Do tablicy: Kto w Łodzi zarobi na reformie oświaty?
PiS nie zrealizuje, przynajmniej w najbliższych latach, jednej ze swoich zapowiedzi dotyczących oświaty. Nie, wcale nie chodzi o odstąpienie od początku wygaszania gimnazjów.
Według przepisów reformy oświaty, dopiero w 2023 r. zniknie największy z maturalnych absurdów: konieczność wybierania jednego z przedmiotów na poziomie rozszerzonym - czyli przymusowy egzamin, którego nie można oblać.
Poprzednia ekipa MEN chciała rozszerzyć maturzystom horyzonty. Dlatego obecnie każdy absolwent musi zdecydować się na trudniejszy arkusz np. z historii, chemii albo biologii, ale nawet jeśli uzyska za swoje odpowiedzi zero punktów, i tak nie „zawala” mu to całej matury. Wystarczy przyjść na egzamin. I tak właśnie traktuje feralny test część populacji, która np. nie myśli o żadnych studiach.
Efekty? Średni wynik absolwenta wybierającego egzamin z wiedzy o społeczeństwie na maturze 2016 to 27 procent z możliwych do zdobycia punktów. Gdyby wprowadzić próg używany przy obowiązkowej matematyce, polskim i języku obcym, większość „miłośników” WOS-u skończyłoby bez świadectwa dojrzałości.
Próg dla przedmiotu dodatkowego pojawi się dopiero rok po tym, gdy ostatni rocznik obecnych gimnazjalistów ukończy licea i technika. Dlaczego nauczyciele i akademicy nie protestują wobec faktu, że absurd ma być obecny jeszcze przez 5 maturalnych wiosen?
Za to część z nich „załapała się” do już wprowadzanego w życie elementu reformy oświaty. Od matury 2017 r. zaczną działać kolegia rozstrzygające, czy komisja egzaminacyjna sprawdzająca pisemny egzamin absolwenta, nie pomyliła się twierdząc, że nie należą mu się dodatkowe punkty, o które maturzysta się dopominał. W składzie kolegium matematycznego mnóstwo przedstawicieli naszego regionu, ekspertem chemicznego - doktor z Uniwersytetu Łódzkiego. MEN zapłaci arbitrowi za przeanalizowanie jednego zadania od 75 do 125 zł.