Dlaczego oni wciąż są wiceprezydentami?
Bardzo bym nie chciał, żeby wyciek wrażliwych danych osobowych w odpowiedzi na interpelację zawieszonej na stronach łódzkiego magistratu przykrył to, co znajduje się na pozostałych stu stronach tego materiału.
To notatki pokontrolne z audytu w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej i pistolet w ręku prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej, który powinien zadymić w stronę dwóch wiceprezydentów. Problem nadzoru wiceprezydentów nad MOPS ma kilka płaszczyzn.
Zadziwiające na przykład jest to, że gdy radni PiS po zwolnieniu dyscyplinarnym pełniącej obowiązki dyrektora MOPS domagali się informacji o sytuacji w tej instytucji na sesji Rady Miejskiej, zgasili ich radni koalicji PO-SLD, wedle których sprawa, owszem, jest bulwersująca, jednak publiczne dyskusje na ten temat mogłyby zaszkodzić śledztwu prokuratorskiemu, które jest w toku.
No i co się dzieje dalej?
Radni PiS składają interpelację w sprawie MOPS. Mijają dwa tygodnie i... otrzymują bite ponad 100 stron informacji na temat audytu w MOPS. Co się stało? Czyżby śledztwo prokuratury już się zakończyło? Nic z tych rzeczy, a jednak materiał ujawniono. Już nie przeszkodzi to śledztwu? A lektura odpowiedzi na tę interpelację może człowiekiem wstrząsnąć, bo to po prostu opis mechaniki przekrętu. Przykład? „(…) wartość szacunkowa zamówienia 1 249 zł ,,Instruktor rekreacji ruchowej specjalność fitness” dla 1 osoby - podwyższona w postępowaniu w trybie z wolnej ręki do kwoty 19 000 zł tj. 1 421 procent więcej niż wynosiła wartość szacunkowa. "Makijaż permanentny dla 1 osoby" z kwoty 3 000 zł podwyższono do kwoty 16 880 zł tj. 462 procent więcej niż wynosiła wartość zamówienia”.
Takich kwiatków jest tam mnóstwo. Niemal na każdej karcie tekstu czytamy, że ktoś nie miał uprawnień albo pełnomocnictw, że nie było podstaw do wypłaty iluś tam tysięcy złotych, że nie wprowadzono wewnętrznych procedur. W opisach faktur można dopatrzeć się przepływów finansowych między byłym pracownikiem MOPS a jego byłą firmą, którą prowadziła małżonka, gdy on sam dostał w MOPS pracę. Wciąż powtarzają się te same nazwiska, te same firmy, te same uczelnie.
Sens tego jest teraz tylko taki, że policja i prokuratura zabezpieczyły materiały które są im potrzebne do śledztwa. To zapewne zakończy się zarzutami w sprawie karnej, pytanie tylko, czy zostaną zakwalifikowane jako czyny umyślne, czy też nieumyślne, a ci którzy te zarzuty otrzymają, albo się przed sądem obronią, albo nie. Ale materiał z audytu już powinien posłużyć prezydent Łodzi do wyciągnięcia konsekwencji czysto politycznych. Ja wiem, że choć nadzór nad instytucją taką jak MOPS przypisany jest formalnie zawsze jakiemuś wiceprezydentowi, to w praktyce nadzoruje dyrektor departamentu. Tyle że odpowiedzialność polityczną zawsze ponosi szef, czyli wiceprezydent.
Ów audyt obejmował okres od 1 stycznia 2013 r. do 31 stycznia 2014 r. a w tym czasie wiceprezydentami nadzorującymi MOPS byli Krzysztof Piątkowski (PO), a ostatni rok z okładem Tomasz Trela (SLD). Śledztwo śledztwem, ale materiał z audytu jest czymś, co powinno pozbawić już na tym etapie stanowisk obu panów w ramach odpowiedzialności politycznej za ten „nadzór”, słowo w tym przypadku będące zresztą sporym nadużyciem. Nie chcę sugerować, że obaj przymykali oko na to co się dzieje w MOPS, albowiem tego nie wiem. Natomiast jeśli nie wiedzieli, to już jest wystarczający asumpt do tego, by ich pozbawić funkcji. Bo po co komu wiceprezydent, który nawet nie domyśla się co się dzieje w podległej mu instytucji? Śledztwo prokuratury jest przecież kompletnie bez związku z konsekwencjami politycznymi, które Zdanowska powinna wyciągnąć już po przeczytaniu informacji z audytu w MOPS.
Rozumiem zatem, że prezydent Zdanowska nie wyciąga konsekwencji politycznych z powodów właśnie politycznych. Jeden z jej zastępców to człowiek z PO, drugi to koalicjant z SLD, a ona nie jest w takiej sytuacji jak jej przyjaciółka, nieustannie grillowana prezydent Warszawy, bo aferka w MOPS chodziła po mediach jeden dzień, teraz wróciła za sprawą wycieku danych, bez kontekstu politycznego, a tylko z urzędniczym. Nie wyciąga konsekwencji, bo to mogłoby uderzyć w stabilność koalicji, a ze spraw bardziej przyziemnych, jej obu zastępców w sensie politycznym uczyniłaby po prostu nikim.
Tomasz Trela by zostać wiceprezydentem musiał zrzec się mandatu radnego. Gdyby go Zdanowska usunęła, zostałyby mu tylko konferencje prasowe w roli szefa łódzkiego SLD. Pytanie tylko, czy utrzymanie obu zastępców jest dla mieszkańców Łodzi opłacalne. Bo ja się boję sprawdzić, co jeszcze oni „nadzorują”.