Donos a proces

Czytaj dalej
Fot. Andrzej Banas / Polska Press
Jacek Siepsiak SJ

Donos a proces

Jacek Siepsiak SJ

Plaga donosicieli potrzebna jest władzy. Niszczy dialog społeczny, ale uwierzytelnia panujących. Jeżeli donoszę władcy, to znaczy że uznaję jego władzę. Nic zatem dziwnego, że rządzący tym bardziej lubią donosicieli, im mniej czują się pewnie w swoim siodle.

Czy jednak nie jest to forma komunikacji społecznej? Przecież dzięki donosom władza wie, co w trawie piszczy. Tylko że donos to jest forma niejawna. „Uprzejmie donoszę…” albo jest niepodpisane, albo jego autor nie jest ujawniany temu, na kogo doniósł. Władza kryje swoich donosicieli, nie tylko dlatego, by się nie bali donosić. Chodzi też o to, by nie dopuszczać do uczciwej polemiki. I tu jest pies pogrzebany.

Kiedyś w czasach inkwizycji co prawda też donoszono, ale to prowadziło do procesu. Te procesy nie zawsze były uczciwe. Stosowano tortury itp. Ale zazwyczaj oskarżony miał okazję do konfrontacji z tym, co mu zarzucano. Jeżeli chodziło o poglądy, które głosił (w imieniu Kościoła lub nie), to mógł ich bronić, mógł się odnieść do zarzutów, często dyskutując z oskarżycielami. Dzisiaj po donosach jest telefon (z KC partii, z kurii lub z innej „góry”), by kogoś uciszyć. Nie ma procesu. Nie ma ścierania się argumentów. Publicznie nie wiadomo, gdzie ktoś „pobłądził”. Trzeba się domyślać. Za to jest zakaz publicznych wypowiedzi, a więc i polemiki z oskarżeniami.

Pozostało jeszcze 49% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Jacek Siepsiak SJ

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.