Powstaną nowe kamienice, może kawiarnie, wróci rynek, blask odzyskają zabytki. Do krośnieńskiego Dolnego Miasta wróci życie.
Najbardziej zyskać ma dolna część miasta. Nic dziwnego, od dawna mówi się, że nic się tam nie dzieje. - Oprócz Zamku oraz portu nie ma tu żadnego życia. A najwięcej ludzi przyciąga tutaj kościół w niedzielę - żali się pan Zdzisław, trochę zapominając o takiej atrakcji dla młodzieży jak choćby kręgielnia.
Wiceburmistrz Grzegorz Garczyński przyznaje, że właśnie dlatego ten teren został wybrany do modernizacji. - Trzeba rozdzielić pojęcia remont, a rewitalizacja. Jeśli chodzi o tę drugą, to dotyczy ona nie tylko infrastruktury, ale również aspektów społecznych i gospodarczych - mówi.
Miasto zaczęło planować rewitalizację już prawie pięć lat temu. - Już to pokazuje, jak długi będzie to proces. Ważne jest jednak, że rozpoczęliśmy działania, które należy kontynuować - dodaje Garczyński.
Miejsce do rewitalizacji było wybierane na podstawie informacji pozyskanych m.in. z gminy, z urzędu pracy, ośrodka pomocy społecznej. Wyznaczone zostało Dolne Miasto. Dodatkowo może w to zostać włączona promenada. - Jej modernizację na razie traktujemy jako osobne zadanie i skupiamy się na dolnej części Krosna - mówi wiceburmistrz.
Obszar rewitalizacji zajmuje 38 hektarów. Mieszkają tam 834 osoby. Na pewno brakuje tam instytucji publicznych i komercyjnych, mieszka natomiast duża liczba klientów ośrodka pomocy, no i panuje wysokie bezrobocie. To również teren o zdewastowanej zabudowie (70 proc. budynków zostało wyburzonych w czasie wojny), bez zabezpieczeń przeciwpowodziowych, o zaniedbanym korycie rzeki.
Rewitalizacja ma to naprawić. Potrzeba będzie jednak dużo czasu oraz pieniędzy. Obecnie gmina walczy z innymi samorządami w konkursie organizowanym przez Ministerstwo Rozwoju. Dwadzieścia urzędów otrzyma dotacje. Krosno Odrz. stara się o pozyskanie funduszy na prace projektowe i dokumentacyjne. A co dalej? Jak długo potrwa kompleksowa przebudowa Dolnego Miasta? Może kilkadziesiąt lat.
15 marca okaże się, czy miasto dostanie 5 mln zł na rewitalizację. A jeśli nie? Nawet wtedy urząd będzie robił wszystko, aby dolna część miasta odżyła
Większej inwestycji w powiecie nie było chyba nigdy. Gmina łączy wiele zadań. Zabezpieczenie przed powodzią, odnowienie promenady i całkowita reorganizacja dolnej części miasta. Do tego poprawa ogólnych warunków życiowych mieszkańców. Od razu wiadomo, że nie da się tego wszystkiego osiągnąć w ciągu jednego roku czy dwóch lat.
- Rewitalizacja może trwać nawet dekady. Być może będzie kontynuowana przez naszych następców. Projekt jest ogromny, ale najważniejsze, że udało się go rozpocząć. W konkursie architektoniczno-urbanistycznym wybraliśmy pomysł na odbudowę, a radni uchwalili miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego - mówi wiceburmistrz Grzegorz Garczyński. Urzędnicy mają nadzieję, że prace uda się trochę przyspieszyć z pomocą pieniędzy, które oferuje Ministerstwo Rozwoju. - Czekamy do 15 marca. Wtedy rozstrzygnie się konkurs. Możemy uzyskać nawet 5 mln zł - mówi Garczyński. Konkurencja była potężna. Na początku o pieniądze starało się 240 gmin, do następnego etapu dostało się 57. Pieniądze trafią do 20 samorządów z najlepszymi projektami.
A co później?Przygotowanie dokumentacji. Rewitalizacja ma zakładać wiele działań, większość z nich będzie wykonywana na terenie dolnej części miasta. - Plan zagospodarowania przestrzennego przewiduje zagęszczanie zabudowy usługowo-mieszkaniowej. Chcemy też przywrócić świetność rynkowi. Dwa kwartały kamienic podniosą jego znaczenie, przyciągną nowych mieszkańców oraz przedsiębiorców. Liczymy w tym wypadku na inwestorów, którzy postawią tam kawiarnie, restauracje, itp. Do tego będą remontowane zabytkowe budynki, powstaną przystanie na kanale Odry. Pracujemy też nad zabezpieczeniem przeciwpowodziowym. Wspólnie z Lu-buskim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych finansujemy dokumentację techniczną - wymienia Garczyński.
To świetny pomysł, ale wydaje się nierealny
Wiceburmistrz podkreśla, że cały proces już trwa, chociaż dla mieszkańców jest niewidoczny. Faktycznie, niewiele osób czeka z wytęsknieniem na nowe budynki. - To świetny pomysł, ale wydaje się tak nierealny. Uwierzę dopiero, jak zobaczę maszyny, plac budowy - stwierdza Kazimierz Majewski.
Inni są nastawieni optymistycznie. - Ważne, że coś się w tym kierunku zaczęło dziać. Oby tak dalej - uważa Katarzyna Lech.
Urzędnicy nie zapowiadają więc wielkich zmian w najbliższych latach, ale pracują nad nimi. Dużo zależy od dofinansowań, np. unijnych bądź pomocy developerów.