Dalsze rządy PiS przy masowych protestach
Rozmowa z dr. Michałem Cichorackim, socjologiem z UKW w Bydgoszczy o manifestacjach w obronie demokracji.
- W sobotę na Starym Rynku Bydgoszczy protestowali przeciwnicy i zwolennicy PiS. Pluralizm na całego.
- To, co stało się np. W Bydgoszczy nie byłoby niczym dziwnym w amerykańskich miastach, gdzie na jednej ulicy spotykają się środowiska popierające lub zwalczające najróżniejsze postulaty społeczno – polityczne. Niezależnie od tego, w której manifestacji braliśmy udział, to obudziło obywatelskiego ducha, co jest bardzo istotne dla współczesnej kondycji demokracji. Ona potrzebuje takich konfliktów, żeby się zakorzeniać.
- Jak się ma dziś demokracja w Polsce?
- Nie hamletyzowałbym, raczej dobrze. Odbyły się demokratyczne wybory, teraz mamy demokratyczną odpowiedź na nie. Widać wyraźnie, że część społeczeństwa obawia się tego, co nowa władza wykonawcza stara się osiągnąć. Tylko z demokracją jest tak, że trzeba dmuchać na zimne, żeby później nie obudzić się z ręką w nocniku.
- Gdyby ludzie wiedzieli, kto i w jaki sposób będzie rządził, to wynik demokratycznych wyborów prezydenckich i parlamentarnych byłby inny?
- Nie wiem, czy PiS przegrałby wybory, ale nawet gdyby wygrał, to mniejszą liczbą głosów. Sondaże pokazują, że PiS propagandowo źle rozgrywa obecną potyczkę i właśnie – z pijarowskiego punktu widzenia - ją przegrywa. Stąd te spadki w sondażach.
- Po kilku tygodniach gwałtownie wzrosła grupa przeciwników rządu i prezydenta. Jarosław Kaczyński przewidział to, wkalkulował w strategię?
- Jestem przekonany, że spadek popularności miał wkalkulowany w koszty. Skala sprzeciwu, protestów może być zaskakująca. Środowisko zwolenników PO, Nowoczesnej i pozostałych partii opozycyjnych było uważane za tzw. lemingi. Mówiono, że te środowiska są niezdolne do konsolidacji, a tu oddolnie skrzykują się i wychodzą na ulice kolejnych polskich miast.
- To początek efektu narastającej kuli śniegowej?
- Mamy do czynienia z nowością, z efektem świeżości, który przyciąga różnych ludzi. Opozycja dobrze rozgrywa to propagandowo. Tego nie można lekceważyć w polityce. Nie sądzę, żeby uczestników protestów można było czymkolwiek ugłaskać. Jak wyszli na ulice, to będą głośno reagować na to, co im się nie podoba, co uważają za niebezpieczne.
- Czy ktoś kiedyś wpadłby na to, że Trybunał Konstytucyjny jest instytucją, w obronie której lemingi wyjdą na ulice?
- To jest dobra strona tego, co się dzieje. Jedni mówią o zagrożeniu, inni o łamaniu układów, a ja widzę niesłychanie ważny walor edukacyjny. W ogniu takich walk i konfliktów wykuwa się społeczeństwo obywatelskie. Tak właśnie działo się w historii demokracji. Z tego punktu widzenia to pozytywny efekt tej sytuacji. Ludzie nagle zaczęli interesować się istotnymi sprawami – konstytucją, ładem konstytucyjnym, trójpodziałem władzy. To wszystko jest pozytywnym kontekstem. Ludzie nabywają kompetencji obywatelskich.
- A przez ćwierćwiecze narzekaliśmy na brak społeczeństwa obywatelskiego.
- W ostatnich 25 latach wypracowaliśmy kompromis wokół tego, jak Polska ma się rozwijać. Teraz on wisi na włosku. Jedna ze stron daje do zrozumienia, że do postulatów rozwojowych trzeba dołączyć pierwiastek interesu narodowego. A druga stara się bronić wywalczonego przed laty porządku. Uświadomiliśmy sobie, że w naszym życiu są istotne sprawy, w obronie których trzeba stanąć. Życie to nie tylko konsumpcja, telewizja, zakupy w dużym sklepie. Uświadomiliśmy sobie też, że demokracja nie została nam dana raz na zawsze. Stąd aktywizacja obywatelska.
- Komentatorzy – np. Jan Maria Rokita - już mówią o przyspieszonych wyborach.
- Czy nie bardziej prawdopodobne byłyby przedterminowe wybory prezydenckie? Kryzys zawsze służy ponownemu zdefiniowaniu sytuacji. Wszystko zależy od rządzących. Po to wywołuje się kryzysy, żeby redefiniować sytuację. Pytanie, na ile silnie odpowie na nie druga strona? Nie wyobrażam sobie dalszych rządów PiS, jeśli protesty antyrządowe będą miały masowy charakter. Może zaczną też protestować instytucje unijne, organizacje pozarządowe?