Dawid Gudel: Kiedyś śmierć była bliżej człowieka niż teraz

Czytaj dalej
Martyna Tochwin

Dawid Gudel: Kiedyś śmierć była bliżej człowieka niż teraz

Martyna Tochwin

Jego dziadek i pradziadek byli pogrzebowymi śpiewakami. 33-letni Dawid Gudel z suchowolskiego Centrum Trzech Kultur zaczął więc badać, jak żegnamy umierających. Młody etnolog przeprowadził badania terenowe i wywiady z mieszkańcami na temat dawnej i obecnej obrzędowości pogrzebowej Tatarów, Żydów i katolików i napisał książkę „Zmarły człowiecze. Wielokulturowa obrzędowość pogrzebowa w gminie Suchowola”, która ukaże się lada dzień.

Śmierć nie jest łatwym tematem. Skąd zapał, by zająć się pogrzebami, śmiercią i wszystkim tym, co wiąże się z obrzędowością towarzyszącą umieraniu?

To rzeczywiście trudny temat, ale jednocześnie bardzo popularny. Tym bardziej w obecnych czasach. Być może moje zainteresowanie tym tematem wynika też z tego, że zarówno mój pradziadek, jak i dziadek byli śpiewakami pogrzebowymi. Moje badania opierały się głównie na rozmowach z ludźmi i muszę przyznać, że łatwo się rozmawiało o ile mówiliśmy o rytuałach, o tym jak wygląda obrzęd pogrzebu, co i kiedy następuje. Natomiast często bywało tak, że ludzie opowiadając mi o tym sięgali do konkretnych przykładów i wspominali śmierć matki czy ojca. I to były już bardziej drażliwe momenty naszych spotkań, często trudne dla moich rozmówców. Wspominam o tym na końcu książki, bo jestem im za to bardzo wdzięczny, że mimo wszystko chcieli mówić.

Jest Pan katolikiem, więc z pewnością miał Pan okazję uczestniczyć w pogrzebach katolickich. A jak ten obrzęd wygląda u żydów i muzułmanów? Czy był pan na takich pogrzebach?

Dzięki pomocy imama z Suchowoli miałem sposobność uczestnictwa w pogrzebie tatarskim w Bohonikach. Rodzina zezwoliła na moją obecność. Wprawdzie nie mogłem robić zdjęć, ale miałem możliwość zobaczenia jak to wygląda. Niestety, jeśli chodzi o obrządek żydowski, nie miałem takiej możliwości. Co prawda starałem się dostać na jakiś pogrzeb żydowski w Warszawie czy Łodzi, ale mi się nie udało. Ciągle jednak mam nadzieję, że będę miał taką możliwość.

Katolicki obrządek związany z pogrzebami wydaje się dobrze znany. Czy w czasie swoich wywiadów z ludźmi odkrył Pan jednak coś niezwykłego?

Sporo było takich ciekawych rzeczy, np. zakrywanie luster w domu, gdzie ktoś umarł. Katolicy zazwyczaj zakrywają lustra, o ile ciało spoczywa w domu. Natomiast nawet jeśli ciało nie spoczywa w domu, to zatrzymuje się zegary. W jednym z domów, które odwiedziłem podczas wywiadu, zegar był zatrzymany mimo tego, że senior zmarł kilka lat wcześniej. Wiele osób wciąż tę tradycję kultywuje. Dawniej, kiedy w domach był tylko jeden zegar, ludzie nie mogli sobie pozwolić na to, by zrobić z niego taki symbol, bo musiał być użytkowany. Zatrzymywało się go po śmierci jednego z domowników, a zaraz po pogrzebie ponownie nakręcało.

W Suchowoli od niedawna funkcjonuje kaplica pogrzebowa, ale na wsiach wciąż żywa jest tradycja trzymania ciała zmarłego w domu. Wiążą się z tym jakieś zwyczaje ludowe?

Mieszkańcy wsi przez dwa, trzy dni gromadzili się wokół trumny i śpiewali, głównie wieczorami . Na koniec tego czuwania, kiedy trumna była wynoszona z domu, to wywracało się stołki, na których stała. Po to, by dusza nie została w domu, by nie doprowadzić do kolejnej śmierci. Mieszkańcy wsi tłumaczyli, że chodzi o to, by dusza nie miała na czym siedzieć. W jednej z wsi spotkałem się też z obrzędem, podczas którego dywany dwuosnowowe, które były rozkładane pod trumną, również były wynoszone na zewnątrz. Razem z trumną i duszą. I wszystkie pomieszczenia były dokładnie wymiatane. Z jednej strony można powiedzieć o dosłownym oczyszczeniu z brudu, który zostawiają buty żałobników, ale też o takim symbolicznym.

A co ciekawego możemy powiedzieć o pogrzebach w tradycji tatarskiej, wciąż żywej w woj. podlaskim?

