Dlaczego sądy są tak bardzo odległe od obywateli i działają przewlekle
Jak zmienić polskie sądownictwo - zastanawiali się uczestnicy debaty w Pałacu Biedermanna, zorganizowanej przez Uniwersytet Łódzki
Nadmiar spraw, przy zbyt małej liczbie sędziów, przewlekłość postępowań, oderwanie środowiska sędziowskiego od społeczeństwa, brak poczucia samodzielności u sędziów - to bolączki systemu sprawiedliwości w Polsce, na które zwracali uwagę eksperci podczas łódzkiej debaty.
1500 spraw na sędziego
- W Polsce jest około 10 tys. sędziów, a rocznie wpływa do sądów ok. 15 milionów spraw - zauważył prof. Konrad Składowski, specjalista od prawa konstytucyjnego z Uniwersytetu Łódzkiego. Zdaniem profesora, ta gigantyczna liczba spraw, nadmiernie obciążająca sędziów, jest jednym z fundamentalnych problemów, który trzeba rozwiązać.
Dr Konrad Hennig, politolog i socjolog idei zauważył, że sędziowie, prócz nadmiernej liczby spraw, które muszą rozpatrywać, są też obciążeni rejestracją spółek, stowarzyszeń i fundacji, czym mogliby przecież zajmować się urzędnicy.
Wiesława Kuberska, sędzia Sądu Apelacyjnego w Łodzi i prezes oddziału łódzkiego Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia podkreśliła, że na skuteczność pracy sądów negatywnie wpływa ich zbyt obszerna kognicja (zakres spraw, którymi muszą się zajmować).
- Sądy powszechne zajmują się wykroczeniami, sprawami nakazowymi i zwolnieniami od kosztów sądowych - mówiła sędzia Kuberska i dodała, że środowisko sędziowskie od lat bezskutecznie zabiega o to, aby np. zwolnienie od kosztów sądowych rozpatrywały ośrodki pomocy społecznej lub jakieś organy administracji samorządowej, a nie sądy. Teraz sprawy te rozpatrują sądy, a postanowienia pierwszej instancji można zaskarżyć do drugiej. To samo dotyczy wniosków o ustanowienie pełnomocnika z urzędu itd.
Jest oczywiste - podkreślano w dyskusji - że tak ogromna liczba spraw rozpatrywanych przez sądy ma decydujący wpływ na przewlekłość postępowań, które często kończą się dopiero po wielu latach.
Szary człowiek we mgle
Inną przyczyną przewlekłości postępowań jest ogromne zbiurokratyzowanie sądów. Red. Łukasz Głowacki - moderator dyskusji podał przykład zajmującej się ciężko chorymi dziećmi Fundacji „Gajusz”, której podopieczna od wielu tygodni pozostawała bez opiekuna prawnego, „bo jakaś pani w jakimś sądzie była trzy tygodnie na urlopie”.
Zdaniem dra Henniga, problemy biurokratyczne w sądach od dawna narastały i teraz to wszystko działa przeciw człowiekowi. Szczególnie ci, którzy incydentalnie stykają się z wymiarem sprawiedliwości, czują się wobec tak niewydolnego systemu jak „szary człowiek we mgle”.
- Z jego punktu widzenia sądownictwo, jako jeden z elementów władz publicznych, nie integruje wspólnoty, lecz ją antagonizuje; nie rozstrzyga konfliktów, ale działa jak biurokracja; bardziej wykonuje prawo, niż kieruje się sumieniem.
Zdewastowany status zawodu sędziego
Kilku dyskutantów podkreślało, że sędziowie utracili łączność ze społeczeństwem.
- Te dwa byty gdzieś się rozsunęły - stwierdził dr Błażej Kmieciak, socjolog prawa z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Jego zdaniem konieczne jest wprowadzenie do programu kształcenia sędziów etyki prawa, aby sędziowie byli przygotowani do rozstrzygania dylematów etycznych, z którymi stykają się na co dzień.
Według prof. Szymona Byczko z UŁ, do pełnienia zawodu sędziego nie wystarcza wiedza prawnicza. Konieczne są też wiedza ogólna i doświadczenie, płynące z wiekiem. Jeśli ktoś ma trzydzieści parę lat, to nie ma wiedzy i doświadczenia, żeby sądzić poważne, trudne sprawy. Potrzebna jest więc zmiana drogi dochodzenia do zawodu sędziego.
