Ponad 60 procent z nas nie przeczytało w ostatnim roku ani jednej książki. Co siódmy Polak nie ma żadnej w domu. Czy w ogóle coś czytamy?
- Dosłownie pochłaniam książki. Ledwie skończę jedną, zaczynam już drugą - przyznaje mieszkająca pod Toruniem Anna Grudzińska, mama ośmioletniej Zosi. - Kupuję je w antykwariatach, poluję na nie w sieci, wypożyczam. Mąż się śmieje, że niedługo któreś z pomieszczeń w domu zamienimy w bibliotekę, tyle już tego mam. I nikt mi nie powie, że nie da się znaleźć na książkę czasu. Trzeba to po prostu kochać i czytać wszędzie, gdzie tylko się da. Moja Zosia już o tym wie - śmieje się.
Pani Ania i jej córka są jednak w mniejszości. Najnowszy raport na temat czytelnictwa w Polsce nie pozostawia wątpliwości - każdego roku czytamy mniej. Ponad 60 procent respondentów przyznało otwarcie, że w ostatnich 12 miesiącach nie przeczytało ani nawet nie przejrzało żadnej książki - ani papierowej, ani e-booka, nie słuchało także audiobooków. Co ciekawe, wbrew temu co się uważa, audiobooki i e-booki wcale nie są takie popularne. Ci, którzy czytają, deklarują, że z tych pierwszych korzysta tylko 1,6 procent osób, a z drugich 4,2 procent.
Panie wypadają trochę lepiej niż panowie. Bo w ogóle nie czyta połowa odpytanych kobiet i aż 70 procent mężczyzn. Nie bez znaczenia pozostaje „książkowa przeszłość”.
Po lektury o wiele chętniej sięgają ci, którym czytano w dzieciństwie.
- I to jest chyba największy problem: brak nawyków czytelniczych - podkreśla Jolanta Niwińska, wiceprezes fundacji Bookcrossing Polska w Bydgoszczy, propagatorka czytelnictwa. - Pamiętam, że miałam styczność z książkami od najmłodszych lat. Czytali mi dziadek, babcia, potem rodzice. I naturalnie ja też miałam ochotę sięgać po książki, bo ta ciekawość świata w człowieku zostaje. Trzeba ją tylko rozbudzić.
Jako powód tego, że nie czytamy, najczęściej wskazujemy brak czasu. Twórcy raportu jednak sugerują, że tłumaczenie się brakiem czasu oznacza zazwyczaj po prostu brak zainteresowania książkami.
- Ale ja naprawdę nie mam czasu - mówi Kamil, 45-letni przedstawiciel handlowy z Bydgoszczy. - Przez cały tydzień właściwie nie ma mnie w domu, a gdy wracam na weekendy, staram się jak najwięcej czasu spędzić z rodziną. A jeśli już znajdzie się moment, to jestem tak zmęczony, że nawet nie myślę o czytaniu. Kiedyś czytałem bardzo dużo, szczególnie Lema, Tolkiena, Pratchetta. Teraz w drodze na wakacje słucham audiobooków. To wszystko.
No właśnie, jeśli już czytamy, to co najchętniej? Sięgamy po książki obyczajowe, romanse, sensacyjne i kryminały. Te ostatnie cieszą się w Polsce ogromną popularnością. Szczególnie skandynawskie.
Wydawnictwa i autorzy mają jednak ciężkie życie. Rzadko który z czytających respondentów kupuje książki. Ponad 30 procent je wypożycza, tyle samo osób korzysta z własnych zbiorów. Co czwarty ankietowany kupuje nowe pozycje. Ile jesteśmy w stanie wydać na książkę? Spośród tych, którzy czytają, 25 procent rocznie wydaje co najmniej 100 zł, 27 procent przeznacza na ten cel nie więcej niż 50 zł.
- Książki są drogie, to fakt - mówi Anna. - Ale wystarczy poszukać małych, niepozornych antykwariatów. Można tam dostać cuda za bezcen.
Na takie „cuda” na pewno nie poluje niemal 14 procent osób, które przyznały, że w domu nie mają ani jednej książki. Równocześnie niemal tyle samo osób twierdzi, że ich biblioteczka zawiera więcej niż sto pozycji.
43 procent ankietowanych powiedziało, że w dniu poprzedzającym badanie nie miało kontaktu ze słowem pisanym w żadnej formie. 20 procent dzień przed badaniem czytało, ale... głównie SMS-y i powiadomienia na portalu społecznościowym. Kontakt z książką miało 8,6 procent osób.
(Dane na podstawie raportu Kierunki i formy transformacji czytelnictwa w Polsce 2015. Analiza i kontynuacja. Raport końcowy Polska Izba Książki.)