TVP Kultura nabyła prawa do filmu o akcji Saybusch, związanego z Żywiecczyzną Szymona J. Wróbla. Film „Z domu...”, opowiadający o tragicznej historii wysiedleń z Żywiecczyzny, trafi na ekrany telewizorów w całej Polsce. Już we wrześniu dokument na swojej antenie pokaże TVP Kultura, którą mogą oglądać widzowie w całym kraju.
Film „Z domu...”, opowiadający o tragicznej historii wysiedleń z Żywiecczyzny, trafi na ekrany telewizorów w całej Polsce. Już we wrześniu dokument na swojej antenie pokaże TVP Kultura, którą mogą oglądać widzowie w całym kraju.
„Cieszy mnie fakt, że ta historia zostanie pokazana poza dużym ekranem"
- Apelując o wsparcie naszego projektu mówiliśmy, że tę historię trzeba w sposób przystępny przypominać młodszym pokoleniom. Chcieliśmy znaleźć pomysł na dotarcie do tych, którzy mają dość „podręcznikowej” historii. Myślę, że tym filmem ten cel osiągnęliśmy. Bardzo cieszy mnie fakt, że historia z naszej Żywiecczyzny zostanie pokazana poza dużym ekranem, dzięki czemu trafi do jeszcze szerszej publiki - komentuje Szymon J. Wróbel, autor dokumentu, który już wcześniej zwracał uwagę, że jeśli jest mowa o wysiedleniach, to przede wszystkim w kontekście Zamojszczyzny, a wysiedlenia na Żywiecczyźnie są pomijane.
„Aktion Saybusch” została przeprowadzona przez wojska niemieckie i hitlerowską policję w czasie okupacji Polski. Odpowiedzialny był za nią Erich von dem Bach-Zelewski, zwany później katem Warszawy. Akcja polegała na wysiedleniu od 20 do 50 tys. mieszkańców powiatu żywieckiego na tereny Generalnego Gubernatorstwa i wprowadzeniu w ich miejsce osadników niemieckich.
W produkcji Szymona J. Wróbla pokazana została historia Jana Suchonia, który wraz ze swoimi rodzicami oraz trójką rodzeństwa musiał wyjechać z Jeleśni, kiedy miał sześć lat. Swoimi przeżyciami dzieli się z kilkuletnim chłopcem, który pyta o wydarzenia sprzed ponad 75 lat.
- Pokazaliśmy jedną historię, ale w głowach mamy tysiące podobnych - podkreśla reżyser i scenarzysta „Z domu...”.
Chociaż w dokumencie nie wykorzystano praktycznie żadnych archiwalnych zdjęć, to opowieść głównego bohatera przeplatana jest obrazami retrospekcji, co wzmacnia przekaz.
- Ten film jest bardzo ciekawy, bo łączy elementy filmu faktów i filmu fikcji - mówił po pokazie premierowym Paweł Duda, krytyk filmowy, który prowadzi środowe spotkania w ramach DKF w kinie Janosik. - Jest zrobiony bardzo konsekwentnie, co jest rzadkością w dzisiejszym kinie, a czymś, czego szukam. Wielkie gratulacje dla twórcy - komplementował produkcję. Dodał, że film może spodobać się współczesnemu odbiorcy. Ale nie jest on łatwy w odbiorze.
Jan Suchoń, bohater dokumentu, po jego obejrzeniu stwierdził: - To jest pewien pomnik dla ludzi, którzy doświadczyli wysiedleń.