Dokładnie tyle, ile potrzebujesz - czym jest filozofia lagom?
Czy cała firma może żyć filozofią, która oznacza życie w umiarze i szukanie równowagi? Może. Jak szwedzka filozofia zmieniła pracowników i firmę Karlik, opowiada Joanna Karlik-Knocińska, właścicielka Firmy Karlik i Rafał Król, jej dyrektor zarządzający w rozmowie Głosu Wielkopolskiego.
Rozmowa z Joanną Karlik-Knocińską, właścicielką Firmy Karlik i Rafałem Królem, jej dyrektorem zarządzającym
Spotykamy się w salonie Volvo przy poznańskiej Malcie. Czy to tutaj rozpoczęła się Wasza motoryzacyjna przygoda w Poznaniu?
Rafał Król: Tak. Wcześniej znajdowały się tutaj magazyny wojskowe i wtedy trudno było sobie wyobrazić współczesny krajobraz składający się z salonów i serwisów samochodowych.
A wcześniej gdzie była firma?
Joanna Karlik-Knocińska: W podpoznańskiej Wrześni, tam ponad trzydzieści lat temu moi rodzice rozpoczęli działalność w branży motoryzacyjnej.
A te 20 lat, które będziecie obchodzić w przyszłym roku?
JKK:. Jubileusz ten dotyczy obecności marki Volvo w grupie spółek Karlik. Jednak cała nasza historia w branży motoryzacyjnej jest dłuższa.
RK: To już chyba 32 lata w tym roku.
Honda był pierwsza?
JKK: Tak, Honda była pierwszą marką. Kiedy podjęliśmy decyzje o dalszym rozwoju firmy jedną z marek do której skierowaliśmy nasz list intencyjny była właśnie marka Volvo. Cieszę się ogromnie, że w 2022 roku będziemy wspólnie świętować dwie dekady współpracy.
Dlaczego właśnie Volvo?
JKK: Z wielu powodów, tym najważniejszym był aspekt współpracy z partnerem, który podobnie jak my chce troszczyć się o drugiego człowieka pomagając mu żyć łatwiej i bezpieczniej. A Volvo i jego wyjątkowe dziedzictwo od dziesięcioleci jest liderem w dziedzinie bezpieczeństwa zarówno czynnego jak i biernego. Podobny odbiór kilkadziesiąt lat temu miała marka Honda. Z takimi właśnie firmami chcieliśmy współpracować odpowiedzialnymi i zaangażowanymi w każdym obszarze działalności.
Co było wtedy trudne?
JKK: Wszystko. Trzydzieści lat temu, kiedy rozpoczynaliśmy naszą działalność nie obowiązywały standardy marek, a przez to nie było na kim się wzorować. Dziś potencjalny kandydat chcący rozpocząć przygodę w naszej branży dostaje grubą księgę ze standardami począwszy od procesów sprzedaży i obsługi klienta aż po wygląd zewnętrzny i wewnętrzny stacji dilerskiej.
RK: To bardzo ułatwia prowadzenie biznesu i daje duże wsparcie w każdym obszarze. Jednakże brak standardów oznaczał szansę na wsłuchanie się w oczekiwania i potrzeby Klientów i dostosowanie nowych salonów do ich potrzeb. Mam poczucie, że tę lekcję dobrze odrobiliśmy.
Czy w tych wszystkich standaryzacjach i normach koncernów jest miejsce na własną tożsamość firmy?
JKK: Będąc ponad 30 lat w branży i 20 w marce Volvo obserwujemy, że każdy region, każde województwo doskonale dostosowuje ogólną charakterystykę salonu do miejsca, w którym prowadzi swoją działalność. Wszystkie salony Volvo w Polsce mają wspólną identyfikację różniąc się przy tym nieznacznie. To pozwala na dostosowanie firmy do potrzeb klienta. Jeśli natomiast mówimy o twardych aspektach biznesu to tutaj nie ma zmiłuj. Klient przychodzi do naszej firmy, aby otrzymać produkt w najlepszej jakości i z najlepszą obsługą. Za ten obszar my dilerzy bierzemy pełną odpowiedzialność.