Zdaniem prof. Składowskiego, status zawodu sędziego został zdewastowany przez media i polityków, którzy - choć sami nie są krystaliczni - wypominają sędziom, że fatalnie wykonują swoją pracę, że są kastą, kolesiami itd. Są też bariery ekonomiczne. Zawód sędziego nie może być ukoronowaniem kariery prawniczej, jeśli sędzia zarabia znacznie mniej, niż dobrze prosperujący adwokat czy radca prawny.
17 dni na ustawę
Prof. Składowski stwierdził, że wiele zastrzeżeń do sądów, szczególnie w głośnych sprawach medialnych, nie wynika ze złej jakości pracy sędziów, ale ze złej jakości uchwalanego przez parlament prawa, które sędziowie muszą stosować.
- To państwo nie daje sądom właściwych instrumentów do jak najlepszego wymierzania sprawiedliwości - mówił.
Zdaniem prof. Byczko jest tak dlatego, że władze ustawodawcza i wykonawcza nie chcą, żeby sędziowie byli samodzielni, a władza sądownicza działała w sposób swobodny. Wynika to z nieufności tych władz do władzy sądowniczej.
- Politycy - mówił - chcą obudować sędziów różnymi granicami, co wynika z ich naiwnego przekonania, że prawo jest to taki zbiór regułek, który - jeśli będzie odpowiednio szczegółowy - to sędziowie będą te regułki tylko stosowali i wszystko będzie działało, co jest nonsensem. Profesor podał liczne przykłady skomplikowanych przepisów proceduralnych: kilka terminów przedawnienia spraw, możliwości zaskarżania postanowień dotyczących wynagrodzeń dla biegłego itd.
W dyskusji mówiono też, że jedną z przyczyn złego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości jest nadmiar przepisów uchwalanych przez parlament, z którymi sądy muszą się potem zmierzyć. W pierwszym półroczu 2016 r. średni czas uchwalania w Polsce ustaw wynosił 17 dni, a przyjęto w tym czasie 17 tysięcy stron ustaw.
Proszę sądu, ja wygrałem czy przegrałem?
Inny wątek debaty dotyczył relacji wymiaru sprawiedliwości ze społeczeństwem. - Dla sędziów, jak i dla każdej profesji, mentalne odcięcie się od społeczeństwa jest niebezpieczne - mówił dr Błażej Kmieciak, a według prof. Konrada Składowskiego brakuje w Polsce komunikowania się sądów ze społeczeństwem, a nie tylko ze stronami postępowania sądowego. Dr Kmieciak podał przykład podsądnego, który po odczytaniu wyroku napisanego językiem prawniczym nie zrozumiał, czy wygrał sprawę, czy przegrał.
- Ja jako fachowiec, też wolałbym wiedzieć dlaczego przegrałem - powiedział adwokat, prof. Byczko i dodał, że często wychodząc z rozprawy tego nie wie. Zdaniem Wiesławy Kuberskiej, brak właściwego komunikowania się ze społeczeństwem jest zaniechaniem środowiska sędziowskiego, ale wynika to stąd, że władze ustawodawcza i wykonawcza nie są zainteresowane tym, aby sędziowie naprawdę czuli się władzą.
O czym świadczą toalety
- Środowisku sędziowskiemu zarzucam chorą, archaiczną mentalność, która budzi wobec tego środowiska niechęć, a nawet pogardę - powiedział Jerzy Świetlik, który posłużył się przykładem kilkupiętrowego gmachu Sądu Rejonowego w Łodzi, w którym na każdym piętrze są toalety dla sędziów, zaś toaleta dla interesantów jest tylko jedna - w podziemiu. Dodał, że na niestosowność tej sytuacji od blisko 10 lat bezskutecznie zwracał uwagę kolejnym prezesom tego sądu.
Podczas debaty mówiono też m.in. o takich rozwiązaniach mogących usprawnić wymiar sprawiedliwości i zbliżyć go do obywateli, jak wprowadzenie instytucji tzw. sędziów pokoju, rozwinięcie postępowań mediacyjnych, a także korzystanie z instytucji ławników, szczególnie w sprawach rodzinnych, jednak przy zmianie systemu wyłaniania i wynagradzania ławników, tak by funkcje te pełniły osoby, które istotnie przyczynią się do sprawiedliwego rozstrzygania sporów.