Diabeł krył się w toruńskim kościele. Przez stulecia!
Wymalowany w średniowieczu na sklepieniu głównej nawy kościoła św. Jakuba diabeł Tutivillus miał kontrolować stan skupienia wiernych podczas mszy
Niemal każdy dzień przynosi ostatnio wieści o ciekawych pamiątkach z przeszłości Torunia. Na Jarze saperzy znaleźli średniowieczną ostrogę, w kościele świętego Jakuba konserwatorzy pokazali odkrytego tam... diabła, a przy ul. Chopina pojawiła się wielka niewiadoma.
No i czego się tak niezbyt mądrze patrzysz, Tutivillusie? Zgoda, średniowieczny malarz dał ci taką twarz, a nie inną, ale zważ, że twoja podobizna na sklepieniu głównej nawy kościoła świętego Jakuba w Toruniu zniknęła w drugiej połowie XVI wieku, kiedy świątynię przejęli protestanci i pobielili wnętrza. Światło dzienne ujrzałeś ponownie w Roku Pańskim 2019, gdy pracujący we wnętrzu świątyni konserwatorzy uwolnili twoją podobiznę spod niemal 500-letniej warstwy farby i kurzu. Mógłbyś więc spojrzeć ze zdumieniem lub chociaż z zaciekawieniem. Szczególnie, że przecież wcale nie jesteś takim sobie pierwszym z brzegu głupim diabłem, jaki straszy w wiejskim młynie. Dostałeś się do głównego kościoła toruńskiego Nowego Miasta i - do diabła - wcale nie miałeś tam śmieszyć wiernych!
Zda raport na Sądzie Ostatecznym
- Miał obserwować i spisywać występki ludzi podczas mszy - mówi dr Michał Kurkowski, historyk sztuki z Muzeum Okręgowego w Toruniu, współautor dokumentacji historycznej, opracowanej w związku z prowadzoną właśnie renowacją wnętrz kościoła świętego Jakuba w Toruniu. Tutivillus wywodzi się z tradycji klasztornej, gdzie mnisi, przepisując teksty, czasami robili błędy czy gubili słowa. Tutivillus te błędy i słowa zbierał, zapisywał na wołowej skórze, chował do worka, z jakim bywał przedstawiany. Później miał je odczytać podczas Sądu Ostatecznego.
Miał obserwować i spisywać występki ludzi podczas mszy
Kościół świętego Jakuba jest uważany za jedną z najpiękniejszych gotyckich świątyń na terenie Polski. Jego budowa rozpoczęła się w roku 1309 i trwała 61 lat. Wnętrza świątyni odzyskują właśnie blask dzięki drugiej edycji programu Toruńska Starówka. Prace w nowomiejskiej farze pochłoną ponad 17 milionów złotych. Poza diabłem, jaki tkwił na sklepieniu, konserwatorzy odkryli także inskrypcję, która potwierdza datę zakończenia budowy kościoła w 1368 roku. Znaleźli również wizerunki aniołów na ścianie zachodniej nawy głównej tuż nad organami. Anioły występują teraz w iście niebiańskim otoczeniu, ponieważ konserwatorom udało się także odtworzyć kolorystykę sklepienia.
- Rysunek każdego odcinka dekoracji na żebrach sklepiennych jest niepowtarzalny - dodaje dr Kurkowski. - Te średniowieczne polichromie zostały przysłonięte, gdy protestanci pobielili wnętrze.
Farą toruńskiego Nowego Miasta opiekowały się cysterki, później benedyktynki. W 1557 roku świątynię przejęli protestanci i wybieli wnętrza, jak to mieli we zwyczaju. Średniowieczne malowidła znalazły się pod warstwą farby. Nie oznacza to jednak, że luteranie nie tolerowali w swoich kościołach kolorów. Toruńscy konserwatorzy przekonali się o tym m.in. podczas prac przy ołtarzu w kaplicy Świętej Rodziny.
