Dramaty millenialsa. Lśniący przedmiot pożądania
Mieszkałam w Paryżu z koleżanką, która miała koleżankę, której koleżanka złapała Pana Boga za nogi. W tym przypadku oznaczało to znalezienie pracy lepiej płatnej i mniej absorbującej niż kelnerowanie albo pilnowanie dzieci. Owa szczęściara porządkowała paryżanom szafy. „To co robimy madame z tą torebeczką? Zostawiamy czy wyrzucamy? Wyrzucamy? Doskonale! A etolka? Też do kosza? Wyśmienicie! 15 euro za godzinę proszę”.
Pięć lat temu, w studenckim gronie, koleżanka była legendą. Dzisiaj za takie usługi brałaby trzy razy więcej, miała konto na Instagramie i nazywała siebie „cleanfluencerką”. I wcale nie byłaby jedyna.
Moda na sprzątaczy - celebrytów zaczęła się od Japonki, Marie Kondo. Marie w swoich balerinach, kolorowych spódnicach za kolano i zapinanych na guziczki sweterkach wygląda uroczo, ale to twarda babka. Emerytom bez litości każe wyrzucać hałdy bożonarodzeniowych ozdób, mężczyznom odbiera ich kolekcje kart z baseballistami, kobietom zwoje szalików, a ludziom płci obojga ozdobne poduszki i porcelanowe figurki.
Co ważne, nie chodzi tu o zwykłe sprzątanie, ale o „odzyskiwanie szczęścia poprzez ład”. Zgodnie z metodą „KonMari” zostawiamy bowiem tylko te rzeczy, których widok rozpala w naszych sercach „iskierkę radości”, a pozostałym, przed wyrzuceniem, w skupieniu dziękujemy za to, że wiernie nam służyły. Sprzątanie z Marie Kondo to nie jest bułka z masłem.
A mimo tego pokochały ją tłumy. Na Instagramie: 2 miliony obserwujących, na YouTube: 7 milionów, książki: przetłumaczone na ponad 10 języków. Nic więc dziwnego, że w ślad za Mary ruszyli inni. I nie chodzi tu tylko o telewizyjne formaty w rodzaju „Perfekcyjnej pani domu”. Dzisiaj na Instagramie zdjęcia ułożonych kolorami majtek, poskładanych w kostkę skarpetek, prześcieradeł bez jednej fałdki, a nawet gąbek, ścierek i lateksowych rękawiczek, robią furorę nie mniejszą niż selfie z Bali.
Można by - dowiedziawszy się o tym fenomenie - usiąść i zapłakać nad kondycją świata. Ale można też uznać, że Marie Kondo i jej naśladowcy są kontynuatorkami misji tzw. kobiecych magazynów, których redakcje od XIX wieku tłumaczyły kolejnym pokoleniom, jak wywabić plamę z barszczu i usunąć tłuszcz z brytfanny. Bo, jak widać, świat się zmienia, a lśniąca podłoga nadal pozostaje dla niektórych przedmiotem pożądania.