Drobiazgi kultury. Trzeba znać umiar
Szanowni Państwo, nasza pani w klasie powiedziała kiedyś, że powinniśmy się wzorować na Jurku - spłynęło to po nas i nie zmieniło stosunku do kolegi. Ale gdy zaczęła coraz częściej stawiać go nam za wzór i wychwalać pod niebiosa, stopniowo przestawaliśmy go lubić. Podświadomie zaczęliśmy szukać w nim wad, czyhać na jego błędy. Wreszcie chłopcy spuścili mu manto - Bogu ducha winnemu.
Dzisiaj myślę, że gdyby pani nie przesadzała, nie robiła z niego istnego anioła, nic złego by się nie stało. Ale nie znała umiaru, więc sprowokowała naszą niedobrą reakcję.
Obserwuję wokół podobną skłonność do przesady. Na przykład niektóre, zbyt radykalne feministki - według mnie - szkodzą wizerunkowi kobiety. Choć oczywiście staranie o równość praw obu płci uważam za bardzo słuszne! (Np. sama jako dyrektor największego muzeum w Polsce zarabiałam dużo mniej niż mężczyźni zarządzający mniejszymi muzeami).
Jednak zbytnia przesada prowadzi do wynaturzania kobiecości, która przecież ma właściwe sobie cechy, różne od męskich. Chyba najtrafniejszą kpiną z takich feministycznych „przegięć” jest film „Seksmisja”.
Podstawowo ważny jest obecnie problem ekologii. Informacje badaczy o zmianach klimatu przyprawić mogą o ścierpnięcie skóry, zwłaszcza gdy się wyobraźnią sięgnie w czasy naszych wnuków czy prawnuków. Ale równocześnie słyszę nieraz bardzo złe słowa o ekologach, którzy - wg wielu ludzi - przesadzają w swoich działaniach.
Bronią zawzięcie każdego drzewka, krzaczka czy robaczka, nie biorąc pod uwagę, że w pewnych miejscach i sytuacjach mogą one wręcz szkodzić innym roślinom, organizmom lub ludziom.
To zmniejsza skuteczność tych generalnie bardzo słusznych i odważnych działań, bo dla części opinii publicznej ekolodzy stają się niewiarygodni i denerwujący, w rezultacie wielu nastawia się przeciwko nim.
Chyba nie muszę mówić, że wyraźnym przykładem takiego wywoływania złych reakcji są też pozbawione cienia umiaru zachowania w sprawie LGBT. Po obu stronach! Czyż nie mogłoby się obejść bez kopniaków i pięści, ale też bez bezczeszczenia wartości, które dla wielu są święte?
We wszystkich wymienionych tu i wielu podobnych sprawach działa, wg mnie, brak umiaru, brak myślenia i wyobraźni, brak kultury. Ale przecież ktoś, czy coś, odgrywa w tym rolę „naszej pani”. Komuś bardzo zależy na rozbujaniu naszych emocji, dzięki czemu łatwiej osiągnie swój cel, swój interes.
Starajmy się więc zawsze mieć własne zdanie o każdym „Jurku”, nie wierzyć w to, co „ktosie” wtłaczają nam w umysły.