RK: Ale biznes to nie jest tylko kwestia B2B. To także relacje między nami, naszymi klientami i naszymi partnerami biznesowymi. To w jaki sposób przygotowujemy procesy obsługi klienta, w jaki sposób się szkolimy, jak rozmawiamy oraz w jaki sposób jest ułożona struktura organizacyjna ma ogromny wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstwa. Jedną z najważniejszych zasad w Karlikowie jest brak kultu jednostki. Dziś wszyscy bierzemy odpowiedzialność za to, co dzieje się w tej firmie. To myślę stanowi ogromną wartość tej firmy.
JKK: Dokładnie tak. Ja jako właściciel staram się nie tylko zarządzać spółką, ale także inspirować do realizowania kolejnych nowych projektów nie tylko w ramach podstawowej działalności ale także wychodzić poza jej obszar codziennego działania. Mówiąc po „skandynawsku” znajdujemy lagom czyli dokładnie tyle ile potrzebujemy.
Wspomniał Pan o karlikowej rodzinie. Czy ludzie się zżywają z firmą?
JKK: Bezwzględnie. Przede wszystkim w tym obszarze znajdujemy nasze szwedzkie lagom. Mamy gross pracowników, którzy współpracują z nami od początku powstania firmy czyli 20 lat, chcą współtworzyć ją dalej, podzielają jej wartości i co najważniejsze chcą z nami dalej ją rozwijać. Ale są też przedstawiciele z najmłodszego pokolenia. Tutaj chyba przed nami kadrą zarządzającą jest duża lekcja do odrobienia, ale szkolimy się (śmiech).
To państwo zmienicie ich, czy oni zmienią firmę?
JKK: Lagom. Szukamy złotego środka. Każdy z nas jest inny i to wymaga uważnej obserwacji.
RK: Rzeczywiście tak jest, spotykamy się w połowie. Często nie jest to łatwe, ale nie niemożliwe.
JKK: Najważniejsza jest komunikacja, komunikacja i jeszcze raz komunikacja. Dla mnie to jeden z podstawowych i najbardziej wartościowych filarów tej firmy, na który zwracamy uwagę. Przepływ informacji i właściwe dotarcie do najniższego szczebla w strukturze firmy daje poczucie jej współtworzenia i bycia współodpowiedzialnym za to co się w niej dzieje.
Muszę zapytać o to osławione lagom. Jechałem tu z przeświadczeniem, że to chwyt marketingowy. Ale tyle razy już przewinęło się w tej rozmowie…
JKK: Hmm, dobrze wiem o czym Pan mówi. Kilka lat temu kiedy rozpoczęliśmy współpracę z Grzegorzem Urbańskim, który przybliżył nam tę filozofię także pomyślałam, że będzie to świetny projekt marketingowy Jednakże z każdym dniem coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, z tego że my dokładnie w ten sposób żyjemy i funkcjonujemy na co dzień. Kompletnie nie zdając sobie z tego sprawy.
Czyli nie „przerobiliście” się na lagom?
RK: Nie, niczego nie przerabialiśmy (śmiech)
JKK: Wystarczyło tylko zauważyć, że lagom od początku nam towarzyszy i to po prostu nazwać. Proszę zapytać kogokolwiek w firmie, co to jest lagom lub czym dla niego jest lagom. To będzie najlepsze potwierdzenie.
RK: Sam mogę to potwierdzić. Tu nie trzeba stosować specjalnych procedur czy kończyć określonych warsztatów. Chodzi o to, aby w każdym aspekcie znajdować złoty środek o którym wspominaliśmy wcześniej. Tylko tyle i aż tyle..
W takiej branży jak motoryzacja???
RK: Dokładnie tak. W każdej branży możemy funkcjonować zgodnie z jakąś filozofią, jakimiś wartościami. My postawiliśmy na lagom.
Może poznaniacy żyją według takiej filozofii?
RK: Trudno powiedzieć.
