Dreszczowiec do ostatniego biegu. Falubaz poległ
Poszły konie po betonie. Dosłownie, bo tor w Grudziądzu to była skała, która w dodatku strasznie się kurzyła. Gospodarze świetnie wykorzystali warunki i na dzień dobry strzelili nas w ucho 5:1. Młodzieżowcy odrobili stratę, ale bieg II to było kuriozum. Najpierw został powtórzony po taśmie miejscowego młodzieżowca. Później znów powinien zostać przerwany, bo guma ewidentnie poszła do góry tylko z jednej strony. Arbiter nie zareagował, a Krystian Pieszczek nadrobił na trasie to, co stracił pod taśmą i tak poszły cztery okrążenia z naszymi na podwójnym prowadzeniu. Dopiero po wszystkim sędzia postanowił, że ten wyścig trzeba jednak powtórzyć. Jaja jak berety. W kolejnej powtórce zaspał Niedźwiedź, ale 4:2 dowieźliśmy. Podobnie w III wyścigu, w którym karty rozdawał Jason Doyle, a Patryk Dudek ładnie skroił na dystansie Rafała Okoniewskiego. Było 9:9.
Falubaz mógł odskoczyć. W IV biegu Piotr Protasiewicz i Krystian Pieszczek wyszli na 5:1, ale chyba zapomnieli, że z tyłu czai się Tomasz Gollob. As miejscowych napędzał się pod płotem i najpierw łatwo minął nam kapitana, a później równie łatwo juniora i uratował remis. W V wyścigu wygrał Dudek, ale nie tylko to było ważne. Nasz junior uzyskał bardzo dużą przewagę, bo wyraźnie zmienił ustawienia, a przy tym świetnie pokonywał łuki. Zwłaszcza drugi, gdzie wzorem Golloba niemal darł materac. Koledzy pojechali podobnie i w VI biegu pokonali pana Tomka jego własną bronią. Po dużej i do przodu na 5:1. Falubaz odskoczył na 20:16.
W VII wyścigu gospodarze podgonili na 20:22 za sprawą wybornie dysponowanego Antonio Lindbaecka, a później mieliśmy trzy remisy i długą przerwę na równanie toru. Dwa punkty różnicy to było nic i nasi musieli zacząć wygrywać wyścigi. Z uwagą śledziliśmy sytuację w X biegu, który mógł okazać się przełomem. Albo w jedną, albo w drugą stronę. Nie okazał się choć przez trzy i pół okrążenia Falubaz prowadził 4:2. Przez trzy okrążenia Karpow wspaniale odpierał ataki Golloba, ale na wyjściu z ostatniego wirażu maestro pokonał Ukraińca. Chwilę później Dudek równie ładnym atakiem na wyjściu z pierwszego wirażu pokonał „Okonia” i wciąż trzymaliśmy w ręku dwa małe i dwa duże punkciki.
Pierwszy cios przyszedł w XIII wyścigu. Protasiewicz i niezwykle skuteczny dotąd Doyle wyraźnie zostali na starcie, a na trasie nie mogli się nawet zbliżyć do pary gospodarzy. Pan Piotr próbował jechać różnymi ścieżkami, ale wyraźnie brakowało mu prędkości. Źle to wyglądało, bo miejscowi odrobili stratę i odskoczyli na dwa „oczka”. Było widać, że lepiej rozumieją zmieniający się tor i byli faworytami w biegach nominowanych. Nasi nie mieli nic do stracenia. To znaczy mogli stracić dwa duże punkty, które trzymali przez cały mecz.
W XIV wyścigu „PePe” nie oglądał się do tytułu i pomknął po zewnętrznej po trzy „oczka” a za jego plecami heroiczny bój stoczył Pieszczek. Przyciskany do bandy junior wytrzymał i pomknął po punkt na miarę remisu w całym meczu. Stało się jasne, że został bieg prawdy. Ostatni i najważniejszy. Niestety, także tym razem Gollob zrobił wielką różnicę. Prowadził Dudek, kiedy „Chudy” na prostej przeciwległej dosłownie wbił się miedzy „Duzersa” i płot, a następnie wyszedł na prowadzenie. To była kluczowa akcja, bo Doyle przegrał walkę o trzecie miejsce i to miejscowi mogli podnieść ręce w geście triumfu.