Do końca września można zwiedzać latarnię morską Czołpino
Do końca września można zwiedzać latarnię morską Czołpino. Warto się tam wybrać na przykład w drodze do Łeby.
Problemem nie jest wejście krętymi schodkami na taras widokowy latarni, a wdrapanie się na szczyt ogromnej Wydmy Czołpińskiej, na której posadowiono tę budowlę nawigacyjną.
Wysokość latarni to tylko 25,2 metrów, ale jej światło znajduje się 75 metrów nad poziomem morza. Trzeba więc wspiąć się „parę” metrów, a przy tym przejść prawie półtora kilometra przez las z parkingu Słowińskiego Parku Narodowego. Zatem zdobycie latarni Czołpino to nie przechadzka, jakich wiele na szlaku latarń polskiego Wybrzeża, a całkiem wymagająca wędrówka. Co by nie mówić, przypomina nieco górską. Ten fakt oraz oddalenie od siedzib ludzkich to oczywiście zalety, bo nie ma tu tłumów, kramów z kiczowatymi pamiątkami.
Na tę przyjemność trzeba jednak wydać: 6 zł za parking (jeśli jedziemy autem osobowym), tyle samo za wstęp do Słowińskiego Parku Narodowego oraz kolejne 6 zł za wejście na latarnię. Są też bilety ulgowe.
Po drodze znajduje się kilkukondygnacyjny budynek z czerwonej cegły adaptowany do roli Muzeum Latarnictwa i Ochrony Wartości Przyrodniczo- Kulturowych Wybrzeża Słowińskiego. To dawne (od 1871 r.) zabudowania latarników zwane przez miejscowych osadą (bo są też zabudowania gospodarcze).
Latarnia morska znajduje się poza utartymi szlakami. Jest tu zatem spokojnie.
Latarnicy wędrowali tą drogą przez kilkadziesiąt lat, zanim w latach 30. XX wieku na szczycie latarni nie zainstalowano światła elektrycznego. Jeden z budynków w osadzie pełnił wtedy funkcję rozdzielni elektrycznej dla latarni. Szlak wytyczono przez nadmorski bór chrobotkowy, czyli - jak czytamy na rozstawionych tablicach poglądowych - najuboższą odmianę boru sosnowego. Rachityczne drzewa dorastające tylko kilku metrów rosną na przesuszonej glebie wydmowej. Ale wygląd drzew jest mylący - wiele z nich ma w metryce 120 lat. Sosny są zarówno twarde, jak i sprężyste, dzięki czemu odporne na sztormowe wiatry.
Na takiej glebie tylko gdzieniegdzie można dostrzec kępki wrzosu lub bażyny. Za to masowo występują tu krzaczaste porosty, w tym chrobotek reniferowy i inne jego odmiany. Bór zawdzięcza nazwę właśnie chrobotkowi.
Wejście na ogromną wydmę ułatwiają drewniane schody. Znajdującą się na jej szczycie ceglaną latarnię wybudowano w latach 1872-75, zatem w czasach, gdy tereny te należały do Niemiec (dopiero w 1945 r. przypadły Polsce). Pierwotnie światłem latarni był palący się olej, zastąpiony - jak już wiemy - w okresie międzywojennym elektrycznymi żarówkami.
Turyści docierają tu głównie po to, aby spojrzeć na morze i okolice z galerii widokowej. A jest co podziwiać... Rozległa toń morska to jedno, a kolejne wrażenia zapewniają spojrzenie na cały ciąg ruchomych wydm aż po Łebę, na szczyt Rowokół (opisany na naszych łamach przed tygodniem), na jeziora Łebsko, Gardno i Dołgie Wielkie.
Od 1 do 30 września latarnia jest czynna w godz. 10-18. Nocleg można znaleźć w gospodarstwach agroturystycznych w miejscowości Smołdziński Las lub w Smołdzinie. Z naszego regionu dojedziemy tam drogą wojewódzką nr 214 łączącą Warlubie (węzeł autostrady A1) z Łebą. Zanim dotrzemy do Łeby, to w Wicku, skręcamy w lewo w drogę 213, zaś za Choćmirówkiem w prawo na Smołdzino. W tej ostatniej wsi wybieramy drogę na Smołdziński Las i Czoł-pino.