Do tablicy: Walter White zamiast Kmicica na maturze
Robert Lewandowski i Jakub Błaszczykowski stali się bohaterami rozprawek na zadany przez autorów egzaminu gimnazjalnego temat „czy marzenia mają sprawczą moc?”.
Uczniowie, jak donoszą poloniści z Łodzi, którzy oceniali te prace w miniony weekend, często powoływali się na losy piłkarzy, choć gimnazjaliści, według polecenia, mieli odnosić się do przykładów z literatury.
Na miejscu nastolatka, jeśli nie dostałbym punktów za odwołanie się do dziejów „Kuby”, kłóciłbym się do upadłego (w ramach procedury „wglądów”, w której uczeń może próbować szarpać się o punkty z okręgową komisją egzaminacyjną). Błaszczykowski napisał przecież autobiografię - jest więc bohaterem literackim.
Takich dylematów będzie więcej. To efekt odchodzenia przez autorów państwowych egzaminów z polskiego od tematów opartych na „kanonie”. W zeszłym tygodniu maturzyści mogli rozpisać się nad tym, czy praca to obowiązek, czy raczej pasja. Wprawdzie podstawą do rozmyślań był, zamieszczony w arkuszu, fragment opowiadania Antoine’a de Saint-Exupery’ego, ale absolwent mógł się odwołać do dowolnego tekstu kultury - czyli także np. do filmu. Ja bym taką maturę napisał z losów Waltera White’a, czyli nauczyciela chemii z serialu „Breaking Bad”, którego życie nabrało rozpędu, gdy zajął się wyrobem metamfetaminy. Czy oceniający taką rozprawkę znałby Waltera? Nie mój problem, tylko oceniającego, a raczej twórców arkusza. Już przed rokiem znajomy polonista musiał w ciągu jednego wieczora choć „liznąć” młodzieżowej sagi „Igrzyska śmierci”, bo nagle okazała się, że niejaka Katniss Everdee zdominowała zadane przez twórców poprzedniego egzaminu gimnazjalnego polecenie „scharakteryzuj postać, dla której najważniejsza była wolność”. Doceniam wartość takich egzaminów. Przynajmniej część dorosłych dowie się, co młodzież czyta i ogląda, zamiast „Potopu”.