Dasz drobne, to przepiją!
Liczba bezdomnych w centrum spadła o połowę. Ale jak ktoś ciągle widzi śpiącego żula, to co mu po statystykach.
- Ja to bym ich od razu przegoniła. Jeśli chcą, niech siedzą sobie w miejscach, gdzie ich nie widać. Gdyby ich tu nie było, z miejsca Gorzów stałby się ładniejszy - denerwuje się Ewa Karpiś. Spotykam ją przed drzwiami do byłego banku w Przemysłówce w samym centrum Gorzowa. Kilkanaście metrów za nami na ławce przy fontannie śpi mężczyzna. Na oko 50-letni, ale tak zmęczony życiem, że - kto wie - może być i młodszy. Podobnych do niego widuję w mieście codziennie. I zawsze w centrum. Wyglądają i... pachną tak, że lepiej omijać z daleka.
Kilka metrów od „śpiącego”, na ławce siedzi Stanisław Jas, emeryt z Manhattanu. - Mi oni nie przeszkadzają. Bylebym tylko jakiegoś „zwierzaka” od nich nie załapał, gdy usiądę później na takiej ławce. Jeśli ktoś jest… hm… zmęczony, niech śpi – mówi pan Stanisław.
Są na każdym kroku
Żeby spotkać w Gorzowie bezdomnego czy kogoś na innym życiowym wirażu, nie muszę się wysilać. Gdy we wtorek po południu próbowałem policzyć, ilu ich w sumie jest, na ławkach przy byłym Empiku doliczyłem się siedmiu. Przy murach obronnych - czterech. Kolejnym był ten przed Przemysłówką.
12 osób… niby niewiele, ale wystarczająco dużo, żeby uprzykrzać życie mieszkańcom. Kiedy tydzień temu zbierałem do „Głosu Gorzowa” materiał o tym, jak ma wyglądać centrum miasta, gorzowianka Julia Brecht mówiła, że chciałaby, by zniknęli „ci panowie, którzy wiecznie leżą na ławkach”.
O „leżących” i „śpiących” pisaliśmy już nie raz i nie dwa. Coś to w ogóle dało? Nie będzie tak, że znów napiszę tekst o bezdomnych, a problem i tak nie zniknie?!
- Teraz jest ich dużo mniej niż jeszcze kilka lat temu - twierdzi Andrzej Jasiński, komendant straży miejskiej. Wylicza, że w ciągu paru sezonów liczba bezdomnych w centrum zmniejszyła się o połowę: - Kiedyś było ich około 40. Teraz jest ze 20 - mówi komendant.
W 2015 r. w szpitalnej sali widywałem pewnego 30-latka. Twarz znajoma, bo żebrał pod Parkiem 111, gdzie jest nasza redakcja. Mężczyźnie starała się pomóc jego siostra. Oferowała mieszkanie, ale pod jednym warunkiem:_ma przestać pić. - I co zrobisz? – zapytałem 30-latka. - Jak to co?! Dalej będę pił. Miejsce na nocleg zawsze się znajdzie - odpowiedział. Nawet nie przerażało go to, że stracił właśnie obie nogi. Kilka miesięcy później zmarł, przy katedrze zobaczyłem nekrolog.
W pamięci zostanie też pan Jerzy. Na początku lata - czy upał, czy deszcz, czy burza - siedział lub spał na ławce nad Kłodawką przy ul. Strzeleckiej.
- Nie wolałby pan nie martwić się o pogodę i mieć dach w noclegowni czy schronisku? – zapytałem. - Ale tam nie można pić – odpowiedź była zawsze ta sama...
Interwencje? Setki!
- Od początku tego roku do teraz mieliśmy 279 interwencji w sprawie bezdomnych. Reagujemy w wielu przypadkach. Gdy spożywają alkohol, załatwiają potrzeby fizjologiczne, zachowują się wulgarnie. Interweniujemy za każdym razem, gdy naruszają porządek publiczny – mówi komendant straży miejskiej
.
- Jak ktoś jest brudny i... nieświeży to też? - dopytuję.
- To wykroczenie. Jeśli ktoś jest pijany, to odwozimy do wytrzeźwienia. Karzemy też mandatami, które - co ciekawe - niektórzy są w stanie zapłacić gotówką od razu. Jeśli jednak osoba bezdomna siedzi czy nawet śpi i nie łamie prawa, nic nie możemy zrobić. Sama bezdomność nie jest karalna – mówi komendant Jasiński.
I kolejny raz daje radę gorzowianom: - Proszę nie dawać pieniędzy bezdomnym, gdy o to proszą. To im nie pomoże. Wydadzą to na alkohol.
Mimo wszystko zmniejszająca się liczba bezdomnych w sercu miasta to też zasługa Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie, w którym jest cała kilkuosobowa grupa do walki z bezdomnością.
- Udało się nam już wyciągnąć z dziesięć osób, w tym kilka kobiet - mówi Tomasz Mańkowski, instruktor terapii uzależnień w centrum pomocy oraz streetworker, czyli osoba, która dociera na ulicy do bezdomnych, narkomanów, alkoholików...
Jak udało się przekonać bezdomnych do zmiany dotychczasowego życia?
- Motywacją do terapii. W Gorzowie jest m.in. Stowarzyszenie Brata Krystyna, stowarzyszenie brata Alberta. Tam mogli znaleźć schronienie. A pracę - w centrum integracji społecznej – mówi Mańkowski. Zdradza też, że w śródmieściu powstaje właśnie mieszkanie dla kilku bezdomnych. Niektórzy z nich dostają różne świadczenia i są w stanie płacić 250 zł czynszu. Miasto chciałoby podobne mieszkanie stworzyć także dla bezdomnych kobiet.
Tego, że bezdomni znikną z krajobrazu street¬worker obiecać nie może. Ilu z tej około 20-osobowej grupy da się jednak namówić na zamianę ławki w centrum na lepsze życie? Tomasz Mańkowski odpowiada: - Pewnie kilku.