Dokumenty konkursowe Toruńskiej Infrastruktury Sportowej: ksero udawało oryginał

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Olkowski
Adam Willma

Dokumenty konkursowe Toruńskiej Infrastruktury Sportowej: ksero udawało oryginał

Adam Willma

Nowy prezes Toruńskiej Infrastruktury Sportowej nie pamięta, skąd wziął dokumenty, które przedstawił w trakcie pierwszego konkursu. Ale w drugim naborze nie przyniósł już dziwnych papierów, więc wszystko jest OK.

Funkcja prezesa Toruńskiej Infrastruktury Sportowej to gorący stołek. Arena Toruń jest wizytówką władz miasta, a rolę zgromadzenia wspólników pełni prezydent Torunia. Spółka, której głównym zadaniem jest administrowanie halą widowiskowo-sportową przy Bema, notowała w ostatnich latach straty. Przed nowym prezesem stała więc trudna misja.

Niewyłoniony

W lipcu 2017 roku rada nadzorcza powołała zespół doradczy, który miał ocenić kandydatów na prezesa. W jego skład weszli wiceprezydent Torunia Zbigniew Fiderewicz, Waldemar Szczepański (członek rady nadzorczej TIS) oraz Wojciech Włodarek z biura ekonomiki i nadzoru właścicielskiego Urzędu Miasta.

Zespół sformułował wymagania. Oprócz preferowanego wykształcenia i doświadczenia znalazł się również wymóg dotyczący „zarządzaniem jednostką organizacyjną i zespołem ludzkim co najmniej 20-osobowym”.

Procedura zakończyła się w październiku „bez wyłonienia kandydata”. Nie należy z tego wyciągać wniosku, że zespół siedział bezczynnie. Dlaczego nie wybrano prezesa, skoro chętnych nie brakowało?

Papiery w pierwszym naborze złożyli Jerzy Muchewicz (znany głównie jako szef Telewizji Toruń), dyrektor toruńskiego Sądu Okręgowego Alicja Włudarska i Przemysław Lipka, kierownik działu w Centrum Kulturalno-Kongresowym Jordanki, również spółce miejskiej.

Garnitur prezesa

O kompetencjach kierowniczych Lipki wiadomo było najmniej, ale od początku w środowisku mówiło się, że najmłodszy kandydat (rocznik 1983) nie jest bez szans w tym wyścigu. Tym bardziej że Lipka był już najmłodszym prezesem Okręgowego Związku Koszykówki.

- Ma parcie na karierę. Jego „prezesowskie” garnitury są obiektem żartów w środowisku - śmieje się jeden z trenerów, prosząc o anonimowość. - Ale to przecież nic złego, że młody człowiek chce wykorzystać swoje pięć minut jak najskuteczniej.

Na pewno nie zaszkodziły Lipce sympatie żony. Była koszykarka, Patrycja Gulak-Lipka, reprezentowała w wyborach barwy prezydenckiego ugrupowania Czas Gospodarzy. Nie było więc zdziwienia, gdy okazało się, że to Lipka najbardziej przypadł do gustu komisji konkursowej.

Mam tylko kopie

Tyle że prezesem nie został. Powód: nie przedstawił komisji oryginałów dokumentów złożonych podczas procedury konkursowej. „Zrezygnowałem z kandydowania z uwagi na brak możliwości okazania oryginału dokumentu, a tego wymagała w kolejnym etapie procedura konkursowa” - napisał nam w wyjaśnieniu, dodając: „transparentność jest dla mnie rzeczą bezsporną i nadrzędną” - utrzymuje Przemysław Lipka.

Lipka miał jednak zdumiewające szczęście. Z sobie tylko znanych powodów komisja w kolejnym naborze złagodziła wymagania wobec kandydatów. Tym razem wystarczyło już nie 5 lat kierowniczego doświadczenia, ale 3 lata. A zespół, którym kierować miał kandydat, skurczył się z 20 do 10 osób.

Co ciekawe, w drugim naborze Przemysław Lipka miał już tylko jedną konkurentkę, byłą szefową Ośrodka Przygotowań Olimpijskich w Giżycku. I znowu w oczach oceniających najlepszym kandydatem okazał się torunianin.

Tym razem problemów z dokumentami już nie było i w lutym nowy prezes rozpoczął 5-letnią kadencję.

Zakres był szeroki

Postanowiliśmy jednak sprawdzić, jaki to pech dopadł Przemysława Lipkę, za sprawą którego procedurę konkursową trzeba było powtórzyć.

