Dlaczego Mick Jagger nie mógłby zostać prezesem PiS [FELIETON SŁAWOMIRA SOWY]
Mick Jagger nie mógłby zostać prezesem PiS, bo musiałby być "za" albo "przeciw", obojętnie w jakiej sprawie. A Jagger powiedział coś, co ucieszyło zarówno PiS jak i Platformę.
Mick Jagger, lider The Rolling Stones, nie mógłby zostać prezesem PiS z wielu powodów, ale jeden jest zasadniczy: niewyraźnie mówi o co mu chodzi, a w Polsce trzeba mówić konkretnie, dobitnie, a najlepiej tak, jak Krystyna Pawłowicz. Wtedy wszyscy zrozumieją. Lech Wałęsa zaapelował do Jaggera, aby podczas koncertu wykonał „jakiś gest” w obronie polskiego sądownictwa. I Jagger zrobił dokładnie tak jak prosił Wałęsa.
– Jestem za stary, by być sędzią, ale jestem dość młody, by śpiewać – powiedział po polsku podczas koncertu w Warszawie.
– A na koniec dodał po angielsku: – Byliśmy tu w 1967. Pomyślcie, ile osiągnęliście od tego czasu. Niech Bóg będzie z wami.
Stało się tak, jak było do przewidzenia: każdy zrozumiał to tak jak chciał, a właściwie, jak było mu wygodnie zrozumieć. Światowe media, środowiska opozycyjne i sam Lech Wałęsa zrozumiały to jako cokolwiek zawoalowany wyraz poparcia dla obrony praworządności w Polsce. Media rządowe i prawicowe nie bawiły się w takie subtelności. W skrócie można ująć to tak: Jagger sam powiedział, że jest od śpiewania, na sędziego jest za stary, czyli, że w sumie apel Wałęsy ma gdzieś.
Swoją drogą Jaggerowi udała się sztuka zdumiewająca: wszyscy są z niego zadowoleni, o co niełatwo w dzisiejszej Polsce. Tak ująć wszystkich Polaków nie potrafi nawet Jarosław Kaczyński. Mógłby przecież Jagger powiedzieć tak: – Po głębokim przeanalizowaniu sytuacji, potępiam łamanie praworządności przez PiS i za karę członkowie PiS nie będą już wpuszczani na moje koncerty.
Albo odwrotnie: – Polski rząd ma prawo do swobodnego kształtowania swojego sądownictwa. W uznaniu zasług dla reformy sądownictwa, członkowie PiS na nasze koncerty mają od dziś 50 procent zniżki, a tych z Platformy i Nowoczesnej nie wpuszczamy.
Nie powiedział ani jednego, ani drugiego, więc dalej lubią go jedni i drudzy.
Ale jest coś jeszcze. Dlaczego jednak Jagger coś w ogóle powiedział, dlaczego nie pominął milczeniem apelu Wałęsy, dlaczego zadał sobie trud połamania języka, żeby sformułować wypowiedź w języku polskim?
Może jednak chciał coś ważnego powiedzieć językiem nieprzystającym do dzisiejszych czasów, czasów młota i cepa. Tylko kto ma dziś czas na odczytywanie wszystkich aluzji, metafor? Łubu-du zrozumie każdy.
Dlatego Jarosław Kaczyński mówi prosto: parlamentarzystom i samorządowcom trzeba obciąć pensje o 20 procent. Nie każdemu się to podoba, ale rozumie każdy. Albo: ludzie z PiS, którzy funkcjonują w spółkach Skarbu Państwa, nie będą kandydować z list PiS na żadnym szczeblu samorządu. W tym ostatnim przypadku prostota nie pomogła. Są przecież synekury większe i mniejsze i nie wiadomo, kto zostanie postawiony przed dramatycznym wyborem między kasą a władzą. Ale jedno jest pewne: Mick Jagger lepiej by tego nie powiedział.