Do Bochni jechali 40 długich godzin. Byli zachwyceni naszą gościnnością
Bochnia. Dla 5 tysięcy pielgrzymów z Hiszpanii miasto stało się bazą wypadową na ŚDM. Jedna z rodzin zaoferowała nocleg siedmiu gościom.
W domu rodziny Warzechów zaroiło się od mieszkańców. Były też i małe wynikające z tego komplikacje. Na przykład łazienka była codziennie rano wręcz oblegana.
- Kolejka szła sprawnie, ale pewne utrudnienia były. Ale się przyzwyczaiłam - śmieje się córka gospodarzy Monika. Szybko zaprzyjaźniła się z nowymi koleżankami z Hiszpanii i ma nadzieję kiedyś je odwiedzić. - Światowe Dni Młodzieży to znakomita wręcz okazja do nawiązywania nowych przyjaźni. Ja jestem tego najlepszym przykładem - kontynuuje dziewczyna.
Cała familia bardzo aktywnie włączyła się w organizację Światowych Dni Młodzieży. Pani Bożena oraz jej mąż Jerzy na jednym z wyznaczonych dla przybyszów punktów w mieście dbali, by nie zabrakło jedzenia i wody.
Na rzecz pielgrzymów pracowała również ich 26-letnia córka Monika. Była wolontariuszką odpowiedzialną między innymi za wydawanie pakietów pielgrzyma i zapewnienie im noclegów. - Dbałam o pielgrzymów, aby jak najmilej wspominali swój pobyt w Bochni i Polsce - podkreśla.
Swoją „cegiełkę” dokładał jeszcze o dwa lata od niej starszy brat - Damian, który jest kapłanem. Chociaż na co dzień pełni posługę poza Bochnią, starał się uczestniczyć chociaż w przynajmniej niektórych wydarzeniach ŚDM w rodzinnym mieście.
- Kiedy przyjeżdżałem do Bochni i widziałem rozmodlonych oraz uśmiechniętych młodych ludzi, serce bardzo się radowało. To piękny pokaz naszej wiary - uśmiecha się ks. Damian Warzecha.
Ostatnie dni w życiu państwa Warzechów nie należały do spokojnych. Na początku Światowych Dni Młodzieży rodzina przeżyła dramat, kiedy zmarła mama pani Bożeny. - Bardzo ją kochałam i moje serce krwawi. Wiem jednak, że Bóg potrzebował jej tam u góry - wzdycha kobieta. Ufa, że dzięki wstawiennictwu patronów Światowych Dni Młodzieży dusza zmarłej trafi do raju.
Pomimo trudnych chwil rodzina przyjęła pod swój dach siedem dziewcząt, które przyjechały na spotkanie z papieżem Franciszkiem. Maria, Teresa, dwie Any, Maria, Rocio oraz Isabel przyjechały do Bochni ze słonecznej Walencji. - Jechałyśmy tutaj ponad czterdzieści godzin. Było jednak warto, to wyjątkowe miejsce, z wyjątkowymi ludźmi - mówiła 18-letnia Teresa.
Dziewczyny w ogólnoświatowym spotkaniu młodzieży uczestniczyły po raz pierwszy. Były na uroczystościach na krakowskich Błoniach oraz w Brzegach i dużo zwiedzały.
Nie opuszczały także imprez, które odbywały się w samej Bochni. - Bardzo sympatycznie było na Festiwalu Młodych na Rynku, który po brzegi był wypełniony ludźmi - mówiła z entuzjazmem Maria. W Polsce była po raz pierwszy, ale już teraz wie, że na pewno tu wróci.
Dziewczynom do gustu bardzo przypadła polska kuchnia. - Specjalnie dla nich, każdego dnia przygotowywałyśmy tradycyjne dania - opowiada Jerzy Warzecha, który pomagał żonie w pichceniu posiłków. Aż serce im się radowało, gdy dziewczęta zachwycały się żurkiem.
- To jest po prostu przepyszne. U nas czegoś takiego nie ma - zachwalała Ana.
Hiszpańscy pielgrzymi z Bochni zaczęli wyjeżdżać już wczoraj. Na pewno w niejednym oku zakręciła się wtedy łezka wzruszenia. Z pewnością jednak nawiązane teraz przyjaźnie nie popadną w zapomnienie.