Są parady zwycięstwa, na które nie zaprasza się wszystkich zwycięzców, a zwłaszcza tych najbardziej kłopotliwych. Taka właśnie parada przeszła ulicami Londynu 8 czerwca 1946 roku. Miała być wielkim świętem tych, którzy odnieśli zwycięstwo nad Niemcami oraz Japonią.
Dziś trudno pojąć, że zabrakło na niej przedstawicieli Polski, kraju, od którego wojna się zaczęła, który - proporcjonalnie rzecz ujmując - poniósł największe ofiary i którego wysiłek zbrojny na wszystkich frontach przekraczał wojenny potencjał. Dla porządku dodajmy, że w paradzie wzięli udział żołnierze z Belgii, Czechosłowacji, Chin, Luksemburga, Francji, Brazylii, Grecji czy Holandii, nie mówiąc już o samych gospodarzach, krajach Imperium Brytyjskiego czy Amerykanach.
To prawda, że w londyńskiej paradzie nie było też przedstawicieli Związku Sowieckiego i Jugosławii, ale czy to rzeczywiście takie pocieszające?
To nie jest tak, że Polaków nie zaproszono w ogóle. Zaproszenie skierowano jednak do rządu w Warszawie, ignorując Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie, które tego rządu nie uznawały. Dopiero po protestach brytyjskich wojskowych i polityków, w tym Winstona Churchilla, zaproszono 25 lotników ze słynnego Dywizjonu 303, który wsławił się w bitwie o Wielką Brytanię. Oburzeni lotnicy unieśli się honorem, że nie zaproszono innych polskich jednostek i paradę zignorowali. Podobnie jak kilku wyższych polskich oficerów, do których zaproszenia wysłano w ostatniej chwili, wyraźnie pod presją narastającego skandalu. Rząd w Warszawie także nie przysłał delegacji i parada odbyła się bez Polaków.
Można się dziś zastanawiać, czy polscy żołnierze na Zachodzie postąpili słusznie, stawiając honor ponad zaznaczenie polskiej obecności. Z dzisiejszej perspektywy może trudno to zrozumieć, ale wtedy mieli prawo do zamanifestowania swojego rozgoryczenia. Tym bardziej, że nie byli w tych odczuciach odosobnieni, o czym świadczą wspomniane reakcje części brytyjskich wojskowych i polityków.
Ale cóż, pomijając kwestie polityki brytyjskiej, warto przypomnieć, że w 1946 roku Polacy nie byli już mile widzianymi gośćmi. Nie byli już potrzebni. Tym bardziej, że z frontu wróciło mnóstwo młodych brytyjskich bohaterów wojennych, którzy potrzebowali pracy i mieszkań tak samo jak Polacy. A Polacy w większości nie mieli do czego wracać.