Ciąża przebiegała prawidłowo. Problemy pojawiły się, gdy chłopczyk skończył 2 miesiące. Teraz ma prawie 2 latka. I szansę na w miarę normalne życie, o ile rodzina uzbiera pieniądze na jego leczenie.
Filipek we wrześniu będzie obchodził 2. urodziny. Rodzice i 5-letnia siostra chcieliby, żeby był taki, jak rówieśnicy, ale choroba mu przeszkadza.
- Gdy byłam w ciąży, nic się nie działo - wspomina pani Ewelina, mama chłopca. - Dopiero, gdy mały skończył 2 miesiące, na rutynowym badaniu tuż przed szczepieniem lekarz zauważył, że Filip ma za małą głowę.
Specjaliści wykonali więcej badań. Diagnoza, której żaden rodzic nie chciałby usłyszeć, brzmiała: dziecięce porażenie mózgowe. Doszła padaczka, jedna z najgorszych, jaka może dopaść dziecko - padaczka Westa. Kolejne badania wykazały, że chłopczyk ma też wadę płaszcza mózgowego oraz opóźnienie rozwoju psychoruchowego.
Widać postępy
- Lekarze powiedzieli, że synek nie będzie chodził, nie będzie mówił - opowiada mama.
Mały jednak robi postępy. Jak się go posadzi, sam siedzi. Nóżkami fika, jakby chciał zacząć raczkować. Próbuje się po swojemu podciągać. Rehabilitacja czyni cuda.
Kobieta kontynuuje: - Narodowy Fundusz Zdrowia przyznał Filipkowi rehabilitację 2 razy w tygodniu, po pół godziny. Mały jednak powinien być rehabilitowany codziennie, więc za wszystkie inne zajęcia ze specjalistą płacimy sami. Gdy mały ma 2- lub 3-dniową przerwę w rehabilitacji, widać, że sztywnieje. To dlatego ćwiczenia z nim to podstawa.
Na rehabilitacje chłopca rodzina przeznacza miesięcznie około 4 tysięcy złotych. - Dotarło do nas, że syn nigdy nie będzie już zdrowy, ale nie straciliśmy wiary - dodaje pani Ewelina. - Zrobimy wszystko, żeby mógł rozwijać się jak inne dzieci.
Zaczęli szukać pomocy poza Bydgoszczą. - Dowiedzieliśmy się o komórkach macierzystych. One mają pomóc usprawnić pracę uszkodzonego układu nerwowego. Od razu umówiliśmy wizytę w Lublinie.
Podanie razy pięć
Filipek rok temu przyjął pierwsze komórki. - Szybko było widać poprawę - twierdzi bydgoszczanka. - Przedtem syn nie reagował na nas, był obojętny na to, co dzieje się wokół. Po pierwszym zabiegu zaczął obserwować otoczenie. Rozpoznaje domowników.
Teraz brzdąc jest po trzech zabiegach. Na jutro ma zaplanowane czwarte podanie. Tyle, że rodzina nie uzbierała wymaganej kwoty. - Potrzeba nam 30.500 złotych na całą terapię komórkami macierzystymi, składającą się z 5 zabiegów - informuje mama. - Brakuje jeszcze 4.400 zł, bo koszty wzrosły.
Rodzice non stop mają wydatki. - Ostatnio kupiliśmy synkowi siedzisko. Za używane daliśmy tysiąc złotych, bo na nowe nas nie stać - zaznacza mama. - Przydałby się jeszcze pionizator. Kosztuje około 10.000 zł, z czego 4.000 musimy uzbierać, a na resztę otrzymamy dofinansowanie.
Kto może, niech pomoże
Kto chce pomóc Filipkowi z Okola, niech dołoży się do zbiórki. Link do zbiórki: https://zrzutka.pl/zdpg8c. Chłopiec jest też podopiecznym Fundacji Dzieciom Zdążyć z Pomocą.
Losy dziecka można śledzić na Facebooku, na profilu „Mały Rycerz - Filip”.