Jolanta Tęcza-Ćwierz

Dobromił, który z martwych powstał: dla Boga nie ma trudnych dróg

Dobromił, który z martwych powstał: dla Boga nie ma trudnych dróg Fot. Tomasz Iwański
Jolanta Tęcza-Ćwierz

„Pani w szkole wołała, że skończę jak mama, z butelką w bramach, za raną rana. Że ojciec jest pijakiem, więc jego syn to zero. Afera za aferą” - śpiewa raper Dobromir „Mak” Makowski. Przed laty był na dnie. Dziś jest ojcem trójki dzieci i uczy młodzież, jak nie popaść w uzależnienia. Nam opowiada swoją historię.

Już jako dziecko nosiłem w sobie poczucie ogromnej tęsknoty za domem, w którym nie byłoby strachu, awantur ani bijatyk.

Takiego domu nie miałem. Może dlatego świadomie uciekam od wspomnień z dzieciństwa? Kiedy miałem pół roku, razem z bratem Radkiem trafiłem do domu dziecka. Moi rodzice wdali się w awanturę z milicjantem. Tata go uderzył i poszedł za to do więzienia na trzy lata. Mama także trafiła za kratki na półtora roku.

Rodzice

Tata był fantastycznym gościem, miał temperament wojownika i prawdziwego mężczyzny, ale nasilały się jego problemy ze wzrokiem. Nie umiał sobie z tym poradzić, dlatego coraz więcej pił.

Mama nas zostawiła. Podświadomie szukałem domu, do którego mógłbym wejść z poczuciem radości, bezpieczeństwa. Czasem tak się zdarzało. Mogłem obserwować tatę, jak rąbie drewno, pali w piecu, spędza z nami czas. Wtedy było super, ale to tylko epizody. Częściej była nienawiść, agresja, złość...

Czy ktokolwiek mnie bronił? Babcia. Ona wiedziała o naszych rodzinnych dramatach. Kiedy tata bił mnie i brata, przychodziła do nas i próbowała pomóc. Zabierała nas do siebie, robiła nam kaszę mannę i pytała, czy tatuś nas pobił. Nikt więcej się o nas nie troszczył. Nauczyciele nie chcieli rozpoznawać problemów w naszej rodzinie. Nie mieli zwykłej empatii, która pozwoliłaby im zrozumieć, że źle się dzieje.

Dramatem była też zmowa milczenia: lepiej się nie wychylać, nie angażować. Nasza rodzina padła tego ofiarą. Zwłaszcza że tata potrafił wytłumaczyć się przed gronem pedagogicznym, kiedy mówiliśmy, że nas pobił. Twierdził, że wymierzane przez niego kary mają na celu nasze wychowanie.

Byliśmy jak w zamkniętym kręgu, bo nauczyciele wcale nie byli lepsi. W szkole podstawowej na świetlicy pani biła mnie w głowę lub w plecy i mówiła, że jestem nikim. Zacząłem nienawidzić dorosłych, chociaż wtedy nie umiałem nazwać tych emocji.

Miałem 12 lat, gdy pierwszy raz uciekłem z domu.

W dalszej części tekstu przeczytasz: 

  • Jak to jest czuć paraliżujący strach? 
  • Jak to jest "być na dnie"?
  • I jak się z tego podnieść? 
Pozostało jeszcze 74% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Jolanta Tęcza-Ćwierz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.