Do Polski jeszcze wrócimy!
Na zaproszenie „Budowlanki” w naszym regionie gościły uczennice z Tajlandii oraz Gruzji. Jak wygląda międzynarodowa wymiana młodzieży? Sprawdziliśmy to, odwiedzając gości.
Różnica pomiędzy Polską a Tajlandią? Tutaj zdecydowanie więcej jest posiłków w ciągu dnia - śmieje się Waroonkan Sima-aree z Tajlandii, która wraz z Tatią Gotsiridze z Gruzji gościła przez tydzień w powiecie wodzisławskim na zaproszenie Zespołu Szkół Technicznych w Wodzisławiu Śląskim.
Dziewczyny przyjechały do Polski w ramach projektu „Next Step”, który realizowany jest w szkołach ponadgimnazjalnych. Na zajęciach w ZST prowadziły zajęcia z języka angielskiego, opowiadając o swoich krajach i kulturach. Była to też okazja, aby porozmawiać o różnicach dzielących oba kraje.
Rozmowy po angielsku
Waroonkan Sima-aree, dla ułatwienia nazywana Weroniką przez uczniów i nauczycieli „Budowlanki” zamieszkała u państwa Glenców w Pszowie.- W ubiegłym roku mieszkał u nas chłopak z Portugalii. Fajnie mieć takich gości. Można poznać inną kulturę - mówi Zenon Glenc, ojciec Anny, uczennicy ZST. - Sam uczyłem się rosyjskiego. Więc, we wszystkich rozmowach pomagają mi dzieci, które tłumaczą z języka angielskiego. Na szczęście dotąd nie musiałem porozumiewać się na migi z gośćmi. Zawsze ktoś był pod ręką, aby pomóc w rozmowie - uśmiecha się Zenon Glenc.
Rozmowa w języku angielskim nie dla wszystkich domowników jest barierą. Najbardziej cieszy się z tego Anna Glenc, uczennica czwartej klasy ZST.
- Dzięki tej wymianie mam okazję dopracować swój język. Zresztą nie mam innego wyjścia, będąc razem w pokoju z Weroniką tylko w ten sposób możemy się porozumiewać. Na szczęście nie stanowi to dla nas żadnego problemu. A każda kolejna rozmowa rozwija nasze umiejętności - przyznaje.
Uczennice ZST przyzwyczaiły się do języka angielskiego do tego stopnia, że czasem tylko w nim porozumiewały się.
- Nie raz była taka sytuacja, że będąc przy naszych zagranicznych koleżankach zamiast rozmawiać po polsku, to rozmawiałyśmy ze sobą po angielsku. Dopiero po czasie orientowałyśmy się, że nie używamy naszego języka - tłumaczy Dominika Szłyk, która przez tydzień opiekowała się Tatią. Z nią jednak nie zawsze trzeba było porozumiewać się po angielsku. Bowiem Gruzinka bardzo szybko uczyła się języka polskiego.
- Stół z powyłamywanymi nogami. Król Karol kupił Królowej Karolinie, korale koloru koralowego - odpowiada czystą polszczyzną Tatia na pytanie, co już potrafi powiedzieć w naszym języku.
Chwalą polską kuchnię
Co najbardziej utkwi w pamięci rówieśniczkom z Tajlandii oraz Gruzji. Z pewnością jedzenie. I nie tylko chodzi o to, że jest bardzo pyszne i smakuje, co dziewczyny z uśmiechem podkreślają na każdym kroku.
- W Polsce za dużo się je - zaznacza z uśmiechem „Weronika” z Tajlandii. - Jest śniadanie, potem drugie śniadanie, obiad, podwieczorek, kolacja. W międzyczasie są jeszcze jakieś przekąski. U nas jest tylko śniadanie, obiad i kolacja. To zdecydowanie dla mnie za dużo. Dlatego zawsze nabieram o wiele mniejsze porcje. Macie też łagodniejsze potrawy. Kiedy w poprzedniej polskiej rodzinie przygotowałam tajskie jedzenie, to domownikom o mało oczy nie wyszły na wierzch. Teraz już gotuję łagodniejsze dania.
Jak przyznaje, nie boi się, że przytyje. To dlatego, że dużo ćwiczy, lubi też grać w koszykówkę. Tatia również odnajduje jedną zasadniczą różnicę pomiędzy Gruzją a Polską i również w kwestii... jedzenia.
- Tutaj zdecydowanie więcej potraw przygotowuje się na głębokim oleju. Z kolei u nas niemal do każdego posiłku jest chleb - zaznacza. To nie jest jedyna różnica, jaką udało się jej zauważyć. - Przy domach, blokach macie dużo pięknych ogródków. U nas też ich nie brakuje, ale nie przywiązujemy tak wielkiej wagi do ich wyglądu. W Polsce jest więcej kolorowych kwiatów, roślin. Mieszkańcy Gruzji raczej stawiają na warzywa oraz owoce - podkreśla mieszkanka miejscowości Kutaisi.
Jeszcze wrócą do Polski
„Weronika” przyznaje też, że w polskich miastach jest bliżej do sklepu lub szkoły. Nie ma też takich korków jak w Tajlandii. - Mieszkam niedaleko Bangkoku. U nas są dość spore korki. Jednak sama częściej podróżuję łódką, wykorzystując rzeki. To jest o wiele szybszy środek transportu - tłumaczy.
Spora różnica jest także pomiędzy szkołami. Dla przykładu w Tajlandii w jednej szkole może być 60 klas, które liczą od 40 do 50 uczniów. Kiedy jest dzień sportu w szkole, to przypomina on olimpiadę niż szkolne zawody. W tajskiej szkole nie ma też przerw. Jest tylko jedna obiadowa. Uczniowie nie zmieniają klas, tylko nauczyciele. A codziennie zajęcia zaczynają się od modlitwy (w Tajlandii jest najwięcej wyznawców buddyzmu). Natomiast w Gruzji wszystkie zajęcia zaczynają się o 9. Choć jak zaznacza Tatia i tak niektórym uczniom zdarza się zaspać na zajęcia.
Przez cały tydzień wszystkie dziewczyny doskonale rozumiały się. Brały udział w zajęciach w szkole, ale przede wszystkim spędzały wolny czas. Był m.in.:, grill, wspólna gra w Monopoly i zwiedzanie okolic.
- Byłyśmy między innymi w parku rozrywki. Dziewczynom podobało się to miejsce. Zwłaszcza linarium po którym się wspinałyśmy - wspomina Dominika Szłyk. - Miałyśmy napięty grafik. Tak naprawdę po powrocie do domu nie miałyśmy już na nic sił. Ale zawsze była też chwila na rozmowę - dodaje Anna Glenc.
Po wymianie pozostaną same dobre wspomnienia. - W Polsce jesteśmy pierwszy raz i bardzo nam się tutaj spodobało. Ludzie są bardzo mili. Z pewnością jeszcze tutaj wrócimy - kończą Waroonkan Sima-aree oraz Tatia Gotsiridze.