- Ołtarz skrywa wcześniejszą drewnianą ramę, otoczoną malowanym ornamentem z dmącymi w trąby aniołami. Te elementy pochodzą najprawdopodobniej z lat 1620 - 1630 i mogły być związane z epitafium, kiedy kościół był w rękach protestanckich - mówi Michał Kurkowski. - Mogło ono być poświęcone któremuś z pochowanych w kościele pastorów. Znajdowało się za ołtarzem w kaplicy Świętej Rodziny. Ołtarz z 1740 roku już wrócił na swoje miejsce, odzyskał swoją pierwotną marmoryzację czerwono-ugrową oraz niezwykle piękne złocone ornamenty.
Zasłonił również epitafium, które wcześniej zostało jednak udokumentowane.
Na placu budowy przy Wałach generała Sikorskiego, również pojawiają się i znów znikają pod ziemią pamiątki przeszłości Torunia.
Informacje w każdym wykopie
- Informacje o mieście uzupełniamy z każdym wykopem - mówi Leszek Kucharski, kierownik działu archeologii Muzeum Okręgowego w Toruniu, które sprawuje nadzór archeologiczny nad przebudową placu Rapackiego, Wałów i ul. Chopina.
Nadzór oznacza co prawda, że archeolodzy mogą pracować jedynie w wykopach, jakie powstają w związku z prowadzoną inwestycją. Na szczęście jednak współpraca między badaczami i drogowcami układa się doskonale. Jedni i drudzy stąpają po okolicach Zaułku Kołodziejskiego, średniowiecznej ulicy, która biegła od Bramy Chełmińskiej w stronę obecnej ul. Mickiewicza.
Historycy nadal szukają rozwiązania zagadki tajemniczej budowli, której fundamenty zostały odsłonięte przy ul. Chopina w Toruniu. Tymczasem drogowcy zrobili tam nowy wykop i trafili w kolejną ścianę.
O Zaułku Kołodziejskiego historycy wiedzieli. Kilkanaście lat temu istnienie ulicy potwierdzili archeolodzy, którzy pod wodzą Lidii Grzeszkie-wicz-Kotlewskiej prowadzili badania w związku z budową Centrum Sztuki Współczesnej, trafili tam między innymi na pięknie zachowany bruk. Teraz, przy okazji przebudowy Wałów generała Sikorskiego, pojawiły się pozostałości stojących przy niej domów.
- Mogłoby się wydawać, że na przedmieściu będziemy mieli do czynienia z drobną zabudową: szopami, kramami, warsztatami. Mamy jednak solidne fundamenty murowanych budynków - powiedział nam niedawno Leszek Kucharski.
Przy jednej ze ścian wykopu pojawiły się pozostałości jakiegoś interesującego budynku produkcyjnego. Archeolodzy trafili na warstwę spalonego drewna i sporo kamieni z polepą. Co to mogło być? Odpowiedzi na to pytanie należałoby szukać pod chodnikiem, który jednak w tej chwili znajduje się poza placem budowy. Jego granice mają się jednak przesunąć, więc jest szansa na rozwiązanie zagadki.
Tymczasem, pod chodnikiem obok teatru, wyłoniły się fragmenty muru oporowego fosy. Dzięki temu odkryciu wiadomo już, jaką miała ona szerokość.
Solidny mały domek
Bezpośrednie przedpole fosy teoretycznie powinno być pozbawione zabudowy. W przypadku ataku ściany budynków mogłyby przecież dawać osłonę nacierającym. A jednak... Nad samą fosą stał niewielki, ale bardzo solidny murowany budynek z brukowaną podłogą. Być może było ich więcej, w każdym razie, jak dotąd, archeolodzy odkryli jedną taką ciekawostkę, z przełomu XVI i XVII wieku.
