Dawna „złota młodzież” PO wciąż potrafi powracać
Od dawna o nich cicho, ale jeden z dawnych „złotych młodzieńców” Platformy właśnie o sobie przypomniał. Michał Dzięba, były asystent Aleksandra Grada, zaatakował Rafała Trzaskowskiego - kandydata PO na prezydenta Warszawy.
Byli asystentami najważniejszych polityków Platformy w czasach Tuska, pełnili w partii lub ministerialnych gabinetach formalne i nieformalne funkcje ludzi od specjalnych poruczeń. Później zasłynęli z głowy do interesów - a przede wszystkim umiejętności wyszukiwania sobie intratnych zajęć na pograniczu polityki i biznesu.
Dawna „Złota młodzież Platformy” jest dziś raczej poza polityką - a jej swego czasu najmłodsze pokolenie zbliża się właśnie do czterdziestki. Te nazwiska jednak wciąż wracają - a to za sprawą kolejnych odsłon afer - z taśmową na czele - a to jako rodzaj kontrapunktu wobec wyczynów „złotej młodzieży PiS” w rodzaju występów Bartłomieja Misiewicza w białostockiej dyskotece.
Złoci chłopcy Platformy przypominają o sobie sami wyjątkowo rzadko. Ale tak właśnie zrobił Michał Dzięba, który na Facebooku opublikował wpis atakujący Rafała Trzaskowskiego, kandydata Platformy na prezydenta Warszawy. Nazwał go „Najgorszym Kandydatem w Warszawie”. Ale na tym nie poprzestał. Przypomniał o politycznych związkach Trzaskowskiego z Jackiem Saryuszem-Wolskim, dorzucił serię bardzo grubych aluzji obyczajowych, zasugerował też nielegalne pozyskiwanie pieniędzy na kampanię w 2009 roku.
Dzięba na swoim facebookowym wallu od dość dawna wbijał różne szpile w Platformę, na ogół kończyło się to jednak na wrzucaniu memów (jest też jednak i taki z Jarosławem Kaczyńskim jako Adolfem Hitlerem) czy różnych niedookreślonych aluzji, częściowo czytelnych tylko dla wtajemniczonych. Trzaskowskiego zaczął atakować w ostatnich miesiącach, ale dopiero tym razem uderzył z naprawdę grubej rury. Jego wpis natychmiast podłapały prawicowe media, nic w tym zresztą dziwnego, bo Dzięba z pewnością zalicza się do ludzi, którzy znają niejedną z tajemnic swego dawnego polityczno-zawodowego środowiska. Facebookowy wpis opracował zaś we względnej zgodzie z regułami tzw. bezpieczeństwa procesowego - on „tylko pyta”. W komentarzu dorzucił jednak, że gotów jest zeznawać w sądzie. Brzmi to trochę jak groźba.
Dzięba nigdy nie wstąpił do Platformy, był tylko pracownikiem partii, ale długo siedział w samym środku platformerskiej polityki. Zaczął w okolicy 2003 roku - nie sam, tylko z kilkoma innymi młodymi ludźmi, o czym za chwilę. Długo współpracował z Aleksandrem Gradem, ministrem skarbu w rządzie Donalda Tuska, był jego asystentem, fama głosiła, że ma bezpośredni wpływ na niejedną decyzję kadrową w spółkach skarbu państwa.
W 2012 roku Dzięba miał rodzaj specyficznego hype’a - najpoważniejsze gazety pisały o krążących wokół niego pogłoskach, jakoby miał zostać nagrany na tajemniczych taśmach, które „pogrążą Platformę”. Ostatecznie nic takiego jednak nie wypłynęło - nie wiemy, czy takich nagrań nigdy nie było, czy też po prostu nie ujrzały one światła dziennego. Wtedy był już byłym asystentem Aleksandra Grada.
Wiązanie tej sprawy z późniejszą aferą podsłuchową niekoniecznie ma sens. Pamiętajmy, że ujawnione dotąd nagrania z restauracji „Sowa i Przyjaciele” i innych miejsc powstały w 2013 i 2014 roku, czyli co najmniej rok później niż po Warszawie krążyły plotki o tajemniczych taśmach.
W schyłkowym okresie rządów Platformy wiele o Dziębie nie było słychać. Ale całkiem z mapy nie zniknął. Wiosną 2016 roku właśnie za sprawą Dzięby zgęstniała nieco atmosfera w obozie władzy wokół Michała Krupińskiego, ówczesnego prezesa PZU z nadania rządu PiS. Media pisały wtedy o jego długoletniej znajomości z Dziębą i interesach, które łączyły ich jeszcze w 2013 roku. - Znamy się i przyjaźnimy od 2004 roku, czyli od czasu pracy w Parlamencie Europejskim - mówił wtedy serwisowi InnPoland Dzięba.
A już całkiem niedawno - według złośliwych słusznie odczytując kierunek wiatru z Planu Morawieckiego - stworzył Polską Izbę Gospodarczą Elektromobilności. Dzięba został jej prezesem - informował 23 stycznia portal wnp.pl. Izba ma „działać na rzecz tworzenia korzystnych warunków dla rozwoju rynku pojazdów elektrycznych, a także umożliwienie i ułatwienie kontaktów pomiędzy podmiotami działającymi w tej branży.” Nie wiemy jeszcze, jakie są szanse Dzięby na znalezienie sobie miejsca w tym obszarze biznesu.
W wypadku Dzięby plotki o taśmach nigdy się nie potwierdziły. Ale jeśli chodzi o „złotą młodzież Platformy”, to bohaterem całkiem realnych taśm stał się Piotr Wawrzynowicz. Na nagraniu jego spotkania z ówczesnym ministrem środowiska Stanisławem Gawłowskim niemal co drugie słowo to któreś z przekleństw. Obaj panowie sporo narzekają, także na kolegów z kręgu Platformy. Rozmowa z Janem Kulczykiem to już inny styl. Wawrzynowicz przechwala się w niej swym rzekomym wpływem na Donalda Tuska. „Wiesz, ja mam kontakt z kierownikiem, on bardzo często w poniedziałek w samolocie z Gdańska, nie. To są najróżniejsze kontakty. Bo kiedyś rozbawił mnie bardzo, bo mówi mi, że... Ja mówię „bardzo miło mi, że pan ze mną rozmawia, bo z całą resztą młodych kolegów pan nie rozmawia” - słychać na taśmie nagranej podczas spotkania Wawrzynowicza z Kulczykiem.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień