- Nie ma najmniejszego znaczenia, czego chce prezydent. Trzeba zaprosić takich artystów, których chcą gorzowianie - mówi prezydent Jacek Wójcicki
Jak się Pan bawi na Dniach Gorzowa (rozmawiamy w sobotę)?
Świetnie, ale ważniejsze, jak bawią się mieszkańcy. Mam nadzieję, że im się podoba. Święto miasta jest przecież dla nich. Widziałem ze sceny tysiące ludzi i przyznaję - jestem dumny, że wszyscy wspólnie świętujemy.
Planuje Pan być każdego dnia do końca?
Tak, ale nie z obowiązku, choć oczywiście prezydent miasta powinien brać udział w ważnych wydarzeniach. Ja jednak zwyczajnie lubię takie imprezy. Uśmiechnięci ludzie, muzyka, masa atrakcji - czasami każdy potrzebuje odpoczynku.
To Pana drugie Dni Gorzowa. Czuje się Pan już gorzowianinem?
Oczywiście. Jak w coś się angażuję, a prezydentura jest wielkim zaszczytem, to na 150 proc. Jestem i czuję się gorzowianinem. Tu mieszkam, tu spaceruję, tu pracuję, tu jeżdżę na rowerze, tu spędzam czas.
Jaki jest adres prezydenta?
(Śmiech) Nowe miasto, w okolicy ul. Kosynierów Gdyńskich i Mickiewicza. Tutaj mieszkam, stąd chodzę - tak, najczęściej chodzę do pracy w urzędzie. Czasami deptakiem, czasami ul. Kosynierów Gdyńskich.
Z chodnika więcej widać niż z prezydenckiej limuzyny?
Tak. Zdecydowanie. Dostrzegam, kłopotliwe, niezsynchronizowane sygnalizacje świetlne, nierówne chodniki, czasami nieporządek czy zieleń do poprawki. Wiele pracy przed nami i proszę mi wierzyć: widzę, co i gdzie trzeba poprawić. Jednak to nie jest tak, że widzę tylko śródmieście. Spaceruję naprawdę wiele: po centrum, po Zawarciu, Zakanalu, zaglądam na Górczyn i inne osiedla. Oczywiście poza mankamentami widzę też fantastyczne rzeczy. Np. wszędzie są zakątki, które dla większości mieszkańców pozostają tajemnicą. Zaułki, podwórka, ogródki.
Planuje Pan sporo zmian. Jakie gorzowianie zauważą najszybciej? W tym i przyszłym roku?
Przede wszystkim wielką odmianę centrum. Będą remonty, stworzymy deptak z prawdziwego zdarzenia. Na pewno przy tej okazji będzie trochę narzekań na zmiany w organizacji ruchu i rozkopane jezdnie. Ale proszę mi wierzyć: efekty będą znakomite. Tak naprawdę kolejne trzy lata od dziś to będzie jedna, wielka odmiana Gorzowa.
Jakie ma Pan plany wakacyjne?
Niemal żadnych. Będę w pracy. Mam pomysł, by dobrać do weekendu dzień czy dwa i wyskoczyć w Bieszczady, w moje ulubione miejsce. Obiecałem sobie także, że wykroję dzień na Woodstock. Mam nadzieję, że spotkam tam wielu gorzowian!
A kogo Jacek Wójcicki chciałby zobaczyć i posłuchać na Dniach Gorzowa za rok?
To nie ma najmniejszego znaczenia, trzeba zaprosić takich artystów, których chcą gorzowianie. Wiele zależy od aktualnych trendów, trzeba też pamiętać, by było różnorodnie. To będzie 760-lecie naszego miasta, więc muszą to być najlepsze, najgłośniejsze i najciekawsze Dni Gorzowa w historii!