji, czy Dzień Samorządu Terytorialnego. Zastępca dyrektora otrzymał jeszcze propozycję przejścia do ZDM, ale z niej nie skorzystał
- mówi nam jeden z polityków PO. Lisiecki, jak twierdzą radni oraz urzędnicy, przez długi czas (konkurs wygrał w listopadzie 2015 r.) uchodził za „człowieka prezydenta”.
- Był nie do ruszenia, bo prezydent mu ufał, zgadzając się np. na udział w demonstracji organizowanej przez anarchistów - podkreśla kolejny nasz rozmówca z Platformy.
Za takiego urzędnika uchodził także Tadeusz Nawalaniec, który czerwcu 2015 r. objął stanowisko zastępcy dyrektora Zarządu Dróg Miejskich. Z jednostką miejską niespodziewanie pożegnał się w tym tygodniu.
- Rozwiązanie umowy nastąpiło w związku z utratą zaufania do byłego dyrektora
- informuje Agata Kaniewska, rzecznik ZDM. T. Nawalaniec był odpowiedzialny za realizację zadań w zakresie sterowania ruchem, systemów ITS oraz strefy parkowania.
Nie jest tajemnicą, iż funkcjonowanie ZDM w ostatnich miesiącach nie podobało się radnym PO, którzy w otwarcie krytykowali sposób wprowadzania Strefy Tempo 30 na Starym Mieście.
- Wprowadzanie drugiego etapu strefy uratowali sami mieszkańcy i bezpośrednie zaangażowanie prezydenta Jaśkowiaka. Bez tego mielibyśmy do czynienia z wielkim chaosem, ponieważ ZDM nie potrafił w należyty sposób przeprowadzić konsultacji i przekonać do zmian poznaniaków - komentuje Marek Sternalski, szef klubu radnych PO. Przypomina też sytuację dotyczącą trzeciego etapu, a konkretnie buspasa na Garbarach.
- Radykalizm ZDM był tu zbędny, ostatecznie prezydent podjął słuszną decyzję o jego skróceniu. Oczekujemy, że w przyszłości konsultacje będą prowadzone w taki sposób, jak miało to miejsce w związku z rewitalizacją ul. Święty Marcin. Bez kłótni i złych emocji - stwierdza.
Dlaczego Nawalaniec odszedł?
- Bo prezydent Wudarski otrzymał żółtą kartkę i musiały polecieć głowy
- przyznaje kolejny z polityków.
W dużej części poznańskiej PO panuje przekonanie, że w ZDM przydadzą się zmiany. - Kiedy urzędnicy pracowali dla Mirosława Kruszyńskiego, byli zatwardziałymi „grobelistami”, po chwili zostali największymi orędownikami rowerów. Potrzebny jest balans, podobnie jak w przypadku Gabinetu Prezydenta - kończy nasz rozmówca z Platformy.
Z Tadeuszem Nawalańcem nie udało się nam skontaktować, w czwartek miał wyłączony telefon.