Dr Gojdź: Masz swoją twarz. Nie zmieniaj jej na twarz idolki z tv
Siedziałem trochę w tym show-biznesie, ale teraz już z niego wychodzę. Znudził mi się - mówi Krzysztof Gojdź, najbardziej znany w Polsce lekarz medycyny estetycznej. I podpowiada, co zrobić, by zachować piękną twarz na dłużej.
„Spójrz na mnie, a powiem ci, kim jesteś. Nie czytam w myślach, czytam z twarzy, bo na niej jest wszystko wypisane” - mówisz w swojej książce „Twoja twarz, twój charakter”. To poradnik?
To bardziej zwrócenie uwagi, żebyśmy pamiętali, że mamy swoją twarz. Nie zmieniajmy jej na twarz innej osoby, idolki z telewizji. Każdy ma swój charakterystyczny wygląd. W książce chciałem pokazać, w jaki sposób zadbać o siebie w naturalny sposób, a nie ostrzykiwać się botoksem czy innymi wypełniaczami. To jest swego rodzaju przewodnik, jak zadbać nie tylko o skórę twarzy, ale również, jak na przykład zrobić sobie włosy, by podkreślić element charakterystyczny dla swojej twarzy.
Ty na przykład lubisz swój krzywy nos.
Ja uwielbiam swój nos! Mam oryginalny. Kocham swój wygląd. Absolutnie nigdy nie chciałbym go poprawiać u chirurga plastyka. Uważam, że jest to charakterystyczna część mojej twarzy. Powtarzam to też często kobietom, które mają krzywe noski: to jest fajna, charakterystyczna rzecz, która ciebie wyróżnia. I nie róbmy z siebie klonów, nie róbmy tych samych nosów co mają gwiazdy.
Trafiają do ciebie osoby, które potrzebują pomocy, także po wypadkach. Ale przychodzą też młode dziewczyny, dwudziestolatki, które nic nie muszą zmieniać. I co wtedy robisz?
Zwykle zaczynam od rozmowy z taką dziewczyną. Trzeba bardziej przeprowadzić psychoterapię, a nie wziąć do ręki strzykawkę z botoksem czy wypełniaczem. Absolutnie jestem przeciwny, żeby „gmerać” w tak młodych twarzach. Ja staram się uświadomić tym dziewczynom, że są młode, ta twarz sama się ratuje, nie musimy tutaj ingerować żadnymi zabiegami. Często chcą powiększać usta, mając je naprawdę ładne. Często tłumaczę, że twoja twarz to także twój charakter, dlaczego nie ma co się zmieniać. Zachowaj oryginalne rysy twarzy. Dopiero, gdy występują dysproporcje twarzy, to możemy je skorygować.
W książce powiedziałeś: „drzwi mojej kliniki nie przekroczy żaden kaczor ani glonojad”. To oczywiście o osobach, które zapędziły się chyba zanadto w ulepszaniu swych ust.
Przekraczają niestety czasami panie, które zostały skrzywdzone na przykład w innym gabinecie. Wtedy czasami trzeba rozpuścić ten kwas hialuronowy albo poczekać, aż się wchłonie. Natomiast z mojego gabinetu nie wyjdzie dziewczyna z takim „kaczorem”. Nigdy nie wyszła i nigdy nie wyjdzie.
Obserwujesz to, co się dzieje w show-biznesie. Niektóre osoby nie znają umiaru w poprawianiu swej urody.
Siedziałem trochę w tym show-biznesie, ale teraz już z niego wychodzę. Znudził mi się. Ale patrzyłem na to, co się dzieje na „czerwonych dywanach”, patrzyłem na te przerobione twarze. Nie lubię tego. Jeszcze w kamerze może to fajnie wygląda, ale na żywo czasami strach przejść obok niejednej osoby.
W show-biznesie króluje kult młodości?
Tak. Nie tylko w show-biznesie. Jeżeli ktoś nie jest odporny na krytykę, to może się zdołować. Takie kobiety, dziewczyny walczą, żeby dobrze wyglądać. Jest ten pęd do młodości. Tłumaczę, że tu potrzeba równowagi. Czasami to, jaki masz talent i co sobą reprezentujesz, jest ważniejsze od tego, jak wyglądasz.
Kim jest doktor Gojdź? Jak napisałeś w książce: „dobrze wymyślonym i wypromowanym produktem, który chowa swoją twarz pod obelgą „celebryta”. A może lekarzem z dorobkiem, tytułami i sercem wystawionym na strzały?”. Do czego ci bliżej?
Myślę, że jestem osobą dla ludzi. Celebryctwo przekreślam. W porządku, zobaczyłem sobie socjologiczny projekt, jak ten światek wygląda, ale wystarczy. Nie można udawać, nie da się stworzyć marketingowo, bo przecież po jakimś czasie i tak wyjdzie, czy człowiek taki jest, czy nie. Mnie brakuje na pewno czasu, żeby jeszcze bardziej oddać się ludziom i to jest moja najbliższa przyszłość. Chcę bardziej charytatywnie się udzielać, włączę się w różne akcje społeczne, wykorzystując nazwisko do tego, aby nieść pomoc ludziom czy też zwiększać profilaktykę.
Niedawno zrobiłeś sporo szumu w internecie pokazując zdjęcie ze spa, zrobione w wannie, na którym widać też nogi innego mężczyzny.
Zwykle staję w obronie kobiet, wspieram je w walce o prawo wolności i wyboru. Teraz była akcja, aby wspierać związki homoseksualne, związki partnerskie. Chcę się angażować w akcje społeczne, aby nieść wsparcie osobom, które są mniej akceptowane w naszym kraju i wywołać dyskusję.
Jesteś osobą popularną, światowej sławy lekarzem, który kształci innych medyków na całym globie i masz pewnie to poczucie, że ciebie też nie wszyscy akceptują. Także w samym środowisku medycznym.
Jeśli chodzi o Polskę, to niestety jest tak, że jeśli ktoś osiągnął sukces, to najlepiej go zdegradować. Ale tak do ziemi. Kiedy mieszkałem w Stanach Zjednoczonych, to podziwiałem ludzi, którzy osiągali sukces. Co więcej, obserwowałem ich pracę. Byli dla mnie inspiracją, wzorowałem się na nich. W Polsce rzadko w ten sposób się patrzy. Jeśli ktoś ma pieniądze, jeździ ferrari, to znaczy, że pewnie musiał ukraść. Ale ja nie zwracam na to uwagi, olewam hejt. Cieszę się, że chociaż dla części ludzi mogę być i jestem inspiracją. Jestem przykładem, że nawet wywodząc się z małej mieściny można do czegoś dojść. Nie patrz na to, czy ktoś cię akceptuje, czy nie. Po prostu rób swoje. Kochaj siebie i kochaj życie.
A teraz, jak przyjeżdżasz do rodzinnego Dębna, to patrzą na ciebie jak na Krzysztofa: osobę znaną z telewizji, czy Krzysia, który tu spędził swoje dzieciństwo?
Jestem tym samym Krzyśkiem, który tam biegał po trzepakach z kolegami i koleżankami.