Szanowni Państwo, pewna pani redaktor przygotowywała artykuł o zabezpieczeniach w muzeach - w Polsce i na świecie. Poprosiła mnie o parę informacji, przede wszystkim o te, które dotyczyły bezpieczeństwa „Damy z gronostajem” Leonarda da Vinci. Opowiedziałam jej m.in. o pewnym zdarzeniu sprzed kilkunastu lat.
Otóż przy okazji kolejnej podróży słynnego obrazu zgłosiło się do mnie, jako kierującej Muzeum, dwóch panów, którzy przedstawili się jako policjanci, pokazali legitymacje. Zaproponowali, że będą dodatkowo, w cywilnych ubraniach, ochraniać transport dzieła. Uznałam, że taka pomoc incognito mogłaby być przydatna i byłam gotowa się umówić, ale wówczas oni poprosili o podanie dokładnej daty transportu.
Trzeba Państwu wiedzieć, że wszelkie szczegóły dotyczące przemieszczeń obrazu, w tym, oczywiście, środki i terminy transportów, były okryte całkowitą tajemnicą - zaledwie parę osób w Muzeum i w Policji je znało. Odmówiłam więc. Po ich wyjściu zadzwoniliśmy na Policję, gdzie dowiedzieliśmy się, że nie byli to żadni policjanci w cywilu, nikt takowych nie wysyłał.
Pani redaktor umieściła tę moją opowieść w artykule, a na końcu dodała informację, że pytani przez nią urzędnicy zajmujący się zawodowo ochroną dzieł sztuki stwierdzili, iż to na pewno nie byli ludzie planujący kradzież obrazu, ale że „to służby testowały panią dyrektor”.
Pomyślałam - może to rzeczywiście nie byli potencjalni przestępcy, lecz przedstawiciele właściwych służb, niemniej takie „testowanie” uznać by trzeba za objaw nieufności wobec… kobiety. Nigdy bowiem mój poprzednik, mężczyzna, nie spotkał się z czymś takim. Ja natomiast raz po raz, zwłaszcza na początku pełnienia funkcji, odczuwałam, że niektórzy byli pewni, iż „babę łatwo będzie zwieść, oszukać”, więc próbowali.
Nie jestem feministką, ale takie podejście mnie oburza. A przy okazji świadczy o głupocie tych, którzy starali się nas oszukiwać (np. przy prowadzonych przez nas licznych remontach), a to dlatego, że ta „baba” bynajmniej nie uważała, że zna się na wszystkim, dobrała więc sobie świetnych specjalistów w różnych dziedzinach, i na ich wiedzy się opierała. Muszę dodać, że to był początek lat 2000, a ja byłam w Polsce pierwszą w historii kobietą-dyrektorem dużego muzeum. Dzisiaj wiele jest kobiet na wysokich stanowiskach i są one zupełnie inaczej postrzegane, są traktowane poważnie, doceniane. Ale czy „testowanie” nas przez różne „służby” faktycznie ustało?