Okazało się, że problem dotyczył „Zaświadczenia” nr 442/2015 z datą 9 lipca 2017 roku. Kandydat przedstawił je komisji w formie kserokopii poświadczonej „za zgodność z oryginałem”. W dokumencie, na którym jest pieczątka i podpis prezesa Polskiej Ligi Koszykówki, Jacka Jakubowskiego, widnieje zapis, że Lipka „kierował ogólnopolskim, 30-osobowym zespołem pracowników odpowiedzialnych za realizację wydarzeń sportowych”.

Tyle że w Polskiej Lidze Koszykówki nic na ten temat nie wiedzą.

- W rejestrze spółki widnieje zaświadczenie o numerze 442/2015, ale z dnia 9 kwietnia 2015 - o innej treści - poinformowano nas w biurze zarządu PLK.

Przemysław Lipka nie pamięta już, jak trafiły do niego kwity. Musiały jednak przebyć długą drogę, bo na papierze firmowym figuruje lista sponsorów. Są na niej wszyscy oprócz Tauron SA. Tymczasem na drukach z lipca 2015 roku logo Tauronu (który później wycofał się ze sponsorowania ligi) powinno być.

Ale to nie jedyna zagadka. Na wszelki wypadek zapytaliśmy w Polskiej Lidze Koszykówki o przedstawione przez Lipkę umowy zlecenia z 2010 roku, w których Lipka występuje jako „dyrektor IT i nowych technologii”.

Okazało się, że dokumentów o tej treści liga nie posiada: - Pan Przemysław Lipka jako osoba prowadząca działalność gospodarczą, świadczył na rzecz Spółki PLK SA usługi z zakresu IT w latach 2014-2017.

Prezes Lipka widzi to inaczej: „Na przestrzeni lat 2009-2017 miałem zawartych z PZKosz i PLK SA wiele umów na wykonanie prac zleconych, jak również umów długoterminowych. Zakres moich działań i współpracy z podmiotami koszykarskimi w Polsce i poza jej granicami był bardzo szeroki. Niektóre z umów miały charakter umów ustnych i polegały na wykonaniu pewnych elementów bez wynagrodzenia” - odpisał nam Przemysław Lipka.

Nie doczekaliśmy się jednak odpowiedzi na pytanie, skąd wzięły się dwie umowy złożone podczas konkursu, których nie ma w archiwach PLK.

Czynności sprawdzające

Sprawa kwitów przedstawionych w Toruniu już jakiś czas temu zasiała ferment w Warszawie.

- Dokonano zawiadomienia właściwych organów o podejrzeniu popełnienia przestępstwa na szkodę spółki - mówi Magdalena Klonfas z biura zarządu PLK.

„Właściwe organy” to warszawska Prokuratura Rejonowa Wola, do której 8 lutego wpłynęło zawiadomienie spółki dotyczące podejrzenia popełniania przestępstwa podrobienia dokumentów.

- Zawiadamiający podał okoliczności wskazujące na podejrzenie popełnienia przestępstwa. Sprawa jest na etapie czynności sprawdzających - precyzuje Łukasz Łapczyński, rzecznik stołecznej okręgówki. - Prokurator zlecił policji wykonanie określonych czynności.

Tajemnicą poliszynela jest, że w Toruniu wokół sprawy krzątają się funkcjonariusze z wydziału przestępstw gospodarczych.

Czy przedstawiciele władz miasta nie nabrali żadnych podejrzeń po dziwnym rozstrzygnięciu pierwszego konkursu?

Przewodniczący rady nadzorczej TIS Waldemar Szczepański uważa, że konkurs został przeprowadzony zgodnie z prawem i w sposób prawidłowy.

- Dlaczego miał by nas zaalarmować brak dokumentów z pierwszego konkursu? Cóż w tym złego, że nie mógł uzyskać oryginałów? Kandydat napisał, a my przyjęliśmy to do wiadomości.

Podobnego zdania są władze miasta. - Nie było powodów, żeby sądzić, że dokumenty przedłożone na firmowym papierze PLK mogą nie być wystawione przez Polską Ligę Koszykówki, tym bardziej, że związek z PLK czy PZK Pana Przemysława Lipki i praca na rzecz tych organizacji są bezsporne - twierdzi Anna Kulbicka Tondel, rzecznik prezydenta Michała Zaleskiego. Zdaniem pani rzecznik, do ratusza nie dotarły żadne informacje o postępowaniu prokuratorskim. - Przemysław Lipka wygrał drugie postępowanie konkursowe prowadzone przez Radę Nadzorczą TIS, w którym to przedstawione dokumenty nie budziły żadnych zastrzeżeń, dlatego nie przewiduje się podjęcia żadnych kroków.

Adam Willma

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.