Dożywocie za zabicie rodziny z dzieckiem
Sąd nie miał we wtorek, 29 marca wątpliwości, że Rosjanin Samir S. stoi za zabójstwem handlarza militariów, jego żony i niespełna 1,5-rocznej córeczki.
35-letni, od dziecka mieszkający w Polsce obywatel rosyjski, jest sprawcą okrutnej zbrodni, która trzy lata temu wstrząsnęła Gdańskiem. Tak uznał sąd. Obrońca zapowiada apelację i przekonuje, że jego klient jest niewinny.
Mord na kolekcjonerze militariów Adamie K., jego żonie i 16-miesięcznej córeczce przypominał mafijną egzekucję. Ofiary zginęły w marcu 2013 r. w swoim mieszkaniu w ścisłym centrum Gdańska. Zakończony właśnie proces wskazuje, że za spust pistoletu pociągał działający sam fascynat militariów Samir S. Został zatrzymany w Elblągu następnego dnia po odnalezieniu zwłok.
- Wina i okoliczności czynów zarzucanych Samirowi S. nie budzą wątpliwości – powiedział na wstępie ponadgodzinnego uzasadnienia wyroku sędzia Robert Studzienny. Następnie ujawnił obecnym na sali dziennikarzom ustalenia procesowe, których relacjonowania wcześniej zakazał.
Za winą oskarżonego przemawiają, zdaniem sądu, zeznania świadków, „w szczególności funkcjonariuszy policji”, którzy byli przy Samirze S. bezpośrednio po zatrzymaniu i którym miał wyznać, co zaszło w mieszkaniu zamordowanych osób. Jak wyjaśnił sędzia Studzienny, wersję przyjętą przez prokuraturę w akcie oskarżenia popierają m.in. ekspertyzy biegłych z zakresu balistyki, badań biologicznych, bilingi połączeń telefonicznych, a częściowo wyjaśnienia samego oskarżonego. DNA Samira S. znaleziono na broni, którą wskazał jako narzędzie zbrodni.
Samir S. skazującego wyroku wysłuchał z kamienną twarzą
Zrekonstruowany w toku procesu przebieg wydarzeń feralnego marcowego wieczoru był następujący: około godziny 18 Samir S. został zaproszony przez Adama K. do mieszkania przy ul. Długiej w Gdańsku. Poszedł tam, nie planując kradzieży, a tym bardziej morderstwa. W trakcie rozmowy doszło jednak między mężczyznami do gwałtownego konfliktu na tle finansowym. Pod wpływem impulsu Samir S. strzałami z pistoletu w głowę zabił K. a następnie - w podobny sposób - jego żonę i płaczącą córeczkę. Z mieszkania zrabował sprzęt elektroniczny i militaria wyceniane łącznie na ponad 63 tys. zł. Po godzinie 20 autobusem PKS pojechał z łupem do swojego domu do Elbląga.
Samir S. ma teraz spędzić resztę życia w więzieniu. O ewentualne warunkowe zwolnienie może się ubiegać nie wcześniej niż po 35 latach od umieszczenia w areszcie, czyli w 2048 roku. Najbliższym zamordowanej rodziny musi zapłacić kilkaset tysięcy złotych. Na 10 lat będzie pozbawiony praw publicznych.
Satysfakcji z wyroku nie kryje prowadzący sprawę prokurator Wojciech Wróbel, który domagał się dożywocia dla zabójcy. Obrońca - adwokat Arnost Becka, przekonuje o niewinności Samira S. i zapowiada apelację. - Cały łańcuch poszlak w tej sprawie nie został domknięty. Jest wiele elementów, które wskazują, że mógł, ale nie musiał popełnić tego przestępstwa - powiedział po ogłoszeniu wyroku.
Autor: Jacek Wierciński