Dariusz Szada-Borzyszkowski: Dziś wolność może być prawdziwa
Nie wyobrażam sobie, żeby KOD przekształcił się w partię polityczną – mówi Dariusz Szada-Borzyszkowski, sympatyk Komitetu Obrony Demokracji
Kicha z tym KOD-em. Miała być obrona demokracji, a tu afera goni aferę. I to od wielu miesięcy.
Myślę, że jest to wypadkowa tego, co się dzieje w naszym kraju. Ale martwi i boli mnie to. Bo Komitet Obrony Demokracji to są ludzie, którzy różnią się w wielu sprawach. Natomiast to, co ich łączyło i łączy – to jest sprzeciw wobec tego, co się dzieje w naszym kraju. Czyli: łamaniu konstytucji, zawłaszczeniu mediów publicznych, historii z sądami...
KOD wybrał nowego szefa. Jak Pan myśli: będą zmiany?
Uważam, że Krzysztof Łoziński to jest postać, która daje nadzieję. To jest człowiek, który myśli bardzo racjonalnie, rozsądnie. Oczywiście – w KOD-zie było mnóstwo niesmacznych rzeczy. I tym niewyjaśnionym sprawom finansowym trzeba się uważnie przyjrzeć, rozliczyć, wyjaśnić. Prywatnie jest mi bliżej do Łozińskiego, do jego myślenia o przyszłości Polski – demokratycznej, uczciwej i w rzeczy samej prawej i sprawiedliwej.
Bliżej niż do Polski Mateusza Kijowskiego?
Nie! Bliżej do Polski tych, którzy się sprzeciwiają temu, co się teraz u nas dzieje. Natomiast oczywiście, w KOD-zie – jak wszyscy – różnimy się w szczegółach, w poglądach politycznych, religijnych. Ale w moim przekonaniu to są detale. Ważniejszy jest ten wspólny mianownik – sprzeciw wobec niszczenia tego, co się z trudem, z błędami, ale budowało przez ostatnie dwadzieścia kilka lat.
I z KOD-em idą przede wszystkim ci, którzy te początki demokracji pamiętają. Młodych nie pociągnęliście za sobą...
Byłem na ostatniej manifestacji w Warszawie. I w porównaniu do tej manifestacji sprzed roku – teraz tej młodzieży było zdecydowanie więcej. Ale trzeba sobie powiedzieć szczerze – młodzieży się wydaje, że wszystko, co dziś mamy, to będzie. Że tu się nic nie zmieni. Nie wyobrażają sobie zamknięcia Facebooka, zamknięcia granic... Starsze pokolenie, które mniej lub bardziej aktywnie, ale było świadkiem, jeśli nie uczestnikiem tego, co się działo w 1980, 81 czy 89 roku, dobrze pamięta, jak wtedy było. I dobrze wie, ile było traumy, nieszczęścia, problemów i jak trudno było osiągnąć to, co mamy teraz. I jak trudno to obronić.
Porównuje Pan tamte czasy walki z komuną do tego, co się teraz dzieje?
Ja myślę, że to, co się działo z PRL-em, to była konsekwencja kilku spotkań kilku panów, którzy w Jałcie dokonali takiego, a nie innego podziału Europy. I my byliśmy niejako przedmiotem tego podziału politycznego. I byliśmy podporządkowani Związkowi Radzieckiemu. A teraz – moim zdaniem jest gorzej. Bo wtedy musieliśmy szukać niezależności ze świadomością, że nie możemy się przeciwstawić temu, co zrobiono w Jałcie. Natomiast teraz, kiedy Europa jest otwarta, kiedy ta wolność może być prawdziwą wolnością, okazuje się, że wewnątrz tego naszego ukochanego społeczeństwa – nie wszyscy się z tym zgadzają. Albo nie wszyscy mają tego świadomość. Albo... sam już nie wiem, co się z nami dzieje.
KOD mówi, że nie działa stricte politycznie, że jego członkowie nie będą startowali w wyborach. To jaka jest ich rola?
I bardzo słusznie. Ja nie wyobrażam sobie, żeby KOD przeobraził się w partię polityczną. Partia polityczna musi mieć jakiś wspólny mianownik ideologiczny, a – tak jak wspomniałem – KOD zrzesza ludzi o bardzo różnych poglądach. Ale takich, którzy nie zgadzają się z tym, co się dzieje w kraju. Z łamaniem wszelkich zasad demokracji. Ja sobie wyobrażam, że KOD powinien zostać stowarzyszeniem, inicjatorem dziań obywatelskich i patrzeć na ręce zarówno tym, którzy teraz rządzą, jak i tym, którzy zamierzają rządzić. KOD w moim przekonaniu powinien być swego rodzaju cenzorem działań politycznych. Żeby zapisy w najświętszej księdze Rzeczpospolitej Polskiej, czyli w konstytucji były przestrzegane. I rozliczać – niezależnie od tego, czy są to prawi, lewi czy środkowi.