Drobiazgi kultury. Łatwizna
Szanowni Państwo, zwierzę się z pewnej mojej decyzji. Otóż odmówiłam napisania artykułu do prestiżowego czasopisma, i to na bardzo interesujący temat. Dlaczego? Postawiono mi termin, który nie pozwalał na wgłębienie się w temat, na dokładniejsze go zbadanie. Kiedy zwróciłam na to uwagę, odpowiedziano, że wystarczy napisać „coś ogólnego”, że na pewno potrafię coś wymyśleć, że przecież „to nie jakaś encyklopedia”, że „z tego się nie strzela” itp.
Namawiano mnie więc do czegoś, co widzę dookoła, czyli do powierzchowności, do byle jakiego, „po łebkach” potraktowania tematu, do napisania czegoś efektownego, może nawet szokującego, ale nie rzetelnie zbadanego.
Zdałam sobie sprawę, że faktycznie potrafiłabym taki tekst przygotować, ale…nie dałoby mi to żadnej satysfakcji, na odwrót - chyba byłabym z siebie bardzo niezadowolona, nawet zawstydzona takim traktowaniem czytelników. Już dawno przekonałam się, że interesujące, przynoszące radość, jest tylko to, co dogłębne. Co wymaga wysiłku, dyscypliny, pracy. Wymaga też samodzielnego myślenia, a nie poszukiwania gotowych rozwiązań i recept. Gdy wchodzisz w jakiś temat jak najgłębiej, gdy nie szczędzisz czasu na jego zbadanie, lepsze poznanie, możesz „w nagrodę” doznać uczucia satysfakcji, zwłaszcza gdy np. uda ci się coś nowego odkryć lub rzecz całą przewartościować.
Dzięki Internetowi mamy obecnie wielką łatwość zdobywania informacji na każdy temat, ale to bynajmniej nie zastępuje refleksji, namysłu, analizy, wyciągania wniosków. Jak ktoś słusznie napisał: „Mamy bardzo wiele informacji, ale nie mamy wiedzy”.
Nie chciałam więc dorzucać jeszcze jednych nie do końca przemyślanych wiadomości do tego przeładowanego kosza bez dna. Nie chciałam wzmacniać informacyjnego chaosu, który i tak nieźle nas męczy. Postanowiłam natomiast opowiedzieć Państwu o tym zdarzeniu, bo uważam, że dla polepszenia naszego samopoczucia, naszego życia, dla osiągnięcia jakiegokolwiek sukcesu konieczne jest włączenie myślenia, a także zrozumienie, że niczego nie uda się osiągnąć bez wysiłku. „Łatwe rozwiązania są jałowe” - to słowa pewnego filozofa. Dodam, że takie rozwiązania nie niosą ze sobą żadnego poczucia szczęścia, czy choćby radości.
Pozwala to zrozumieć np. olbrzymi wysiłek alpinistów, którzy właśnie nim opłacają wielką satysfakcję ze zdobycia szczytu, a potem mogą podziwiać piękno rozległego widoku, co całkiem inaczej smakuje niż gdyby ktoś wywiózł ich tam helikopterem.
A przecież najczęściej właśnie o smak chodzi.