Dlaczego samorządowcy tak łatwo dostają ekwiwalent za urlop
Klub PiS w łódzkim sejmiku wezwał członków poprzedniego zarządu województwa (PO-PSL), aby oddali swoje ekwiwalenty za niewykorzystany urlop wypoczynkowy. Zagrywka jest oczywiście polityczna, ale problem nie jest wcale wydumany
Klub PiS w łódzkim sejmiku wezwał członków poprzedniego zarządu województwa (PO-PSL), aby oddali swoje ekwiwalenty za niewykorzystany urlop wypoczynkowy na szczytny cel – na jakieś organizacje pożytku publicznego. Cel apelu zapewne nie jest aż tak szczytny – idą wybory i to podwójne, więc dobrze jest wygarnąć chciwość politycznym wrogom. PiS nie dodaje przy tym, że prawa do ekwiwalentu zrzec się nie można.
Coś jednak jest na rzeczy. Zwykły pracownik dostaje ekwiwalent, gdy urlopu wykorzystać nie zdążył, bo stracił pracę. Albo umarł – wtedy ekwiwalent dostaje spadkobierca. Jedno i drugie zwykle zdarza się niespodziewanie. Marszałkowie czy wójtowie wiedzą kiedy kończą kadencję i mogą chytrze nie brać urlopu, licząc na kasę. Bo kto ich zmusi do wybrania urlopu? Podwładny z urzędu?