Drawsko: Jest problem z barszczem Sosnowskiego. Trzeba zmienić przepisy
Janusz Rostowski, rencista z Drawska Pomorskiego, właśnie poparzył się barszczem Sosnowskiego. Jak do tego doszło?
- Od dziewięciu lat mam działkę rekreacyjną nad rzeką Drawą, w pobliżu ul. Łąkowej. Kiedyś było to wyjątkowe miejsce, w którym wypoczywałem i odzyskiwałem siły - mówi mężczyzna.
W przeszłości pan Janusz przeżył bardzo poważny wypadek komunikacyjny. Lekarze dawali mu nikłe szanse na przeżycie. Pan Janusz wrócił do życia i odzyskał sprawność.
- Działka była dla mnie oazą, miejscem wyjątkowym dopóty, dopóki na okolicznych działkach nie pojawił się barszcz Sosnowskiego. To toksyczna roślina, która od kilku lat nam zagraża. Najpierw pojawiły się pojedyncze egzemplarze, które sami staraliśmy się wyplenić. Od dwóch lat po obu stronach rzeki wyrastają setki tych roślin. W tym roku kilkakrotnie dzwoniłem już do referatu rolnictwa i ochrony środowiska w Urzędzie Miejskim prosząc o interwencję. Dowiedziałem się, że rusza akcja niszczenia barszczu na terenach gminnych. Tylko że te rośliny, które rosną w pobliżu mojej działki, nie leżą na terenach gminnych, tylko bezpośrednio nad rzeką Drawą. A to są tereny należące do regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Poznaniu.
Pracownicy Urzędu Miejskiego dwukrotnie już interweniowali w RZGW w Poznaniu w sprawie barszczu Sosnowskiego. Bezskutecznie.
Pan Janusz postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i sam zaczął kosić barszcz rosnący nad Drawą, w pobliżu jego działki.
- Byłem ubrany od stóp do głów. Na nogach miałem grube skarpety. Sądziłem, że to uchroni mnie przed poparzeniem. Myliłem się. Kosiłem barszcz w piątek. Skosiłem kilkaset sztuk rośliny, ale poczułem swędzenie i musiałem przerwać pracę.
W niedzielę na jego nogach pojawiły się bąble. - A teraz mam już na nogach rany - powiedział nam Janusz Rostowski.
Mężczyzna zajmuje się rehabilitacją i medycyną niekonwencjonalną, a ponieważ posiada w domu niezbędny sprzęt, leczy się we własnym zakresie.
- Stosuję magnetostymulację dla przywrócenia krążenia i terapię światłem. Jednak te rany trudno się goją. Byłem lekkomyślny. - usłyszeliśmy.
A przecież w ubiegłym roku pan Janusz osobiście ostrzegał przed niebezpieczeństwem poparzenia turystów, uczestników spływu kajakowego Drawą.
- Byli zaskoczeni, bo nie znali tej rośliny. Dziwili się, czemu nikt do tej pory nie ściął wiszących nad wodą baldachów. Mówili, że gdyby wiedzieli co tutaj rośnie, wybraliby się na spływ inną rzeką.
Gmina rusza do walki z barszczem Sosnowskiego
- W przyszłym tygodniu firma, która wygrała przetarg, przystąpi do usuwania barszczu Sosnowskiego z terenów gminnych - powiedział nam Radosław Głuchowski, kierownik referatu rolnictwa i ochrony środowiska.- Będziemy usuwać skupiska barszczu w rejonie ul. Łąkowej w Drawsku, a także w Suliszewie i w Gudowie.
Toksyczna roślina usuwana będzie zarówno w sposób mechaniczny, jak i przy użyciu środków chemicznych.
W ubiegłym roku na terenie gminy było około 70 „ognisk“ barszczu Sosnowskiego. W tym roku tych miejsc jest jeszcze więcej. Wzdłuż rzeki Drawy, na nieużytkach w północnej części miasta, na przedłużeniu ul. Fałata, ul. Wywiórskiego, na prywatnych działkach przy ul. Okrzei i w wielu innych miejscach.
- Mamy coraz więcej sygnałów o rosprzestrzenianiu się barszczu Sosnowskiego - przyznaje Zbigniew Ptak, burmistrz Drawska Pomorskiego. - My na swoich terenach walczymy z tą rośliną. Możemy również - w miarę możliwości - pomagać właścicielom prywatnych działek. Muszą być jednak spełnione warunki: trzeba zgłosić problem barszczu w gminie, a później dać nam możliwość dostępu do działki, na której rośnie barszcz Sosnowskiego. W tym roku na nasze apele, żeby zgłaszać problem, odpowiedziały jedynie dwie osoby i to dopiero teraz, w ostatnich dniach. Wcześniej nie zgłosił się nikt.
Nie ma przepisów
Największy problem jest na nieużytkach, na gruntach należących do Regionalnej Dyrekcji Gospodarki Wodnej w Poznaniu i Agencji Nieruchomości Rolnych. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska kilka lat temu wydała wytyczne dotyczące zwalczania barszczu Sosnowskiego. W 2015 r. weszły w życie przepisy, które zabraniają hodowli, rozmnażania i oferowania do sprzedaży gatunków inwazyjnych, w tym również barszczu Sosnowskiego. Jednak do tej pory nie ma ustawowego obowiązku niszczenia barszczu Sosnowskiego, a to oznacza, że właścicieli gruntów, na których rośnie barszcz, nie można pociągnąć do odpowiedzialności z tytułu zaniedbania. Skutek tego jest taki, że np. Regionalna Dyrekcja Gospodarki Wodnej, poproszona przez gminę o usunięcie barszczu znad Drawy, bez żadnych konsekwencji może odpowiedzieć, że nie dysponuje środkami na ten cel.