Dramat, dziecko znika. Potem okazuje się, że uciekło z domu
40 lat temu, 25 maja 1979 roku, w Nowym Yorku zaginął 6-letni Etan Kalil Patz. Chłopiec po raz pierwszy sam poszedł na przystanek, skąd miał go zabrać szkolny autobus. Na miejsce nigdy nie dotarł. W 2001 r. Etan został oficjalnie uznany za zmarłego. Dzień jego zaginięcia jest obchodzony jako Narodowy Dzień Zaginionych Dzieci. Ze statystyk polskiej policji wynika, że większość zaginięć stanowi niepełnoletnia młodzież, która celowo ucieka z domu rodzinnego. Co z resztą?
Każdego roku policja w Polsce rejestruje 7 tysięcy zgłoszeń dotyczących zaginięć osób poniżej 17. roku życia, z czego około 1500 to dzieci poniżej 13. roku życia. Przyczyny zaginięć są różne w zależności od grupy wiekowej. W przypadku najmłodszych (do 7 lat) jest to zwykle zgubienie się lub nieszczęśliwy wypadek.
- Małe dzieci najczęściej gubią się w markecie, na plaży, na ulicy, w lesie. Rodzice szybko informują o tym policję. Zwykle w ciągu kilku godzin dziecko się odnajduje - mówi Izabela Jezierska-Świergiel z Fundacji Itaka - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych. - W przypadku zaginięcia dziecka liczy się każda minuta. To mit, że trzeba odczekać 24 czy 48 godzin do rozpoczęcia poszukiwań. Policja kwalifikuje małe dzieci do pierwszego, najintensywniejszego poziomu poszukiwań.
Karta w wojnie dorosłych
Po rozstaniu rodziców dzieci często stają się kartą przetargową w walce między nimi. Eskalacja konfliktu powoduje, że matka czy ojciec decydują się nawet na uprowadzenie.
- O porwaniu rodzicielskim mówimy, gdy jedno z rodziców lub opiekunów prawnych bez woli i wiedzy drugiego pod pretekstem krótkotrwałego pobytu wywozi lub zatrzymuje dziecko na stałe - wyjaśnia Anna Szeremeti, prawnik z Fundacji Itaka. - Pozbawia tym samym drugiego rodzica lub opiekuna możliwości utrzymywania kontaktu z synem lub córką. Do porwania rodzicielskiego dochodzi także w przypadku braku porozumienia rodziców co do sposobu i zakresu sprawowanej przez każdego z nich opieki nad dzieckiem. Niestety, obserwujemy, że skala zjawiska narasta i towarzyszy mu coraz więcej agresji i przemocy - dodaje prawniczka.
- Od połowy 2018 roku nie funkcjonuje termin „porwanie rodzicielskie” - precyzuje mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. - W przypadku, kiedy oboje dorośli posiadają władzę rodzicielską (nie jest ograniczona) i jedno z nich „przetrzyma” dziecko, czy np. odbierze je z placówki oświatowej bez wiedzy drugiego, sprawa jest zgłaszana do sądu rodzinnego, który decyduje o dalszym postępowaniu. Jeśli rodzic nie ma ograniczonych praw, może zabierać dziecko i trudno tu mówić o porwaniu. Natomiast, gdy ktoś porywa dziecko - mamy do czynienia z przestępstwem z art. 211 kodeksu karnego (uprowadzenie lub zatrzymanie małoletniego). Za to przestępstwo może ewentualnie odpowiadać także rodzic, który jest pozbawiony prawa do opieki nad dzieckiem - dodaje Sebastian Gleń.
Najgorsze jednak jest to, że decydując się na porwanie dorośli zupełnie zapominają o potrzebach dziecka, które chciałoby przecież kontaktu z obojgiem rodziców. Ich „pomysłowość” nie zna granic.
Izabela Jezierska-Świergiel: - Pamiętam historię matki, która przez kilka lat ukrywała dziecko przed ojcem. Kiedy mężczyźnie wreszcie udało się odszukać syna, chłopiec na jego widok powiedział: tato, tak się cieszę, że mnie znalazłeś! Okazało się, że matka cały czas wmawiała dziecku, że... bawią się z tatą w chowanego.
Dla okupu
W Krakowie 18 stycznia 2017 roku zostało porwane dziecko, idące rano do szkoły. Członkowie rodziny otrzymali informację z żądaniem okupu. Zagrożono im, że jeśli o całej sprawie dowie się policja, to chłopcu może stać się krzywda. Okup wpłacono, a chłopiec po kilku dniach wrócił do domu. Policjanci i prokuratorzy, specjalizujący się w sprawach uprowadzeń, dokładnie sprawdzili miejsce porwania i okolicę, aby znaleźć ślady pomocne w rozwiązaniu tej zagadki. Przesłuchiwali kolejnych świadków, sporządzali profile psychologiczne sprawców, sprawdzali każdą wiadomość. Zabezpieczyli ponad tysiąc dowodów, przesłuchali kilkaset osób, które przekazywały coraz to nowe informacje. Chcąc zmylić funkcjonariuszy, porywacze kierowali podejrzenia na osoby nie mające związku z tą sprawą, tworząc fałszywe tropy.
