Dajmy dzieciom święty spokój. One i tak wejdą w szkolny świat
Rozmowa z Arturem Brzezińskim, terapeutą z Pracowni Psychoterapii i Psychoedukacji Integra w Białymstoku.
Tablety, komórki, komputery, konsole - przez dwa letnie miesiące u niektórych pewnie rozgrzały się niemal do czerwoności... Czy dziś dzieciaki w ogóle wypoczywają w czasie wakacji?
Na swój sposób...
Ale czy to jest dobry wypoczynek?
Zależy, co oni z tymi komórkami robią. Nastolatki pewnie używają komórek do bycia w stałym kontakcie ze swoimi rówieśnikami. To, że rozjechali się w wakacje po Polsce, nie oznacza, że zerwali ze sobą kontakty. Są ciągle online, więc ciągle należą do swojego stada. To jest taka forma bycia razem.
Ale niektórzy po prostu grają...
I w tym momencie ten dzieciak zamyka się w świecie wirtualnym i sam prowadzi te swoje kampanie wojenne. No i można się zastanawiać, czy nie lepiej by było, gdyby on jednak wyszedł i zobaczył, że wokół jest zielono, że świeci słońce i że można robić coś innego niż być w internecie. Myślę, że to jest też trochę sprawa naszego, dorosłych, podejścia do tego, co warto, a czego nie warto. Nam się wydaje, że lepiej by było, gdyby dziecko zażyło ruchu, świeżego powietrza. Dla niego z kolei ten ruch i świeże powietrze może wydawać się mało atrakcyjne w porównaniu z wirtualną rzeczywistością.
Te komputerowe dzieciaki będą miały świeże głowy, gdy pójdą do szkoły?
Tak - o tyle, o ile odpoczną od tego, co szkoła za sobą niesie. Bo przecież ma ona pełno ograniczeń, nakazów, zakazów, reguł. I ostatecznie przez te dwa miesiące wakacji uwolnili się od tego reżimu. Mieli czas, kiedy żyli pełną wolnością. Nawet jeśli to była taka wolność w wirtualnej rzeczywistości.
Na pewno niektórym dzieciakom będzie trudno wrócić do tej szkolnej rutyny. Ale niektóre będą się cieszyły na to, że znów spotkają się ze swoimi kolegami.
Przed nami ostatnie dni wakacji. Jak zaktywizować przez ten czas dzieci? Może warto wziąć parę dni urlopu i ten czas spędzić po prostu z dzieckiem?
Pewnie to byłby dobry pomysł. Ale pod warunkiem, że dzieci też będą chciały z rodzicami przebywać. Ja się czasem zastanawiam nad sytuacją, gdy rodzice chcą tak dobrze zorganizować dzieciom czas, tak wiele dla nich zrobić, zadbać, by wypoczęły, że zaczynają wywierać na dzieci presję. I czasem dzieje się coś takiego, że mama z tatą biorą urlop i myślą: robimy to dla dziecka, zadbamy, żeby coś zobaczyło, wypoczęło. Po czym oferują coś, co dziecku akurat w tym momencie nie jest potrzebne. Mało tego - wywierają taką presję, że dziecko zaczyna się buntować. I takie proponowanie czegoś na siłę nastolatkowi, który chce pobyć sam, albo zrobić coś na własny rachunek, według własnego sposobu myślenia - wywiera przeciwny skutek. Lepiej w tym momencie byłoby zapytać, wsłuchać się w dziecko. Żeby to była propozycja dziecka. I jeśli ono powie: zostaw, mama, mnie w spokoju - to zostawmy je w spokoju. Bo za chwilę zacznie się młyn codziennych obowiązków. My dorośli - tak mi się wydaje - już jesteśmy do tego młyna przyzwyczajeni. Ale dzieci jeszcze niekoniecznie. I dlatego czasem chciałyby więcej swobody, wolności.
Rodzicom zależy na wypoczynku dzieci. Ale zależy im także, by później w szkole dały z siebie wszystko. Jak je dobrze zmotywować, by od pierwszych dni września wzięły się za naukę?
Ja proponuję dać dzieciom święty spokój. Nie mówić: słuchaj, przed tobą rok wyzwań, to bardzo ważne. One przecież naturalnie wejdą w ten świat szkolny. Ja bym raczej o motywowaniu myślał w kategoriach zostawiania swobody, przedstawiania jakichś możliwości, mówienia o pewnych alternatywach. Żeby broń Boże nie doprowadzić do sytuacji, że one poczują, że są do czegoś zmuszane.
Bo niektóre mogą się podporządkować, ale inne - zareagują buntem. W obu sytuacjach to się nie skończy dobrze. Bo bunt przyniesie efekt nie taki, jakiego oczekujemy, a w drugiej sytuacji - gdy będą robiły to, czego rodzice oczekują, może doprowadzić do sytuacji, że dziecko zacznie tracić powoli swoją radość dziecięcego życia.
Wrzesień to też czas na wybieranie zajęć dodatkowych. Dać tu dziecku wolną rękę? Czy pokierować w wyborze?
Ja bym to znowu widział w kategoriach pytania: co chciałbyś? I proponowania na zasadzie: moim zdaniem to jest fajne. Jeśli chcesz - spróbuj. Dla wszystkich: i dużych, i małych, potrzebne jest przekonanie, że mamy wpływ na swoje życie. Nie upierajmy się przy realizacji własnego planu na dziecko. Bo dziecko to nie my.