Tuż obok, na skwerze przy Muzeum Etnograficznym, powstaje Zielona Brama Gotyckiej Starówki. Tu także prace ziemne prowadzone są pod nadzorem archeologów. Z jednego z wykopów wyjrzał na chwilę fragment fundamentów kościoła św. Krzyża oraz pozostałości jakiegoś sąsiadującego ze świątynią budynku. Kościół został odkryty w latach 80. i wtedy był sporą niespodzianką. Został zburzony jeszcze w XV wieku w związku z budową barbakanu i prawie nic o nim nie było wiadomo. Teraz archeolodzy witają się z nim jak ze starym znajomym.
Ostroga z Jaru
Chełmińskie było w średniowieczu najbogatszym przedmieściem Torunia. Nic więc dziwnego, że niemal każdy metr kwadratowy gruntu kryje tu skarby przeszłości. Zupełnie inaczej wygląda jednak sprawa z terenami po dawnej jednostce armii radzieckiej, gdzie w tej chwili powstaje osiedle mieszkaniowe. W XIX wieku był tu folwark Lisi Ogon, później weszło wojsko i zorganizowało m.in. składnicę amunicji. Do różnych znajdowanych tu wybuchowych pamiątek już się przyzwyczailiśmy, tymczasem w poniedziałek nadzorujący budowę ciepłociągu saperzy znaleźli rycerską ostrogę. Współpracujący z saperami archeolog potwierdził, że znalezisko pochodzi z późnego średniowiecza. Skąd się tam wzięła ostroga? O ewentualnych działaniach zbrojnych na tym terenie nic nie wiemy, zresztą po potyczkach w ziemi zostają nie tylko ostrogi.
- Dwa lata temu w tym miejscu znalazłem gotycką cegłę. Może więc ktoś kiedyś pozbył się gruzu z miasta i razem z nim przywiózł ostrogę? - zastanawia się Maciej Grabowski, właściciel Nuclear.
Cóż, ma Kraków swoją „Historię żółtej ciżemki”, może więc ktoś z mieszkańców Jaru stworzy kiedyś „Historię rycerskiej ostrogi”?
Wielkim wyzwaniem, nie tylko dla wyobraźni, są fundamenty potężnej budowli, które zostały odsłonięte podczas prac przy ul. Chopina. Forteczny mur ma kilka metrów grubości. Układ cegieł wskazuje na to, że powstał w XIX wieku, tyle że na planach z tamtych czasów w tym miejscu żadnego tego typu obiektu nie ma. Co więcej, we wtorek drogowcy zrobili nowy wykop i znów trafili w niemal trzymetrowej grubości mur. Jego fundament jest położony nieco wyżej, poza tym cegły są również XIX-wieczne, ale ułożone w inny sposób. Nowe znalezisko jest jeszcze bardziej tajemnicze od poprzedniego. Twardy orzech do zgryzienia mają nie tylko historycy, ale i drogowcy. Przebijanie się przez forteczną ścianę, nawet przy dzisiejszych możliwościach technicznych, jest zadaniem piekielnie trudnym. Poprzednio plany udało się skorygować, aby znalezisko ocalić i oszczędzić sobie problemu. A jak będzie teraz i co jeszcze kryje się pod ziemią u wylotu ul. Chopina?
Dwa lata temu w tym miejscu znalazłem gotycką cegłę. Może więc ktoś kiedyś pozbył się gruzu z miasta i razem z nim przywiózł ostrogę?
Dokąd to prowadzi?
Każdy taki archeologiczny smakołyk zwiększa apetyt i czasami bardzo trudno ten głód wiedzy zaspokoić. Dwa lata temu archeolodzy prowadzili badania na terenie średniowiecznego szpitala nowomiejskiego. Zeszli m.in. do bardzo głębokiej piwnicy, gdzie znaleźli zamurowane przejście. Musiało ono prowadzić pod ulicą Szpitalną do kościoła św. Jakuba, ale po co? Zresztą świątynia była przecież otoczona cmentarzem!
Tajemnicę tego przejścia być może uda się rozwiązać już za kilka miesięcy. Nas przy tym nie zabraknie.