W trakcie działań śledczy odnaleźli jednak samochód, którym przewożono dziecko. Jak się okazało, w aucie ukryty był ładunek wybuchowy, który miał zatrzeć ślady przestępstwa. Po 11 miesiącach intensywnego dochodzenia grupa dochodzeniowa zatrzymała dwie osoby podejrzane o uprowadzenie 10-latka.
Child Alert
Od 2013 roku w Polsce działa Child Alert. To system alarmowy uruchamiany w przypadku zaginięcia dziecka celem jak najszerszego rozpowszechnienia jego wizerunku. Jednak nie każde zaginięcie jest przesłanką do włączenia systemu. Uruchamia się go, gdy istnieje podejrzenie zagrożenia życia lub zdrowia porwanego.
- W Polsce do tej pory Child Alert został uruchomiony trzykrotnie - mówi Izabela Jezierska-Świergiel. - W dwóch przypadkach były to porwania rodzicielskie. Raz doszło do uprowadzenia: obcy mężczyzna wciągnął dziewczynkę do samochodu. Za każdym razem system zadziałał i dzieci zostały odnalezione.
Czy należy ostrzegać dzieci? Jak rozmawiać o zagrożeniach, aby uświadamiać niebezpieczeństwa, a jednocześnie niepotrzebnie nie straszyć? Jak zminimalizować zagrożenie ucieczką z domu?
- Podstawą dobrej komunikacji z dzieckiem jest szacunek i akceptacja, poszanowanie jego prawa do posiadania i wyrażania własnego zdania, a także potrzeb, nawet jeżeli te wydają się nam nieważne - mówi Aneta Bańkowska, psycholog z Fundacji Itaka. - Warto okazywać zainteresowanie sprawami dziecka, słuchać, nie krytykować, mówić o uczuciach i pomóc dziecku je nazwać. Kiedy zbudujemy kontakt z dzieckiem, dużo łatwiej będzie z nim rozmawiać także o zagrożeniach. Można w tym celu nawiązać do serialu, który ogląda dziecko, głośnej w mediach sprawy, podsunąć artykuł... Warto pytać, co nastolatek sądzi na ten temat, rozmawiać np. o bohaterach wspólnie obejrzanego filmu i ich problemach. Podczas rozmowy dobrze jest zapewnić, że w razie trudności czy kłopotów pomożemy dziecku i będziemy je wspierać - dodaje psycholog.
Krzyk o pomoc
Wiadomość o zaginięciu dziecka szokuje bliskich i paraliżuje ich życie. W przypadku nastolatków najczęstszą przyczyną są ucieczki. Granica wiekowa znacznie się obniżyła - uciekają już 10-, 11-letnie dzieci. Czasem pozornie drobne problemy okazują się dla nich zbyt wielkim ciężarem.
- Kiedy dziecko ucieka, to znaczy, że w jego życiu wydarzyło się coś na tyle niedobrego, że nie umie sobie samodzielnie z tym poradzić - mówi Izabela Jezierska-Świergiel. - Problemy mogą być bardzo różne: związane z grupą rówieśniczą, brakiem akceptacji, hejtem, z nieumiejętnością radzenia sobie w szkole, ze stresem, presją otoczenia. Ucieczka nastolatka jest bardzo często poprzedzona ucieczką osoby dorosłej. Bo dorośli także uciekają: w pracę, w komputer, w alkohol… A dziecko zostaje samo.
Przyczyna zaginięć często tkwi w domu. Nieporozumienia, przesadne wymagania rodziców czy strach przed karą - to problemy, które przerastają niejednego nastolatka. W sytuacji rozwodu rodziców, przesadnego skupienia się na pracy - ucieczka jest „krzykiem” o pomoc.
- W zeszłym roku zaginął 11-letni chłopiec, który miał kłopoty z mówieniem - opowiada Izabela Jezierska-Świergiel. - Odnaleziono go po kilku dniach. Okazało się, że dziecko uciekło z domu, ponieważ dochodziło tam do strasznych rzeczy. Chłopiec widział, że jego młodszej siostrze dzieje się krzywda, ale nie umiał temu zaradzić. Uciekając, zwrócił uwagę odpowiednich służb na problemy w jego rodzinie. A tam był alkohol i przemoc.
Czy ucieczkom z domu można przeciwdziałać? - Ucieczka jest próbą poradzenia sobie z problemem - mówi Aneta Bańkowska. - Dziecko pokazuje, że z czymś sobie nie radzi albo próbuje rozładować napięcie panujące w rodzinie. Jeżeli będzie wiedziało, że jest kochane bez względu na okoliczności, to istnieje duża szansa, że zamiast uciekać, opowie o swoim problemie.