JKK: Okazuje się, że coraz więcej poznaniaków odnajduje swoje lagom. Cieszę się, że dzięki spotkaniom w ramach Akademii Lagom które organizujemy i, podczas których rozmawiamy o szwedzkiej filozofii życia w umiarze i równowadze, jest coraz więcej osób, które żyją w taki sposób, ale podobnie jak my nie wiedziały, że to lagom. Świat nas przyzwyczaił do hakuna matata, do hyge, do nixen a o lagom mówiło niewielu. Doszliśmy więc do wniosku, że skoro nam ta filozofia jest tak bardzo bliska, a już 20 lat przyglądamy się Skandynawom, to może warto by było o niej mówić w nieco szerszej perspektywie. Nie tylko opowiadamy o samochodach, które są świetne, ale czerpiemy też z tego jak Skandynawowie żyją. Gdyby mi pan zadał pytanie: kiedy przeprowadzę się do Skandynawii?, to odpowiem: nigdy. Mnie tam jest za zimno (śmiech), ale czerpię z ich odpowiedzialnego i zaangażowanego życia całymi garściami i staram się inspirować innych.
RK: Szwedzkie lagom to nic innego jak szukanie mitycznego złotego środka, a ten środek nie jest dokładnie na środku.
JKK: I to jest clou. Jednym z wykładowców Akademii Lagom jest Miłosz Brzeziński, nie psycholog, ale trener rozwoju osobistego i to właśnie jego zapytaliśmy czy umiar na pewno leży w połowie. Jego odpowiedź bardzo nas zaskoczyła, ponieważ dla każdego środek oznacza inne miejsce. Było to niesamowite doświadczenie i odkrycie, ale bardzo cenne i potrzebne. Bo chodzi o to, aby znaleźć „swoją” równowagę w życiu, taką aby życie zawodowe sprawiało przyjemność i dawało satysfakcję, nie dając przy tym poczucia, że pracujesz kosztem czegoś: rodziny, jakiejś relacji, pasji, etc. Najlepiej zacząć od siebie i zmienić po prostu nasze postrzeganie.
Bardzo trudno rozmawia się o czymś, czym ludzie są głęboko przesiąknięci. Czytając o tej filozofii zatrzymałem się przy stwierdzeniu: nikt nie pyta ryby, czym jest woda.
RK: I trochę tak jest, tym bardziej, że każdy tę wodę ma inną.
JKK: Najważniejsze w budowaniu relacji jest to, aby każdą osobę akceptować taką jaką ona jest. To się naprawdę sprawdza. Niejednokrotnie o tym wspólnie rozmawiamy. Wychodząc naprzeciw temu sami stworzyliśmy program rozwoju osobistego na miarę naszej firmy, dla naszej kadry menagerów. Nie skorzystaliśmy z żadnego gotowego produktu, który jest na rynku, bo my sami znamy siebie najlepiej. Każdy z menagerów jest inny, każdy z nich ma inną drogę do przejścia, każdy ma inne zadania i odpowiedzialność we firmie. Każdy w innym miejscu musi się zatrzymać i rozwinąć. Żaden gotowy produkt nie jest w stanie dać nam rozwiązania, ponieważ są one niestety nastawione na szybkie tempo i efekt trudny do zbadania, a tu o to tempo chodzi najbardziej. Każdy z uczestników tego projektu sam wybiera tempo i zakres swojego rozwoju.
Wpływacie na nich jako na pracowników, czy na ludzi?
JKK: Na jedno i drugie. Ten coaching ma w sobie bardzo dużo twardego biznesu, na który nie mamy najczęściej wpływu. Ale jest także wiele obszarów miękkich. I tu znów stosujemy filozofię lagom – dostajesz dokładnie tyle ile potrzebujesz.
Nie boi się Pani, że na końcu coachingu, ktoś powie, że chce żyć w lesie i odchodzi z firmy?
RK: Z każdym wyzwaniem człowiek musi się zmierzyć. Bardzo często to, co dotyka życia zawodowego ma podłoże osobiste. Wiele spraw, które dzieją się w domu zabieramy do pracy, wiele spraw, które dzieją się w pracy – zabieramy do domu. Tego nie unikniemy, nie ma takiego ideału. Może milenialsi to potrafią (śmiech). Dlatego tym bardziej ten projekt ma pozwalać ludziom iść we własnym tempie i w kierunku wspólnie przez nas określonym.