Jeszcze kilka, może kilkanaście lat temu, u Tatarów było tak jak w obrządku katolickim, że ciało leżało w trumnie w domu. Teraz zaś zwłoki wiezie się do Domu Pielgrzyma w Bohonikach i tam spoczywają. Interesujące jest to, że ciało po ostatnim, rytualnym obmyciu, jest zawijane w całun. Mimo tego, że wciąż jest wystawione do odwiedzin, do czuwania i można do niego podejść, to twarzy zmarłego już nie można zobaczyć. Ciekawostką w obrządku tatarskim jest też to, że ciało spoczywa w trumnie, ale tylko w jej dolnej połowie. Tatarzy bowiem nie używają wieka. Ciało przykrywa się tzw. pokrywałem, czyli grubym, zielonym, bogato zdobionym materiałem. A kiedy po wyniesieniu z Domu Pielgrzyma jest transportowane na cmentarz, gdzie odbywają się modlitwy, to składane jest do grobu w ogóle bez trumny, nawet bez tego spodu. Trzy osoby wchodzą do dołu, a dwie z góry przechylają trumnę jakby podając ciało. Nad ciałem stawia się tak zwany domek, czyli bardzo prostą konstrukcję z desek. Robi się to po to, by ziemia nie padała bezpośrednio na ciało. Tatarzy do dziś jeszcze stosują tak zwane dalawary, czyli papierowe zwoje z modlitwami pisanymi po arabsku, które albo rozwijają na ciele pod całunem, albo na ciele już złożonym w grobie.

Zgłębiał Pan też obrządek żydowski. Z Suchowoli Żydzi zniknęli w 1942 roku, więc z oczywistych powodów nie mógł pan być na pogrzebie żydowskim. Skąd więc czerpał pan informacje jak on wyglądał?

Przede wszystkim opierałem się na literaturze oraz wspomnieniach mieszkańców. Kopalnią wiedzy okazał się pan Jan Guzowski z Suchowoli, który ma już prawie sto lat. Pan Jan pamięta różne obrzędy. Wspominał m.in. budynek, który stał na tamtejszym cmentarzu żydowskim, w którym Żydzi myli zwłoki. Opowiadał, że osoby wychodzące z cmentarza musiały też umyć ręce. Miał on kiedyś sposobność wejść do domu, w którym leżało ciało. Pamiętał, że na głowie zmarłego były gliniane elementy. Ja to wspomnienie zweryfikowałem z literaturą oraz Księgą Pamięci Żydów w Suchowoli, którą Centrum Trzech Kultur wydaje od zeszłego roku i okazało się, że rzeczywiście na miejscowym cmentarzu był taki budynek. Zachowane są nawet dwa jego zdjęcia. Prawdopodobnie był to dom przedpogrzebowy, czyli miejsce, w którym zwłoki były myte i ubierane. W kulturze żydowskiej jest przyjęte, że wychodząc z cmentarza myje się ręce, bo cmentarz jest miejscem nieczystym. Była też niegdyś tradycja zakrywania nieboszczykowi oczu glinianymi elementami pobitych dzbanów. Dlatego, że oczy są nieczyste nawet po śmierci, bo za życia patrzą tam, gdzie nie powinny.

W tradycji katolickiej po pogrzebie żałobnicy są zapraszani na stypę, czyli uroczysty obiad. Czy takie zwyczaje mają też Tatarzy i Żydzi?

U Tatarów również jest przygotowany duży, bogaty posiłek, nazywa się sadoga. Tak samo nazywa się taki tobołek, który dostają wszyscy żałobnicy. W ten sposób rodzina zmarłego próbuje się im odwdzięczyć za przyjście. To torebka z owocami i słodkościami. Natomiast w dawnej obrzędowości katolickiej żałobnicy, którzy kiedyś przychodzili na pogrzeb, przynosili ze sobą np. mąkę czy cukier, żeby odciążyć wydającą obiad rodzinę. U katolików stypy wciąż są urządzane, ale w skromniejszej niż niegdyś formie. Bo kiedyś trzeba było zabić świnię i przygotować wielodaniowy posiłek, by przez kilka dni częstować gości, a przede wszystkim śpiewaków. Natomiast jeśli chodzi o kulturę żydowską, to również jest w niej coś, co przypomina stypę. Gdy rodzina i inni członkowie społeczności przychodzą po pogrzebie do domu, to albo przynoszą ze sobą jedzenie albo pomagają gospodarzom je gotować. Czyli w jakiś sposób odciążają rodzinę.

Tradycje związane z pogrzebami zmieniają się. Czy są konkretne przykłady obrządków z różnych religii, o których z czasem zapomniano?

W islamie jeszcze kilkanaście lat temu za wynoszoną z domu trumną rzucano zboże albo ryż. Dlatego, że były one symbolem nowego życia. Nie wszędzie są też do dziś rozwijane papierowe zwoje z modlitwami pisanymi po arabsku. To w dużej mierze zależy od rodziny. Jedni są bardziej przywiązani do tradycji, inni mniej.

Mimo całej otwartości świata, dla wielu osób śmierć wciąż wydaje się tematem tabu. Wyczuwał Pan to w rozmowach prowadzonych z mieszkańcami?

Pozostało jeszcze 23% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Martyna Tochwin

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.