Będą zwolnienia grupowe w SE Bordnetze, jednej z największych firm w Gorzowie
O „restrukturyzacji” poinformował naszą redakcję zarząd SE Bordnetze. Z oficjalnego pisma dowiadujemy się, że choć firma się rozwija, zmuszona jest redukować etaty... Okazuje się, że chodzi o zwolnienia grupowe, co potwierdziliśmy w starostwie.
- Firma zwolni do 610 pracowników akordowych, do 20 administracyjnych oraz do 145 pracowników dniówkowych - wylicza Wiesław Ciepiela, rzecznik gorzowskiego starostwa.
Jarosław Porwich, poseł Kukiz’15, były szef gorzowskiej Solidarności, zapewnia, że związkowcy postarają się, by cięcia dotknęły jak najmniej osób. - Już raz firma chciała przeprowadzić grupowe zwolnienia, ale reakcja związku przyniosła efekty. Wiem, że zarząd firmy już raz usiadł do stołu wspólnie z przedstawicielami Solidarności, by negocjować warunki zwolnień. I na tym się nie skończy - gwarantuje Porwich. - Sugeruję jednak, aby nad tą sprawą pochyliły się też władze miasta.
Do końca marca w SE Bordnetze robotę może stracić blisko 800 osób. Cięcia dotkną przede wszystkim ludzi pracujących na akord.
- Od dawna mówiło się, że praca u nas, w Gorzowie, się kończy. Już kilka lat temu zaczynało się od szkoleń na wschodzie, a kończyło na redukcji etatów w naszej firmie. Teraz szykuje się powtórka z rozrywki. Przenoszą produkcję w inne rejony - słyszymy od 54-letniego pracownika SE Bordnetze.
SE Bordnetze to dawny Volkswagen. Firma, która powstała w 1992 roku i była największym pracodawcą w Gorzowie. Ale to sukcesywnie się zmienia.
- Kiedyś trudno było nie znać kogoś, kto by tu nie pracował. Teraz każdy kolejny rok to kolejne zwolnienia. Mniejsze lub większe, ale zawsze. Ludzie szukają innej roboty, bo nie wiedzą, kiedy to im podziękuje się za pracę - opowiada Katarzyna Kowalik, była pracownica SE Bordnetze.
Co ciekawe, jeszcze dwa lata temu firma otwierała nową linię produkcyjną i zatrudniała kolejne osoby. A rok później po raz pierwszy znalazła się na liście „Rzeczpospolitej” 500 największych przedsiębiorstw w Polsce. Zajęła 249. miejsce, z przychodem rzędu 1,2 mld zł.
Machina już ruszyła
W tym miesiącu SE Bordnetze przygotowało pismo, które trafiło także do naszej redakcji. Podpisane przez Tomasza Wiszczuka - członka zarządu ds. ekonomicznych i Piotra Pawlinę - członka zarządu ds. technicznych. „Planowane jest dalsze rozwijanie kompetencji w zakresie technologii innowacyjnych i produkcji prototypów i części zamiennych (...)” - czytamy. Wątek dotyczący dynamicznego rozwoju firmy poruszany jest też w kolejnych zdaniach. Ale w końcu czytamy: „Restrukturyzacja stała się koniecznością, ze względu na wysokie koszty produkcyjne, w tym głównie płacowe i związany z tym brak konkurencyjności. W związku z powyższym w przyszłości zakład nie uzyska nowych zleceń masowej produkcji seryjnej”.
W czwartek po południu staraliśmy się uzyskać komentarz w tej sprawie, nie udało się nam jednak skontaktować telefonicznie z szefostwem SE Bordnetze.
4 listopada o decyzji zarządu firmy dowiedział się Powiatowy Urząd Pracy w Gorzowie. - Takie są procedury. Gdy pracodawca planuje grupowe zwolnienia, zobowiązany jest poinformować o tym urząd pracy - mówi Wiesław Ciepiela, rzecznik gorzowskiego starostwa. Z danych przekazanych do pośredniaka wynika, że robotę może stracić nawet 775 osób! Machina grupowych zwolnień została uruchomiona w tym miesiącu i będzie działała do marca.
Ludzie szukają roboty
Nieoficjalnie wiemy, że cięcia w gorzowskim oddziale SE Bordnetze związane są z przenoszeniem produkcji do innych zakątków świata, gdzie jej koszty są niższe. - Szkoliliśmy już ludzi w Meksyku i Maroku. Teraz wyjeżdżamy także do Tunezji, gdzie pokazujemy ludziom, jak pracować - zdradza nam pracownik firmy. Podejrzewa, że to właśnie w tych państwach masowo produkowane będą teraz wiązki elektryczne do marek Volkswagen, Audi, Skoda czy Bugatti.
Żadna z osób obecnie zatrudnionych w SE Bordnetze nie chce jednak nic powiedzieć wprost. - Otrzymaliśmy pisemny zakaz udzielania informacji na temat tego, co dzieje się w firmie - twierdzi jedna z pracownic wyższego szczebla.
- Wszyscy jesteśmy niepewni tego, co będzie dalej. Dlatego wiele osób już teraz szuka roboty w innych zakładach. Podobno Faurecia i TPV potrzebują pracowników. Może tam będzie stabilniej? - zastanawia się 54-letni pracownik SE Bordnetze.
Kto może, ten pomoże?
- Wciąż mówi się o pracodawcach, którzy mają problem ze znalezieniem rąk do pracy. Teraz ten problem zniknie lub znacznie zmaleje - zauważa Jarosław Porwich, poseł Kukiz’15, były szef gorzowskiej Solidarności. Ale to jedyny pozytyw, jaki widzi w tej sprawie. - Problemem naszego miasta jest to, że u nas głównie się montuje. Nie ma zakładów pracy, które wytwarzałyby jakieś dobro od A do Z. Jeśli nie rozszerzymy gospodarczo naszego rynku, do takich sytuacji będzie mogło dochodzić częściej. Dlatego sugeruję, by miasto mocno zwróciło się w stronę poszukiwania kolejnych inwestorów. Takich, którzy sprawią, że bezrobotni znajdą pracę, i to na godnych warunkach - komentuje Porwich. I nie ukrywa, że ważne jest, by w tym momencie interweniowały władze miasta. Jak? Chociażby przez obniżenie podatków dla firmy. Może wtedy SE Bordnetze przekalkuluje i uda się zapobiec grupowym zwolnieniom. - Powinniśmy wszyscy szukać rozwiązania dla tego problemu. Tyle zwolnień w Gorzowie to ogromny cios - podkreśla Porwich.
O komentarz poprosiliśmy prezydenta Jacka Wójcickiego. - Niestety, byłem na wyjeździe i sprawa nie jest mi dobrze znana, dlatego na razie nie chciałbym się odnosić do tego problemu. Gdy tylko bliżej go poznam, ustosunkuję się do zaistniałej sytuacji - powiedział nam Wójcicki wczoraj po południu.
Próbowaliśmy skontaktować się też z minister Elżbietą Rafalską - bezskutecznie. Do tematu wrócimy w jutrzejszym wydaniu „GL”.