Z prof. dr. hab. Jerzym Zajadłą, konstytucjonalistą, kierownikiem Katedry Teorii i Filozofii Państwa i Prawa na Wydziale Prawa i Administracji UG.
Czy znaną nawet laikom zasadę, że prawo nie działa wstecz, można wyprowadzić z konstytucji?
Wprost nie. To pewien mit, że istnieje zakaz działania prawa wstecz. Wprost można by wyprowadzić jedynie zakaz działania wstecz prawa karnego na niekorzyść sprawcy.
Czemu więc mówi się o tym przy okazji zapowiedzi ograniczenia kadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów w najbliższych wyborach samorządowych?
Bo da się tę zasadę wyprowadzić z konstytucji pośrednio, z zasady państwa prawa, czyli artykułu 2 konstytucji.
Z zasadami stałoby w sprzeczności wprowadzenie kadencyjności w wyborach samorządowych w 2018 r.?
Problemem nie jest sama kadencyjność, tylko to, że miałaby ona obowiązywać już w najbliższych wyborach w 2018 r. I pewnie gdyby Trybunał Konstytucyjny normalnie funkcjonował, orzekłby niekonstytucyjność takiego rozwiązania. Tyle że trybunał...
Może orzec, że jest prawem to, co zdaniem wielu konstytucjonalistów z prawem zgodne nie jest.
Jeśli trybunał zacznie pełnić rolę listka figowego, który jedynie dodatkowo legitymizuje niekonstytucyjne działania władzy, to niebezpieczeństwo takiego orzecznictwa w sprawie ordynacji rzeczywiście istnieje.
Co by to dalej oznaczało?
Gdyby ograniczenie liczby kadencji miało obowiązywać już w najbliższych wyborach, budziłoby to podejrzenie, że władza wprowadza te zmiany „pod siebie”, w celu zapewnienia sobie lepszego wyniku. Polegałoby to więc na instrumentalizacji prawa. Gdyby te zmiany miały obowiązywać dopiero od kolejnych wyborów, wątpliwości byłyby pewnie mniejsze.
Orzecznictwo trybunału mówi jednak, że zmiany w ordynacji można wprowadzać nie później, niż rok przed wyborami. Formalnie byłoby to więc w porządku.
W przypadku niektórych regulacji, np. podatkowych, mówi nawet o sześciu miesiącach. Tak, ale wprowadzenie kadencyjności w najbliższych wyborach samorządowych oznaczałoby jednak instrumentalizowanie prawa. Bo celem byłoby uniemożliwienie kandydowania samorządowcom, którzy są popularni, więc kandydaci PiS nie mają szansy z nimi wygrać.
Taka instrumentalizacja byłaby krokiem na pewnej drodze.
Byłby to kolejny klocek w układance, którą prof. Łętowska nazwała wygaszaniem państwa prawa, a ja nazywam bardziej radykalnie demolowaniem państwa prawa.
Co dalej? O wyborach do Sejmu art. 96 konstytucji ogólnie stwierdza, że są proporcjonalne. Można to będzie jakoś „uszczegółowić” w sejmowych ustawach?
Proporcjonalność samą w sobie nie. Ale można by nią sterować poprzez geografię wyborczą, tak przesuwając granice okręgów, by sprzyjało to lepszemu wynikowi obozu władzy.
Okręgi wyborcze, jak i samo prawo, można za jakiś czas znowu zmienić. Trudniej chyba będzie zmienić ten sposób myślenia i działania: że prawo służy interesowi władzy.
Z naprawianiem prawa można sobie jakoś poradzić. Ale pęknięcie, które dokonało się w strukturze społecznej, także w sferze mentalnej, trudno będzie nam odbudować. To pęknięcie istniało, ale nigdy nie było tak agresywne, wrogie, jak to, które obecnie zostało stworzone. Wrogość i społeczna agresja narastają, i z tym będziemy mieli problem.
Rozmawiał
Jarosław Zalesiński