JKK: A jeśli skutkiem ubocznym będzie spędzenie większej ilości czasu w lesie to jest to fakt, z którego można się tylko cieszyć.
O ludzi pytam nie przez przypadek. Kiedyś zetknąłem się z Waszą firmą w sposób, który mnie ujął. Zepsuło mi się radio w samochodzie, malutkie dziecko z tyłu, podjechałem do serwisu nie licząc na to, że coś uda się zrobić. Zajęto się mną, a na koniec pytając o cenę usłyszałem: Ale o co chodzi? Zastanawiam się, czy to są takie ludzkie odruchy, które pielęgnuje firma, czy element jej polityki?
RK: Miło nam słyszeć taką historię. To jest przykład postawy jaką promujemy i o którą dbamy od lat. Dziękujemy za mile słowa.
JKK: Cóż mogę dodać potrzebujemy siebie nawzajem to jedno z podstawowych haseł filozofii lagom.
Są jeszcze inne podstawowe hasła?
JKK: Jest ich wiele. Każdy obszar naszego życia jest dobrym miejscem, aby praktykować równowagę i umiar. Przeniesienie tego na poziom zawodowy nie jest takie trudne wystarczy mieć do siebie zaufanie, znów wspomnę o komunikacji i wzajemnej trosce o siebie. I już. Z takich relacji i społecznej odpowiedzialności rodzą się projekty o wymiarze szerszym niż tylko kontekst motoryzacyjny. Przykładem naszych praktyk niech będą banery, na których komunikujemy treści reklamowe, a które wykorzystujemy później do szycia stylowych toreb dając im drugie życie. W ten sposób chronimy środowisko oraz przedłużamy cykl życia materiałów, które z odpadu stają się funkcjonalnym przedmiotem. Dla naszej firmy ważna jest też możliwość pomocy ludziom z zaburzeniami autystycznymi, którym trudno jest znaleźć pracę, dlatego wybór partnera projektu nie jest przypadkowy i współpracujemy ze Stowarzyszeniem FURIA. Przy okazji sprzedaży toreb wspieramy także lokalną Fundację na Rzecz Integracji Osób Niepełnosprawnych i Autystycznych FIONA. Kolejny obszar, który jest świetną praktyką to biżuteria pARTs, którą tworzymy ze zużytych części samochodowych. Każdy element kolekcji został stworzony zgodnie z ideą upcyklingu, która zakłada przetwarzanie surowców wtórnych w produkty nowe o wyższej wartości. W naszyjnikach, bransoletach oraz brelokach wykorzystujemy zużyte części z różnych modeli samochodów Volvo - to najwyższej jakości unikalne rękodzieło artystyczne.
Teraz widzę, jak bardzo niesprawiedliwie potraktowałem lagom, uważając to za akcję marketingową…
JKK: Bardzo się cieszę, że zyskaliśmy kolejnego fana (śmiech). A tak na poważne kiedy potrafimy ze sobą rozmawiać, współodczuwamy i jesteśmy uważnymi słuchaczami czasami niewiele trzeba zrobić Konsekwencją takiej postawy jest brak albo minimalizowanie sytuacji stresowych wewnątrz firmy i wewnątrz siebie. Zdarza się, że kiedy Rafał przychodzi do mojego biura, potrafię zadawać mu w kółku to samo pytanie: po co?
Po co?
JKK: Dla równowagi i umiaru. On sam odpowiadając mi na to pytanie odpowiada także sobie i wraca do równowagi. Wtedy sprawy zawodowe zostają w pracy a prywatne w domu. Osiągamy lagom. Bardzo mi na tym zależy.
RK: O wiele szybciej człowiek oczyszcza głowę, nie wychodzi z problemami do domu. To dla mnie bardzo trudne, ponieważ wręcz ideologicznie podchodzę do biznesu. Dla mnie biznes to współpraca na uczciwych warunkach jednej i drugiej strony. W wielu przypadkach jest to możliwe. Mogę się realizować zawodowo nie kosztem zdrowia psychicznego bez stresu i zbędnych emocji.
I znów wracamy do podstaw komunikacji.
