Dół Sobieskiego jest głębszy, niż się wszyscy spodziewali
Nasze zespoły raczej nie rozczarowały kibiców. Orzeł gładko wygrał w lubuskich derbach, a Olimpia Sulęcin i AZS UZ Zielona Góra zwyciężali na wyjazdach.
Sobieski Żagań - Orzeł Międzyrzecz 0:3
- Sety: 21:25, 21:25, 19:25.
- Sobieski: Milczarek, Judycki, Bartnik, Śląski, Radomski, Kacprzak, Gregorowicz (libero) oraz Matusewicz, Smętek, Wróblewski, Bogdanowicz.
- Orzeł: Misterski, Baran, Hałądus, Szulikowski, Tobys, Oleyniczak, Wanat (libero) oraz Walczak.
Spotkanie w Żaganiu pomiędzy miejscowym Sobieskim, a Orłem Międzyrzecz, było z gatunku tych o sześć punktów. Szybko okazało się jednak, że porażka w Zielonej Górze, nie była wypadkiem przy pracy gospodarzy.
Spotkanie przebiegło bez większych emocji. Od początku do końca Orzeł kontrolował przebieg i punktował rywali. Choć Sobieski starał się odrabiać straty, po kilku dobrych akcjach znów przychodził kryzys. Choć w trzecim secie ośmiopunktową stratę udało się zniwelować do zaledwie czterech „oczek”, znów kilka niewymuszonych błędów spowodowało, że Orzeł mógł spokojnie dążyć do zwycięstwa.
Szkoleniowiec miejscowych starał się rotować składem, wprowadzając podwójną zmianę, zdawało to egzamin tylko na kilka akcji. Później znów następował kryzys. Choć na libero dwoił się i troił nowy nabytek, Szymon Gregorowicz, reszta zespołu miała przede wszystkim bardzo poważne problemy ze skuteczności. Często gracze z Żagania byli zatrzymywani nawet pojedynczym blokiem. Z kolei zawodnikom Orła w tym dniu wychodziło praktycznie wszystko. Potrafili atakować nawet z bardzo trudnych piłek. Świetnie spisywała się cała drużyna, która swoją konsekwencją sięgnęła po trzy „oczka”.
Zawiedziony postawą zespołu był szkoleniowiec gospodarzy, Artur Chaberski. – Nie wiem co powiedzieć. Wzmocniliśmy przyjęcie, a problem jest teraz ze wszystkim.
Zadowolenia nie krył z kolei trener zwycięzców, Marcin Karbowiak. – Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa. Okres świąteczno-noworoczny znacząco przepracowaliśmy i to teraz daje efekty. Przed tygodniem z Gubinem, a teraz udało się tutaj. Na wyjazdach nie graliśmy dotychczas najlepiej, więc to być może przełom. Rywal nie postawił wysokich warunków, a u nas zadziałała właśnie świeżość – tłumaczył szkoleniowiec.
Gwardia Wrocław - Astra Nowa Sól 3:2
- Sety: 18:25, 22:25, 25:23, 25:21,15:9.
- Astra: Klucznik, Witkiewicz, Lis, Grześkowiak, Bitner, Jeton, Pabisiak (libero) oraz Gajowczyk, Skibicki.
W pierwszym secie goście dominowali pod każdym względem. Dobrze funkcjonowała zagrywka, co było dotąd problemem nowosolan. Świetnie serwowali Wojciech Lis czy Łukasz Klucznik. W drugim secie wrocławianie prowadzili już 16:12, ale Astra doszła ich na 21:20, kończąc partię po bardzo dobrej grze w końcówce. W trzecim secie zaczęło się od 2:0, ale skuteczna gra Gwardii znowu pozwoliła jej odskoczyć na kilka punktów. Nowosolanie starali się jeszcze gonić wynik, było 23:24, ale tym razem zła zagrywka, zakończyła seta. Czwarta część meczu była podobna do trzeciej, lecz od stanu 20:20 wrocławianie podkręcili tempo, goście zaczęli popełniać błędy, a kapitan miejscowych skończył partię ze środka pola. Tie break był wyrównany do stanu 9:9. Gdy na zagrywkę gwardzistów wszedł Stanisław Szymankiewicz, tak skończył w polu serwisowym.
- Graliśmy przy pełnej hali, co na pewno bardzo pomogło gospodarzom. W opinii obserwatorów był to jeden z najlepszych meczów w tym sezonie. Także my zagraliśmy jedno z najlepszych spotkań – powiedział II trener Astry Aleksander Karimow.
Chrobry Głogów - Olimpia Sulęcin 1:3
- Sety: 21:25, 20:25, 25:22, 15:25.
