Dobra pamięć i kiepskie maniery
Dwadzieścia lat mija od kiedy nagłośniono bolesną tezę: Łódź nie potrafi dbać o to, co jej, a najbardziej o swoich ludzi.
Napisali to w książce „Łódź przeżyła katharsis” jej autor Wojciech Górecki i autor posłowia Marek Miller. Obaj łodzianie od lat poza Łodzią. Mimo różnych ekip kierujących miastem - w czynach lub tylko na papierze mierzących się ze sprawą - co jakiś czas przypomina to o sobie. Dbałość taka przejawia się często w rzeczach drobnych, w gestach. W poniedziałek, w pierwszą rocznicę śmierci Zdzisława Jaskuły, na Wschodniej około setka osób wzięła udział w odsłonięciu tablicy pamiątkowej dla niego, człowieka, w którym krzyżowały się wszystkie kultury dawnej Łodzi, „barwnego ptaka”, „barda robotniczej Łodzi” jak też zwykło się pisać. Czy ktoś widział tam reprezentantów urzędu, Wydziału Kultury? Nawet jeśli dla najbardziej zainteresowanego ich obecność nie byłaby konieczna, etykieta zdaje się zobowiązywać. Ale jakie to wymowne. Chodzi przecież o osoby, które przez ten rok przy różnych okazjach postponowały jego pracę jako dyrektora Teatru Nowego. Odsłaniając tablicę i dziękując za pokaźny „monument”, wdowa po Jaskule, najlepsza polska tłumaczka literatury niemieckojęzycznej Sława Lisiecka, odniosła się do owych „narracji”. Nie podała nazwisk, ale wiadomo, kto mówił o robieniu „domu kultury”, nie teatru, o „braku dyscypliny” w zarządzaniu, „wiecie państwo jakim” pozyskiwaniu dotacji. Ale nie tylko o maniery chodzi. O całą postawę przeniesioną ze świata polityki, że lepiej miotłą wymieść to, co było, zdyskredytować, bo łatwiej wtedy zacząć historię znów od zera. To społecznie rujnujące, ale coraz powszechniejsze. Tymczasem ponad tydzień wcześniej, podczas wręczenia Złotych Masek, trzy osoby z „Nowego” odbierając recenzenckie nagrody, przywołały Jaskułę. I jeśli aktorkom łamał się wtedy głos, to znaczy, że w tym objętym „klątwą” teatrze coś się wydarzyło. Choć nie musiało. Tego kontraktem nikt nie mógł zadekretować. To sprawy wymagające subtelności. Tak jak, o co też ze sceny apelowano, traktowanie z godnością twórców.