Dawid Pawlik: Trener Skrok mi ufa
- Byłoby fajnie zdobyć punkty w meczu z Chemikiem Police. Spróbujemy zaszaleć i coś ugrać – mówi Dawid Pawlik, II trener siatkarek Developresu SkyRes Rzeszów. Wobec nieobecności trenera Jacka Skroka, to on poprowadzi zespół w meczu wyjazdowym z mistrzem Polski z Polic.
Trener Jacek Skrok jest świeżo po operacji. Rozmawialiście? Co u niego?
Jest ok nie ma komplikacji. Jest szansa, że wkrótce wyjdzie ze szpitala.
Mówił, kiedy wróci do drużyny?
Konkretnej daty jeszcze nikt nie podał, bo wiadomo wszystko może się zdarzyć. Z tego, co planuje, to po meczu z Chemikiem powinien się u nas pojawić.
W meczu Pucharu Polski z Solną Wieliczka, to pan prowadził zespół. Wygraliście 3:2. 1-ligowiec się wam postawił...
Takie mecze zawsze gra się ciężko i byliśmy na to przygotowani. Nikt z nas nie liczył, że rywal położy się przed nami. Oni grali na luzie, nikt nie oczekiwał od nich wyniku, każdy patrzył na nas. To my musieliśmy wygrać. W takich okolicznościach przychodzą nerwowe sytuacje. Ale podsumowując cieszymy się z wygranej, ten wynik będzie zapamiętany i to, że gramy dalej.
Wasze siatkarki mogły zlekceważyć przeciwnika?
Absolutnie nie. Nie było mowy w drużynie o tym, że przeciwnik jest słaby, że gra w pierwszej lidze. Wszyscy poważnie podeszli do meczu, ale nasze piłki nie chciały wpadać w boisko. Drużyna przeciwna grała świetnie w obronie. To był na prawdę trudny mecz. Przypomnę, że przed sezonem też graliśmy z tym przeciwnikiem i też wygraliśmy 3:2 z dużymi problemami.
Ale coś u was zawiodło...
Na pewno rywalki miały lepsze przyjęcie, ale za to popełniły więcej błędów niż my i na tym trzeba skończyć.
Zapewne liczył pan jednak na więcej po raz pierwszy prowadząc samodzielnie zespół...
Nie nastawiam się przed meczem na to ile będzie setów. Najważniejsze jest żeby wygrać ten ostatni. Każdy chciałby wygrać 3:0, wziąć prysznic i jechać do domu. To nie jest proste, jak ktoś się postawi, gra z luźną ręką, to jest ciężko. Solna zagrała na prawdę dobrze, musieliśmy się starać by wygrać to spotkanie.
Pięć setów z Muszyną, trzy dni później pięć setów w Wieliczce. Dodając długą podróż do Szczecina, może się odbić na zdrowiu...
Taka intensywność jest to dla organizmu wykańczająca. Graliśmy jednak w Wieliczce niemal wszystkimi zawodniczkami, było dużo zmian szukając optymalnego składu na tie-breaka. To się udało, a jednocześnie ciężar meczu rozłożył się na cały zespół.
W pierwszej rundzie urwałyście dwa sety Chemikowi, ale teraz będzie trudniej. Po tamtym meczu policanki tłumaczyły się ciężkimi treningami i że ich forma dopiero zaczyna rosnąć. Tymczasem ostatnio zmiotły Telekom Baku, a zaraz potem ŁKS Łódź. Zmiotą i Developres?
Będziemy walczyć jak się da, żeby tak się nie stało. Myślę, że Police będą podrażnione właśnie tym, że straciły punkt w Rzeszowie, będą chciały udowodnić, że to tylko przypadek. My zagramy podobnie jak ostatnio i zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Forma drużyny, wydaje się, zależy od dyspozycji Adeli Helić?
Mogę oczywiście powiedzieć, że to liderka zespołu, bo dostaje najwięcej piłek i sporo z nich kończy skutecznym atakiem. Zdobywa też najwięcej punktów. Ale nie szedłbym tą drogą. Zespół działa w całości, w każdej akcji są trzy odbicia i bardzo istotne jest to, kto i jak odbije piłkę zanim ona trafi do atakującej. Nawet Adela w pojedynkę meczu nie wygra. W Wieliczce wszystkie dziewczyny grały falami. Jeden set dobry, drugi zły. Jeśli chodzi o skrzydłowe w naszym zespole, to świetnie zagrała np. Kremena Kamenova. Nie była w podstawowym składzie, weszła z ławki i miała sto procent skuteczności w ataku. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że jak Adela nie gra, to cały zespół stoi.
Inne drużyny uważają przede wszystkim na nią. Na kogo wy musicie uważać w meczu z Chemikiem?
Na każdego (śmiech). Na pewno błędzie łatwiej, jeśli uda nam się odrzucić je zagrywką od siatki, zabrać pierwsze tempo, na to trzeba liczyć, w innym przypadku będzie ciężko. O Katarzynie Zaroślińskiej nie trzeba nikomu mówić, ale ogromne zagrożenie stanowi też Stefana Veljković. Jak dobrze przyjmą zagrywkę i ona jest pod siatką, to praktycznie jest po wszystkim. Łapie piłkę na takim zasięgu, że mało kto jest ją w stanie zatrzymać.
Końcem października dołączyła do was Bułgarka Miroslava Paskova. Ma zaledwie 20 lat, a mimo to skutecznie walczy o miejsce w szóstce...
Mieliśmy o niej dużo wiadomości nim do nas trafiła. Widzieliśmy ją na wideo, nasz statystyk oglądał ją na żywo, gdy grała w kadrze. Liczyliśmy, że może powalczyć o szóstkę i często jej się udaje pokonać koleżanki.
Jest trochę jak dynamit. Zarówno w czasie akcji, jak i po jej zakończeniu. Trener Skrok wspominał, że trzeba czasem studzić jej zapał.
To prawda. Ma w sobie dużo emocji. Ja uważam, że jest to pozytywne dla niej samej i dla zespołu. Ta jej energia daje energię całemu zespołowi.
Z całej czternastki siatkarek Developresu nie zobaczyliśmy jeszcze w akcji tylko Karoliny Szymańskiej. Nie jest gotowa jeszcze do gry na tym poziomie?
Wszystkie dziewczyny są gotowe do gry. Niektóre muszą poczekać na swoją szansę.
Po meczu z Chemikiem czeka was seria spotkań z niżej notowanymi przeciwnikami. Patrząc jednak na pierwszą rundę spotkań, nie gwarantuje to kompletu wygranych...
Liga jest bardzo wyrównana w tym sezonie. Oczywiście jest kilka lepszych i kilka słabszych zespołów, ale i tak każdy z każdym może wygrać. Faworyt, a takim będziemy z pewnością we wspomnianych meczach, ma gorzej. Nie myślimy jednak jeszcze o tym. Mamy w sobotę mecz z Chemikiem.
Znów to pan poprowadzi zespół. Skład ustala Skrok czy Pawlik?
Jestem w kontakcie z trenerem Skrokiem, konsultujemy się. Nie narzuca mi jednak, kto ma grać i ile. Ufa mi.
Ale byłby kawał, gdyby udało się coś ugrać...
Wiadomo, że byłoby fajnie. Spróbujemy zaszaleć i coś ugrać. Rozłożyć.