- Olimpia: Zarębski, Sławiak, Gajowczyk K., Greś, Stefanowicz, Kowalski, Dzierżyński (libero) oraz Sas (libero), Romańczuk, Janas, Troska.
Ten sobotni mecz powinien się zakończyć już w trzech setach, jednak w sulęcinianie od 20:22 stracili pięć punktów z rzędu. Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu w czwartej odsłonie moglibyśmy być świadkami małego siatkarskiego cudu.
Olimpia rozpoczęła ją od 2:9, niemniej jednak po wzięciu czasu na żądanie przez trenera Łukasza Chajca doprowadziła najpierw do 9:10, a następnie do 15:10. Największa w tym zasługa serwisów zarówno Kacpra Gajowczyka, jak i Patryka Zarębskiego. Nawet jeśli Chrobry był w stanie odebrać ich zagrywki, to i tak ataki głogowian podbijali nasi, po czym wyprowadzali skuteczne kontry, czy to ze środka, czy ze skrzydła.
To właśnie gra w obronie okazała się kluczowa dla losów spotkania. Ostatecznie Olimpia wygrała czwartą partię 25:15. Dwie pierwsze, choć też zwycięskie, były o wiele bardziej wyrównane. - Jestem dumny z moich graczy. Nikt mnie nie zawiódł. Dziś tryumfował zespół - przyznał szkoleniowiec drużyny z Sulęcina.
Bielawianka Bielawa - AZ Iwaniccy Gubin Krosno 3:0
- Sety: 25:23, 25:18, 25:22.
- A.Z. Iwaniccy: Drela, Chojnacki, Mozolewski, Kozik, Buła, Strzałkowski, W. Zalewski (libero) oraz K. Zalewski.
Wyjazd do Bielawy nie mógł się dobrze zakończyć, zwłaszcza że A.Z. Iwaniccy byli tam w okrojonym składzie. Większość naszych gra też w zespołach juniorskich. Ponadto w ostatnią sobotę zdarzyło się, że duża część drużyny miała studniówki. Trenerowi Maciejowi Uderjanowi ledwo udało się zebrać podstawowy skład i gubińsko-krośnieńska drużyna musiała sobie radzić praktycznie bez zmian. - Daliśmy z siebie tyle, ile mogliśmy. Jestem z chłopaków dumny, ponieważ postawili się najlepszej ekipie w naszej grupie - mówił trener.
Młodzi siatkarze momentami zaskakiwali błyskotliwymi akcjami. Niestety, przeplatali świetne akcje z błędami w przyjęciu. Pod koniec brakowało zimnej krwi. Podkreśla to też prezes zespołu, Robert Siegiel. - Potrzebujemy doświadczonego zawodnika. Wyjadacza, który będzie w stanie ponieść drużynę w końcówce. Sprawić, że zachowamy spokój i skończymy swoje akcje - mówi.
Po drugim secie, przegranym wysoko, wydawało się, że A.Z. Iwaniccy już odpuszczą. - Chłopaki walczą o każdy punkt. Mogliśmy urwać przeciwnikom nawet seta. Dobrze jednak, że walczymy, nawet jeśli mecz wydaje się z góry przegrany - mówił Siegiel.
Olavia Oława - AZS UZ Zielona Góra 0:3
- Sety: 18:25, 19:25, 20:25.
- AZS UZ: Ruciński, Kępski, Kupisz, Kaczurowski, Jasnos, Ryba, Zasowski (libero) oraz Januszewski, Biczyk, Baumgarten.
To było już siódme z rzędu zwycięstwo akademików . - Zaprezentowaliśmy bardzo dobrą grę i cieszymy się z tego zwycięstwa. Było dużo fajnej, ciekawej siatkówki. Spodziewaliśmy się, że gospodarze postawią nam dość trudne warunki i faktycznie tak się stało. Jednak my byliśmy tego dnia tak dobrze dysponowani, że nie pozwoliliśmy rywalom na zbyt wiele. Bardzo dobrze wyszedł nam atak i zagrywka. Uważam, że te dwa elementy były w tym meczu kluczowe - oceniał trener Tomasz Paluch.
W obliczu kolejnego potknięcia Sobieskiego Żagań sobotnia wygrana akademików pozwoliła zielonogórzanom wskoczyć na czwartą lokatę w tabeli. Żeby było jeszcze ciekawej warto dodać, że AZS traci aktualnie do wicelidera z Międzyrzecza zaledwie jeden punkt. - Myślę, że już jesteśmy w „czwórce”. Na tym nam bardzo zależało. Cieszy praca, którą wykonujemy, bo to daje jakieś rokowania na przyszłość - zapowiedział szkoleniowiec akademików.