Dla mnie „Łupaszka” to łotr!
W 1946 roku major Zygmunt Szendzielarz pojawił się w Przechowie w domu wójta Mieczysława Rządkowskiego. Jego syn pamięta tę wizytę.
- Była noc, początek maja 1946 roku, gdy do domu wtargnął oficer z Brygady Wileńskiej i zażądał, żeby stanął przed nim mój ojciec Mieczysław - wspomina Jarosław Rządkowski z Przechowa. - Obudziłem się i słyszałem wszystko, co powiedział.
Mieczysław Rządkowski był wtedy wójtem Przechowa. - Oficer pokazał ojcu ryngraf z Matką Boską Ostrobramską, który nosił pod mundurem, wyjął broń i zażądał wydania pieniędzy z gminnej kasy. Powiedział, że będą one przeznaczone dla kobiet, których mężowie zostali zamordowani przez NKWD w Katyniu. Ojciec wysłał po pieniądze ciotkę, siostrę mojej mamy. Przyniosła, ale część banknotów zdążyła schować pod pierzyną. Oficer wystawił mu pokwitowanie.
Potem Jarosław Rządkowski słyszał ostrzeżenie wojskowego. - Zagroził mojemu ojcu, że jeśli będzie sprzyjał z komunistami i nie wypisze się z PPR, zabije go. Tata go posłuchał i porzucił urząd, mimo że został wybrany demokratycznie, bo do 1948 r. na naszej ziemi nie wiedzieliśmy jeszcze co to socjalizm.
Do tego zdarzenia rodzina Rządkowskich wracała wielokrotnie.
- Dobrze zapamiętałem nazwisko tego oficera: Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”. W moim domu mówiło się o nim tylko źle. Bo też jedynie łotr mógł ograbić gminną kasę.
Po wizycie „Łupaszki” rodzina Rządkowskich zrozumiała, dlaczego - odkąd Mieczysław został wójtem - miała przydzieloną ochronę: żołnierza Ludowego Wojska Polskiego. - On spał wtedy w moim pokoju, gdy „Łupaszka” wszedł do domu. Uciekł w majtkach, bo chcieli go rozstrzelać. Gdy wrócił do naszego domu i dowiedział się, że ojciec zrezygnował z bycia wójtem, jego ochrona nie była nam już potrzebna.
Jarosław Rządkowski z bólem oglądał uroczystości pogrzebowe „Łupaszki” w telewizji. - On nie zasłużył na takie honory i nie uważam tak wskutek propagandy PRL. To są moje odczucia, przekonanie przestraszonego chłopca, który kilka miesięcy wcześniej stracił matkę i bał się, że ojca też mu zabiją. Nie dam sobie wmówić, że zwykli ludzie powinni ponosić odpowiedzialność za ustalenia między mocarstwami, które wpuściły Polaków w paszczę Stalina.