RK: Komunikacja jest kluczem. „Po co” słyszę tak długo, aż mój poziom emocji nie obniży się i nie zacznę rozpracowywać sytuacji w obiektywny sposób. Z każdym otwarciem drzwi biura Joanny wchodzę z zupełnie innym nastawieniem, często poirytowany jakąś sytuacją ale najcenniejsze jest to, że wiem, jaki wyjdę. Wyjdę spokojny.
Filozofia biznesu musi współgrać z filozofią życia…
JKK: I nawet skrajne charaktery potrafią się dobrze porozumiewać. Ponieważ w każdym zachowaniu jest coś właściwego. Jesteśmy ludźmi, mamy cały wachlarz emocji i prawo do ich wyrażania. Jesteśmy nauczeni tego, że musimy wyrażać tylko przyjemne emocje. Nic bardziej mylnego. Cieszę się, że mogę dawać takie wsparcie moim współpracownikom. Potrzebujemy siebie nawzajem, potrzebujemy być optymistami bo to oni sami sobie tworzą dobre życie, pesymiści natomiast czekają na dobre życie. My nie chcemy na nic czekać.
RK: Wracając do biznesu, zainwestowaliśmy kilka lat na stworzenie najlepszego możliwego zespołu i ten zespół daje nam komfort pracy. Kto mógł przewidzieć, że przyjdzie COVID? Ale nawet taka sytuacja dała nam komfort i pozwoliła precyzyjnie zmierzyć się z tą nieprzewidywalną sytuacją. Z resztą mierzymy się z nią do dziś.
W wielu firmach pandemia to było wielkie bum. Czy w Waszej firmie to było zderzenie z rzeczywistością? Czy pandemia coś pozmieniała w zespole?
RK: W pandemię wchodziliśmy z zespołem bardzo odpowiedzialnym i zaangażowanym. To dało ogromne poczucie spokoju.
JKK: Chcesz powiedzieć gotowym na pandemię?
RK: Zdecydowanie tak. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. Dziś pracujemy nad detalami dbając o to aby praca stawała się coraz łatwiejsza i sprawiała większą przyjemność. W pandemii musieliśmy oczywiście wiele rzeczy pozmieniać, dostosować do nowej rzeczywistości.. Branża motoryzacyjna miała to szczęście, że nawet w najtrudniejszym czasie mogliśmy pracować. . Oczywiście dostosowaliśmy się do obowiązujących procedur i obostrzeń. Wprowadziliśmy pracę zdalną, podzieliliśmy zespoły, obowiązywał nas dystans czy wręcz unikaliśmy ze sobą kontaktu. I pomimo tych wszystkich nieudogodnień mam wrażenie, że pandemia jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyła.
JKK: To prawda. Nie mogę nie wspomnieć jak wielkie wsparcie i ja otrzymałam od zespołu. Troska, którą mnie otoczyli była niesamowita, do tego stopnia, że próbowali zatrzymać mnie w domu i zmienić tryb pracy na zdalny. Nie byłam w stanie. Przychodziliśmy z mężem codziennie do pracy, a z zespołem widywaliśmy się często z daleka. Szczególnie w tym trudnym, kompletnie nieprzewidywalnym czasie potrzebowaliśmy zaangażować się w pracę podobnie jak nasi współpracownicy. Nie ukrywam, że spotkało mnie wiele wzruszających i niezwykle budujących chwil. Chcę wspomnieć o tych kiedy to dyrektorzy do mnie zadzwonili i mówi: słuchaj, nie przejmuj się, wszystko jest stabilne, jesteśmy w kontakcie. Inni po prostu pytali tak zwyczajnie. Jak sobie z tym radzisz? I myślę najważniejsze dla mnie słowa Pamiętaj, cokolwiek zadecydujesz w tej sytuacji stoimy za tobą murem. I wtedy pękłam.
Pandemia pokazała nam, że wszystko jest możliwe. Pokazała także, jak bardzo jesteśmy w naszej firmie wrażliwi i wzajemnie odpowiedzialni. Ja wobec zespołu, a on wobec mnie. Słowa „jeden za wszystkich wszyscy za jednego” nabrały dla mnie zupełnie innego znaczenia. I jestem za to bardzo wdzięczna.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień