Gospodarze wykorzystujący wodę ze studni głębinowych prawdopodobnie zapłacą więcej niż ci, którzy czerpią ją ze stawów czy jezior.
- Jeśli trzeba wprowadzić opłaty za korzystanie z wody, to trudno. Byleby stawki były rozsądne, żeby rolników te zmiany za bardzo nie bolały - tak o przyjętej we wtorek przez Sejm ustawie Prawo wodne mówi Maciej Przybylski, rolnik z Szostki (pow. radzie-jowski).
Podwyżki? Byle z rozsądne
- Prawo wodne Sejm musiał przyjąć jeszcze przed wakacyjną przerwą, bo inaczej Komisja Europejska mogłaby wystąpić o nałożenie na Polskę 3,5 miliarda euro kary - twierdzi Jan K. Ardanowski, wiceprzewodniczący sejmowej komisji rolnictwa, poseł PiS. - Jednak trudno na razie mówić o szczegółach, bo one znajdą się w rozporządzeniach do ustawy. Ceny wody dla mieszkańców nie wzrosną (o tym więcej w jutrzejszym wydaniu - przyp.red.), ale wiadomo, że stawka za korzystanie z wody ze studni głębinowych będzie wyższa niż za czerpanie jej ze stawów, czy jezior. Stawki dla gospodarzy są uzgadniane i minister rolnictwa zobowiązał się, że „będzie ich pilnował”. Zresztą i tak te proponowane wcześniej zostały już znacząco obniżone - dodaje Ardanowski.
Maciej Przybylski należy do tych, którzy będą płacić więcej, bo warzywa nawadnia ze studni głębinowych: - Zainwestowaliśmy w dwie studnie. Mam nadzieję, że opłaty nie sprawią, iż produkcja warzyw stanie się nieopłacalna. Liczę na rozsądek.
Jego zdaniem, te opłaty mogą przełożyć się na wzrost cen żywności.
Michał Gmys, rolnik z Wtelna (pow. bydgoski) uważa, że koszty poniosą głównie gospodarze: - Dziś nie jest problemem sprowadzenie żywności z daleka, a kupujący potrafią liczyć. Zatem jeśli u nas będzie susza, a gdzie indziej opadów pod dostatkiem, to za deszczowanie my poniesiemy wyższe koszty.
Gospodarz z Wtelna podkreśla, że deszczowanie to nie jest kaprys rolników, ale konieczność. - Gdy była susza i nie podlewałem pola z brokułami to z dwóch hektarów zebrałem zaledwie trzysta kilogramów różyczek, a gdy deszczuję to z hektara uzyskuję 10-12 ton tego towaru. Poza tym wymagania klientów są coraz wyższe i jeśli chcemy produkować żywność najwyższej jakości, musimy korzystać z wody.
- Nowe Prawo wodne przełoży się na wzrost kosztów w rolnictwie i uciążliwości - uważa Mirosław Maliszewski, także wiceprzewodniczący sejmowej komisji rolnictwa, poseł PSL. - Uciążliwości wiążą się z tym, że ta ustawa dotyczy także tzw. Dyrektywy Azotanowej i objęcia całej Polski programem działań dla OSN (obszary szczególnego narażenia - red.). Oznacza to, że niektórym rolnikom zajmującym się produkcją zwierzęcą mogą grozić kary za przekroczenia norm dotyczących zanieczyszczeń i będą musieli inwestować w płyty obornikowe, zbiorniki na gnojowicę.
Plusy i minusy
- Plus przyjęcia zmian w Prawie wodnym - będziemy mogli sięgać po środki unijne, minus - wzrost kosztów dla gospodarstw - mówi Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych. - Wiąże się to nie tylko z opłatami za korzystanie z wody, ale i z Dyrektywą Azotanową (o szczegółach napiszemy więcej na łamach Strefy AGRO - przyp.red.)
- Minister rolnictwa stara się, by z tego obowiązku wyłączono gospodarstwa do 10 ha - dodał Ardanowski. - W Holandii Dyrektywa Azotanowa doprowadziła do tego, że największym problemem w inwestowaniu w rozwój produkcji zwierzęcej nie jest np. brak pieniędzy, ale kłopot z zagospodarowaniem odchodów zwierzęcych.
I dlatego część nawozów naturalnych Holendrzy eksportują. Także do Polski.