Dorota Sokołowska: Właśnie o to chodzi, żeby nie zasypiać w fotelu, tylko czytać
Dorota Sokołowska o wartościach, jakie daje dzieciom czytanie książek.
Zamiast pozwolić dzieciom bawić się w piaskownicy, mamy je przymuszać do słuchania, jak czytamy im książki?
Tak! (śmiech). A potem powinny sięgać do swoich książeczek i czytać samodzielnie. Zabawa na podwórku jest tylko jednym ze światów, jaki możemy im zaproponować, a czytanie literatury to możliwość wielokrotnego przeżywania świata, z różnymi bohaterami, w różnych miejscach, czasem tak odległych, że nawet trudno sobie wyobrazić, że tam pojedziemy. Zauważyłam, że takie dzieci, które czytają, później szerzej myślą. Mają otwarty umysł, pięknie budują zdania. Potrafią też być bardziej empatyczne, bo wczuwanie się w książkowych bohaterów, ich przeżycia sprawia, że one same bardziej czują świat. Powinniśmy nie tylko zabierać dzieci do piaskownicy, ale też zabierać je do takiej wielkiej piaskownicy, która jest wypełniona literaturą.
Ale jak rodzice mają czytać dzieciom, skoro sami nie czytają?
To największa bolączka naszych czasów. Dziecko uczy się obserwując i może zobaczyć, że rodzice częściej zaglądają do telefonu z internetem niż do książek. Książka wymaga pewnego skupienia, trzeba znaleźć trochę wolnego czasu, mieć spokojniejszą głowę, wygodny fotel, żeby zanurzyć się w świat literatury.
To można zasnąć...
Właśnie o to chodzi, żeby nie zasypiać w fotelu, tylko czytać. Szybkość świata sprawia, że częściej sprawdzamy wiadomości niż czytamy. Ludzie nie odwykli od czytania książek, tylko nie nadążają za światem. Wierzę, że na końcu naszego pośpiechu jest fotel i książka, która czeka.
A co mama Dorota czytała swoim dzieciom?
Dosłownie wszystko. Jestem niespełnioną aktorką, to dodatkowo interpretowałam teksty. Zauważyłam, że także teraz, kiedy spotykam się z dziećmi i czytam w szkołach, przerysowując bohaterów, zmieniając im głosy, zainteresowanie jest znacznie większe. Swoim dzieciom czytałam wszystko, czym były zainteresowane. Nie mogłam zrozumieć mojego syna Mateusza, który uwielbiał książeczkę o pociągu. Była prościutka, był rysunek lasu, przez który ten pociąg przejeżdżał, a potem dwie strony pomalowane na czarno, bo wjeżdżał do... tunelu. Mateusz najbardziej czekał właśnie na ten tunel. I to przykład na oddziaływanie słów, literatury. Mimo że nic nie widział, to ciągle sobie wyobrażał, co może być w tym tunelu, na tych dwóch czarnych kartkach papieru. Oczywiście czytałam baśnie, „Mikołajki”, książki Astrid Lindgren. Bardzo ważne, by wybierać dobre książki, bo dzieci lubią też i niedobre. Warto podsuwać dobrych autorów, piękne ilustracje, by uczyły się pewnego smaku w życiu.
Zaczyna się tydzień czytania dzieciom. Co usłyszą od Doroty Sokołowskiej?
Będę czytała w Szkole Podstawowej nr 50. Zawsze biorę nieśmiertelnego „Mikołajka” i sama się bawię, bo to uniwersalne historie z podtekstami czytelnymi dla dorosłych.
Kto wyrośnie z takiego małego słuchacza, czytelnika?
Wyrośnie dziecko empatyczne, spragnione zanurzenia się w słowa, które ktoś kiedyś dla dzieci napisał. Wyrośnie dziecko mądre, bo umiejące dostrzec różnorodność świata poprzez stykanie się z różnymi opiniami, problemami pojawiającymi się w książkach. Może wyrosnąć dziecko, które będzie umiało kochać samego siebie poprzez to, że ofiarowuje sobie wolny czas, wie, że ważne jest nie tylko zarabianie pieniędzy, ale i rozwój intelektualny.