Dr Ryszard Kijak: 18 tys. miesięcznie dla lekarza za pracę tylko w jednym miejscu. To realne rozwiązanie
Rozmowa z Ryszardem Kijakiem, przewodniczącym podlaskiego oddziału Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
OZZL wysłał pismo do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. Chcecie rozmów, które – jak piszecie - „doprowadzą do realizacji celu przedstawionego przez prezesa PiS, aby lekarze nie łączyli pracy w publicznej ochronie zdrowia z pracą w praktyce prywatnej”. Za obietnicę pracy w jednym miejscu lekarze chcieliby wynagrodzenia 18 tys. zł miesięcznie na rękę.
Niedawno sam Jarosław Kaczyński stwierdził, że do tego należy doprowadzić: żeby lekarze pracowali na jeden etat i zarabiali nawet 60-80 tys. Skoro on sam publicznie tak zadeklarował, to nam jako OZZL nie pozostaje nic innego, tylko tę propozycję poprzeć i zwrócić uwagę ministrowi Niedzielskiemu, że my, lekarze, taki postulat zgłaszamy od kilku lat. Sami chcemy, by lekarz pracował w jednej – publicznej – jednostce za pieniądze, które wynagrodziłyby te wszystkie dodatkowe prace w innych miejscach, zarówno publicznych, jak i prywatnych. To byłoby z korzyścią i dla lekarza, i dla pacjenta. Bo lekarz nie musiałby dojeżdżać – często po kilkadziesiąt kilometrów – do kilku placówek. Ale jednocześnie to sprawiłoby, że bardziej byłby skupiony na swojej pracy, a pacjent miałby do niego dostęp cały czas, a nie tylko doraźnie. Zatrudnienie w jednej placówce to zupełnie inny komfort pracy dla lekarza, a przebywania w szpitalu dla pacjenta.
A skąd się wzięło te 18 tys. zł?
Od lat proponowaliśmy jako minimalne wynagrodzenie dla lekarza specjalisty trzy średnie krajowe. Teraz to mniej więcej tyle właśnie wynosi. Oczywiście, jeśli ktoś będzie bardzo pożądany w danej placówce, nic nie stoi na przeszkodzie, by dostał więcej.
Ale czy to jest dziś realne, by każdy lekarz pracował tylko w jednej placówce?
Nasze środowisko w większości popiera taki pomysł, kilka lat temu była już przeprowadzana na ten temat ankieta. Teraz chcemy ją powtórzyć, by zweryfikować, czy nastąpiła zmiana poglądów, czy nie. Bo czy to rozwiązanie jest realne? Wszystko zależy od lekarzy, od tego, czy się zdecydują. Zresztą pewna forma tego rozwiązania już istniała, została wprowadzona jeszcze przed pandemią. Ja osobiście też podpisywałem takie specjalne oświadczenie, które myśmy nazywali lojalką, że będę pracował tylko w USK. I za to była premia. Część z moich kolegów takie lojalki podpisała, część nie, bo policzyli sobie, że finansowo bardziej im się jednak opłaca dojeżdżać do dodatkowej pracy, nawet w innym mieście. Tak też byłoby z tym proponowanym teraz rozwiązaniem. Komu się będzie to kalkulować – ze względów finansowych czy praktycznych, to do tego rozwiązania się przyłączy. Oczywiście, przeciwnicy tego rozwiązania za chwilę podniosą krzyk, że lekarzy jest za mało…
No właśnie.
Od 20 lat już mówimy, że lekarzy jest za mało. Tak samo zresztą jak pielęgniarek czy techników. Że trzeba liczbę miejsc na studiach medycznych.
No i ta liczba się zwiększa.
Ale się zaczęło dziać dopiero od kilku ostatnich lat. Ale! Wciąż brak miejsc do szkolenia praktycznego. Bo co z tego, że dwusetnego studenta przyjmiemy na dany rok studiów, jak później w szpitalu nie ma miejsca na jego kształcenie, więc nie ma możliwości dostępu do pacjenta, do praktyki, do zabiegów. Dlatego to kształcenie nowych lekarzy to proces bardzo powolny. Ale myśmy alarmowali o tym od lat – jak grochem o ścianę. Teraz w końcu ktoś problem dojrzał. Zresztą i pandemia wielu otworzyła oczy.
Ilu lekarzy nam brakuje?
Brakuje lekarzy, pielęgniarek, techników… Pod tym względem mamy najgorsze wyniki w Unii Europejskiej. Teraz w Polsce lekarzy i dentystów jest 160 tys. Jeżeli byłoby 200-250 tys., to akurat pokryłoby zapotrzebowanie. Więc ilu nam brakuje – trudno dokładnie wskazać. Na pewno kilkudziesięciu tysięcy.
No to rachunek jest prosty: jeśli lekarze faktycznie zaczęliby pracować tylko w jednym miejscu, to część placówek zostałaby bez kadry. Co się wtedy stanie z placówkami prywatnymi czy szpitalami powiatowymi, przychodniami w małych miejscowościach?
To racja – prywatna ochrona zdrowia rzeczywiście mogłaby zostać ograniczona. Ale na pewno część lekarzy zdecydowałaby się zostać tylko w tych prywatnych placówkach. A co do szpitali powiatowych, to o nie zupełnie się nie obawiam. W wielu szpitalach powiatowych moi koledzy zarabiają więcej niż ja w szpitalu klinicznym.