Dr hab. n. med. Marek Szczepański: Dzieci śpią w wanience? To niedopuszczalne
Po to jest kierownik oddziału, oddziałowa, żeby zapewnić dzieciom optymalne warunki - mówi dr Marek Szczepański.
Od kilku lat wszyscy bili na alarm, że Polaków jest coraz mniej. Teraz dzieci znów rodzi się więcej.
Dr hab. n. med. Marek Szczepański, wojewódzki konsultant ds. neonatologii, kierownik kliniki neonatologii USK: To prawda. W ubiegłym roku w naszej klinice urodziło się 1968 dzieci. W tym na pewno będzie ich o 300-350 więcej.
Skąd ta zmiana?
Myślę, że to raczej nie skutek programu 500 plus, tylko kwestia tego, że zaczął rodzić wyż lat 80.
Klinika jest do takiej sytuacji przygotowana?
Radzimy sobie. Dziś rano na wszystkich patologiach mieliśmy 28 dzieci, na oddziale noworodków donoszonych - 14. Ale oczywiście są sytuacje, gdy liczba dzieci w ciągu dyżuru czy dwóch się zwiększa nawet do 50.
I co wtedy robicie?
Wypisujemy do domu te, które się do tego kwalifikują. A na ich miejsce przyjmujemy te, które się rodzą. A to nie jest przecież tak, że one wszystkie rodzą się o jednej godzinie. Więc spokojnie możemy nad tym czuwać.
Okazuje się, że nie wszyscy radzą sobie z baby bomem. Internet obiegły zdjęcia, które zrobili rodzice. Dzieci były ułożone po dwoje w jednym łóżeczku. Co więcej - dwa kolejne noworodki były ułożone w wanience i postawione na parapecie. Jak zobaczyłam te zdjęcia w internecie, pomyślałam - fake! To niemożliwe. Ktoś chce nas wpuścić w maliny! Ale pracownicy Śniadecji tłumaczą się z tej sytuacji - i to właśnie w ten sposób, że tego dnia przyszło na świat dużo dzieci.
Ja szczerze mówiąc też nie do końca wierzyłem w tę sytuację. Ale jeśli faktycznie miała miejsce - to jest karygodna. Jest to postępowanie absolutnie nieprawidłowe. Rozumiem oczywiście sytuację, w której na przykład rodzi się szczególnie dużo dzieci w krótkim okresie czasu. Ale po to jest kierownik oddziału, oddziałowa, żeby zapewnić tym dzieciom optymalne warunki. Także nie ma takiej opcji, by dzieci po dwoje mieszkały w jednym łóżeczku. A już nie dopuszczam sytuacji, że wkłada się je do wanienki. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.
Podobno mamy tych dzieci nie widziały ich przez co najmniej kilkanaście godzin...
Jest to postępowanie nieprawidłowe. Noworodek bezpośrednio po porodzie musi być osuszony, ogrzany. I jeśli zachodzi taka potrzeba - monitorowany, obserwowany. Po okresie takiego niepokoju związanego z samym porodem, noworodek zasypia na około dwie godziny. Później się wybudza - najczęściej z powodu głodu. I wtedy powinniśmy zacząć próby stymulacji, przystawiania do piersi. Noworodek cały czas powinien być wtedy z mamą - najlepiej, żeby to od niej się ogrzewał. A dzięki temu, że jest w bliskim kontakcie z mamą - kolonizuje się jej florą bakteryjną. Tę właśnie florę będzie miał i później - w domu rodzinnym.
Co może zrobić konsultant, co mogą zrobić rodzice w takiej sytuacji, jaka zaistniała w Śniadecji?
Problem jest po stronie administracji szpitala. Bo ja mogę interweniować. Ale co oni mi powiedzą? Pewnie: nie mamy miejsc. Nie mamy miejsc, bo mamy dużą liczbę porodów. A ja przecież doskonale zdaję sobie z tego sprawę, bo u nas w szpitalu też są takie sytuacje. Gdy borykamy się z boomem urodzeniowym, wystarczy dobra organizacja. A już na pewno w takiej sytuacji korzystniej byłoby, żeby dziecko, zamiast w wanience, było cały czas z mamą, pod jej opieką, zwłaszcza bezpośrednio po porodzie. Pod warunkiem oczywiście, że ona jest w stanie się tym dzieckiem zaopiekować, że nie jest to mama po cesarskim cięciu. Ale to jest inna zupełnie sytuacja. Natomiast dziecko powinno być cały czas w bliskości mamy. I do tego powinniśmy wszyscy cały czas dążyć. To sprzyja laktacji, to sprzyja kolonizacji, to sprzyja kontaktom.
Noworodki to szczególni pacjenci...
I dlatego należy im zapewnić profesjonalną, wszechstronną i najlepszą, jaką się da, opiekę.