Do tablicy: Wagarowiczu, jakby co, to "strajkujesz"
Za sprawą autorów reformy edukacji oraz jej przeciwników, używających pieszczotliwego określenia "deforma", nic już w oświacie nie jest pewne. Dla przykładu: czy w najbliższy wtorek wagarowicze powinni być ścigani za świętowanie poza szkołą pierwszego dnia wiosny?
Oczywiście, dyrektorzy od lat wiedzą, że 21 marca z nauki nici i trzeba zorganizować jakiś dzień sportu albo festiwal karaoke. (Pod koniec zeszłej dekady była nawet podstawówka, która postanowiła przez całą zimę nie zamalowywać na swojej elewacji wulgarnych napisów aż do uroczystego machnięcia pędzlem w dzień wagarowicza przez pana prezydenta - na ten sygnał uczniowie mieli zacząć machać swoimi pędzlami).
Jednak takie próby „legalizacji” i tak nie powstrzymują części młodzieży przed kultywowaniem tradycji niezależnego udania się do najbliższego parku lub kina.
Co może powiedzieć 21 marca 2017 r. młodzieniec legitymowany przez strażnika miejskiego?
„Proszę pana. W piątek, 10 marca, własna matka nie wysłała mnie do gimbazy, bo odbywał się strajk rodziców w jej obronie. Jeszcze tego dnia dyrektorka chwaliła się w necie, że frekwencja na lekcjach wyniosła 7 procent, a zaraz po weekendzie matematyczka kazała mi wyliczyć pod tablicą, ilu uczniów jednak przyszło, skoro w całej szkole mamy 400 gimbów. Dostałem pałę i ze złości chciałem spuścić łomot wszystkim łamistrajkom, bo gdyby frekwencja wyszła na zero, zadanie byłoby łatwiejsze. Widziałem też w sieci, że 31 marca wagarują nauczyciele, bo jest jakiś następny strajk. To co mnie pan tutaj legitymuje, ja dzisiaj też bronię gimnazjum!”
Cały plan się komplikuje, jeśli strażnik znajdzie przy wagarujących flaszkę. Chyba, że wzruszy go tłumaczenie o piciu z rozpaczy powodowanej planami likwidacji ukochanej gimbazy.