Dr Irina Gakh: Mamy nadzieję, że Lwów nie będzie bombardowany [ROZMOWA]
Wywiad z dr Iriną Gakh z Lwowskiej Narodowej Akademii Sztuki.
Znajdujemy się w bardzo groźnym momencie dziejów, nie tylko dla ludzi, ale również dla zabytków, eksponatów muzealnych i dzieł sztuki. W pierwszej kolejności bolejemy nad cierpieniem ludzi, ale musimy też pamiętać, że wojna to okropny czas dla dziedzictwa kulturowego. Lwów jest pięknym, historycznym miastem, z wieloma zabytkami i muzeami. Jak można i czy w ogóle można ochronić to dziedzictwo kulturowe?
Wojna, która teraz trwa na Ukrainie, to inna wojna, niż te, które toczyły się wcześniej. Obecnie jedna bomba, czy rakieta mogą zniszczyć pół miasta. Wcześniej takiej broni nie było, dlatego był inny wymiar zniszczeń. We Lwowie zaraz na początku wojny przystąpiono do zabezpieczania zabytków, np. zabezpieczano bardzo dokładnie okna, które posiadają bezcenne witraże. W cerkwiach i kościołach, w których znajdują się te na skalę światową dzieła sztuki, wykonane w Krakowie, Austrii i Niemczech, zakryto drewnianymi panelami. Wszystkie pomniki także zabudowano drewnianymi konstrukcjami. Wszystkie muzea, w których znajdowały się na ekspozycjach cenne eksponaty podjęły decyzję o ich ukryciu w schronach. Z głównej galerii Biblioteki Ossolińskich we Lwowie, gdzie znajdują się obrazy Malczewskiego, Mehoffera, Matejki, zabrano wszystkie eksponaty i przeniesiono w bezpieczne miejsce, do schronów. Tak dzieje się we wszystkich muzeach. Okna w budynkach muzealnych też zabezpieczono drewnianymi panelami.
Czyli muzea we Lwowie nie są w ogóle czynne?
Nie, muzea nie pracują. Gdyby pracowały, to wystawa Leona Getza, która jest obecnie pokazywana w Sanoku, mogłaby być też otwarta we Lwowie, bo to planowane było od dawna. Wszystko jest zamknięte, nie ma zwiedzających, a pracownicy pracują zdalnie.
Polska na szczęście po II wojnie światowej nie doświadczyła okrucieństwa wojny, natomiast Ukraina już w 2014 roku musiała zmierzyć się z tym dramatem. Czy ukraińscy muzealnicy wynieśli z poprzedniego konfliktu zbrojnego jakieś doświadczenia?
Wojska rosyjskie nie liczą się z niczym. To jest nasze główne doświadczenie. Ostrzeliwują budynki sakralne i zabytkowe. Wiem, że na wschodniej Ukrainie rakieta spadła na cerkiew. Nie liczą się z cerkwiami, muzeami, kościołami. Zdajemy sobie sprawę z tego, że Rosjanie nie będą patrzeć na dziedzictwo kulturowe Lwowa i na to, że lwowskie Stare Miasto zostało wpisane na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
Tak jak nie patrzyli, że Stare Miasto w Aleppo jest również wpisane na listę UNESCO i bombardowali je wpierając siły reżimu Baszara al-Asada.
Jeśli dla Rosjan ludzkie życie jest nic niewarte, życie małych dzieci i ich matek jest bezwartościowe, to nie będą patrzeć na zabytki i dzieła sztuki. Rosjanie nie liczą się z nikim i niczym.
Straszne jest to co Pani mówi.
Rosjanie bombardują domy mieszkalne, szpitale, porodówki. Zbombardowali teatr w Mariupolu, gdzie w podziemiach, w bunkrze kryli się ludzie, w tym dzieci. To miejsce było oznaczone jako schron. Nie wiemy do dzisiaj, ile tam dzieci zginęło.
Serce boli, gdy się to słyszy, ale również serce boli, gdy czyta się o zniszczonych zabytkach. One przepadną bezpowrotnie, jeśli będą zniszczone całkowicie. Czy liczy Pani, że po wojnie społeczność międzynarodowa pomoże Ukrainie w odrestaurowywaniu zniszczonych zabytków, tak jak stało się to w przypadku Dubrownika, który ucierpiał podczas wojny na Bałkanach?
Wierzę, że tak będzie. My mamy bardzo duże i dobre doświadczenia we współpracy z polskimi konserwatorami, którzy restaurowali kościoły we Lwowie. To była naprawdę produktywna współpraca. Ważne, by było co restaurować, żeby zabytki nie zostały doszczętnie zniszczone, ale mamy nadzieję, że jednak Lwów nie będzie bombardowany.